A.S.O. / Jered & Ashley Gruber

Tam, gdzie swoje pojedynki toczyli Jacques Anquetil i Raymond Poulidor. Tam, gdzie po zwycięstwa sięgali Fausto Coppi, Felice Gimondi, Luis Ocaña i świętujący dziś swoje 95. urodziny najstarszy żyjący triumfator Wielkiej Pętli: Federico Bahamontes. Tam, gdzie Tour de France nie ma już wstępu, uczyniony zostanie wyjątek, by kolejny akt swojej rywalizacji napisali Jonas Vingegaard i Tadej Pogacar. Bo choć ciągle jest ona młoda, wypełnia już znamiona tych kanonicznych, a pierwiastek legendy tchnie w nią dziś Puy de Dôme.

Pierwszy tydzień rozgrywania 110. edycji Wielkiej Pętli z pewnością nie zawiódł oczekiwań, a kiedy na trasie nie działy się wydarzenia kluczowe w kontekście klasyfikacji generalnej wyścigu, rozwijane były poboczne wątki, tak charakterystyczne dla tej imprezy. Bratobójczy pojedynek rozegrali Simon i Adam Yates, Victor Lafay okazał się bardzo dzielnym Francuzem, a Mark Cavendish miał już swój rekord na wyciągnięcie ręki, by kolejnego dnia skończyć ze złamanym obojczykiem podczas przejazdu przez senne upałem wioski.

Akt pierwszy zamknie powracający na trasę Touru po 35-letniej przerwie Puy de Dôme, co każe zanurzyć się nieco głębiej w historię kolarstwa. Ze względu na start w Saint-Leonard-de-Noblat, niedzielnym odcinek jest wyraźnym ukłonem w kierunku Raymonda Poulidora, który spędził tam większość życia – drużyna Alpecin-Deceuninck przybrała już na tę okazję barwy ekipy Mercier (przynajmniej na profilowym). Warto jednak pamiętać również o świętującym dziś urodziny Orle z Toledo, Federico Bahamontesie, który w 1959 roku wygrał jazdę indywidualną na czas prowadzącą na Puy de Dôme. W wieku 95 lat, Hiszpan jest najstarszym żyjącym triumfatorem Wielkiej Pętli.

Trasa 9. odcinka liczy 182,4 kilometra i przez większość dystansu prowadzi równoleżnikowo, ze wspomnianego Saint-Leonard-de-Noblat aż do największego ośrodka miejskiego Owernii, Clermont-Ferrand. W pierwszej części etapu peleton minie największe sztuczne jezioro Francji, Lac de Vassivière, a tuż za półmetkiem pokonane zostaną trzy górskie premie niższych kategorii: Cote de Felletin (2,1 km, śr. 5,2%), Cote de Pontcharrau (1,8 km, śr. 4,6%) i Cote de Pontaumur (3,3 km, śr. 5,3%).

Po przejeździe przez miasto trasa zmienia kierunek na południowo-zachodni, doprowadzając uczestników wyścigu do głównej atrakcji dnia i jednocześnie podjazdu, który jak się wydaje musi odcisnąć piętno na klasyfikacji generalnej tej edycji Tour de France. Droga wiodąca na szczyt Puy de Dôme (12,6 km, śr. 7,8%) jest bardzo wąska i wspina się na kopułę wygasłego wulkanu spiralnie, co oznacza, że podjazd nie zawiera charakterystycznych dla wysokogórskich przełęczy serpentyn. Jak na strome wzniesienie (śr. 12% na ostatnich 4 kilometrach), jest on dość regularny, choć nachylenie szybuje do 15% tuż przed metą.

Ze względu na charakter drogi prowadzącej na szczyt, na finałowym podjeździe drużyny będą miały do dyspozycji tylko jeden wóz techniczny, jadący za peletonem. Zawodnicy jadący w ucieczce i atakujący zmuszeni będą polegać na pomocy wozu neutralnego i obsługi rozstawionej w dwóch wyznaczonych przez organizatorów punktach.

Oto, co na temat 9. etapu 110. edycji Tour de France napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 9, 9 lipca: Saint-Leonard-de-Noblat > Puy de Dome (182,4)

Ostatni akt przedłużonego pierwszego tygodnia rywalizacji to wyczekiwany pojedynek pretendentów do tytułu na Puy de Dome (12,6 km, śr. 7,8%), który powraca na trasę Wielkiej Pętli po 35 latach.

To piekielnie trudny podjazd (ostatnie 4,5 km śr. 11,5%), jak przystało na (wygasły) wulkan, a scenariusz tego odcinka jest wierną kopią etapów z metą na Mont Ventoux: liczy się tylko finałowe wzniesienie. Ono zaś w sprzyjających okolicznościach może zdradzić nieco więcej niż tylko nazwiska tych, którzy tegorocznego Tour de France na pewno nie wygrają.

W niedzielę uczestnicy imprezy pokonają 182,4 kilometra i 3441 metrów przewyższenia.

Pogoda

W pierwszej części etapu możliwe opady deszczu i burze, na finałowym podjeździe bardzo gorąco: do 33 stopni Celsjusza. Na kluczowym odcinku wspinaczki wiatr będzie czołowy.

Faworyci

Wszystkie oczy będą dziś zwrócone na Jonasa Vingegaarda (Jumbo-Visma) i Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates) niezależnie od tego, na którym planie rozegra się ich pojedynek. Każdy z nich zadał już swojemu rywalowi jeden bardzo celny cios, który okaże się lepszy na Puy de Dôme?

Pod względem czysto psychologicznym, Duńczyk znajduje się obecnie w nieco gorszym miejscu, choć porażkę w finale drugiego z pirenejskich etapów tłumaczyć może hurraoptymistyczną taktyką swojej własnej ekipy. Jego jazda w górach, na tle Pogacara, co do zasady jest jednak bardziej przewidywalna, a na jego korzyść dodatkowo przemawiać będą dziś wysokie temperatury i silniejsza drużyna.

Jak daleki od swojej szczytowej formy jest Słoweniec? Jak mocno odczuwa on brak optymalnego przygotowania do tegorocznego Tour de France? Która z pokazanych przez niego twarzy jest obecnie prawdziwą? Puy de Dôme to podjazd, który na papierze powinien dobrze odpowiadać charakterystyce Pogacara, a droga do jego pierwszego tytułu w Wielkiej Pętli wiodła właśnie przez wulkany Owerni. Mniej sprzyjać mu będzie upalna pogoda i fakt, że jak dotąd zmuszony jest on walczyć z Jumbo-Visma zupełnie sam.

Jeśli drużyna lidera wyścigu zdecyduje się na bardzo konserwatywną jazdę na finałowym podjeździe, możliwe będą ataki innych kolarzy z głównej grupy. Z okolicy pochodzi Romain Bardet (dsm-firmenich), zazwyczaj świetnie radzący sobie na stromych podjazdach, ale w tego rodzaju akcji łatwo jest sobie wyobrazić także Davida Gaudu (Groupama-FDJ), Simona Yatesa (Jayco AlUla) czy Thomasa Pidcocka (INEOS Grenadiers).

Mocnymi kandydatami do walki o etapowy triumf z ucieczki dnia są natomiast Felix Gall (AG2R Citroen), Mattias Skjelmose, Giulio Ciccone (Lidl-Trek), Thibaut Pinot (Groupama-FDJ), Neilson Powless (EF Education-EasyPost), Tobias Johannessen (Uno-X), Jack Haig (Bahrain Victorious), Matteo Jorgenson czy Ruben Guerreiro (Movistar).

Poprzedni artykułPowrót zawodowców na czterotysięczniki – zapowiedź Tour of Qinghai Lake 2023
Następny artykułSibiu Cycling Tour 2023: Sam Bennett po raz drugi, waleczny Marcin Budziński
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Kibic
Kibic

To, że Tadej i Jonas są na innym poziomie i nie mają innych godnych siebie rywali, to trochę zabija emocje w kwestii walki o etapowe zwycięstwo w grupie faworytów. Nie widzę możliwości, żeby ktoś inny niż wspomniani panowie mógł sięgnąć po etapowy triumf. Jumbo Visma ma na tyle dobrą drużynę, że w momencie jak Kuss kończy pracę, to żaden zawodnik poza Duńczykiem i Słoweńcem nie jadą już na kole. A nawet gdyby z jakiegoś powodu mieli się oni czarować, to zniwelowanie paronastosekundowej różnicy to dla nich kwestia kilku mocniejszych nadepnięć w pedały.

Dlatego ja osobiście chętnie zobaczyłbym na najbliższych górskich etapach parę ucieczek, bo to zawsze gwarantuje jakieś emocje w kontekście walki o triumf. W ucieczkach też zdarzają się sytuacje, że ataki zaczynają się sporo przed ostatnią trudnością dnia.

A jeżeli dziś to właśnie Pogacar z Vingegaardem powalczą o zwycięstwo, to możemy się spodziewać sytuacji, w której w zasadzie zawodnicy z pierwszej „10” będą mogli próbować zabierać się w odjazdy bez żadnego zagrożenia dla tej dwójki.