fot. Jumbo-Visma

Zwycięstwem Christophe’a Laporte’a zakończył się pierwszy etap 75. Critérium du Dauphiné. Było jednak bardzo blisko by Francuz zafiniszował „jedynie” po drugie miejsce, bowiem o włos od pokonania peletonu był uciekinier Rune Herregodts. Oto co ta dwójka kolarzy miała do powiedzenia po niedzielnym etapie.

Aż ciężko w to uwierzyć, ale Christophe Laporte ma w tym roku jedynie 9 dni startowych. 30-latek niezwykle rzadko startuje, ale gdy już to robi to jest bardzo skuteczny – w tym roku zanotował 3 bardzo prestiżowe zwycięstwa. Mowa o klasykach Gandawa-Wevelgem i Dwars door Vlaanderen, a teraz także premierowym etapie 75. Critérium du Dauphiné.

Zespół zrobił wszystko, co w jego mocy, aby zapewnić mi zwycięstwo etapowe. Na papierze był to etap, który mi odpowiadał, ale wciąż trzeba było go dobrze rozegrać. Cieszę się, że mogłem nagrodzić drużynę tym zwycięstwem. Fajnie, że mogę założyć żółtą koszulkę i postaram się godnie ją nosić przez kolejne dni

— mówił po 1. etapie Critérium du Dauphiné jego zwycięzca, Christophe Laporte.

Niewiele zabrakło, a Francuz mógłby dziękować kolegom za pomoc, ale bez szczerego uśmiechu na twarzy. Ciężko by się bowiem było na niego zebrać gdyby linia mety była 20 metrów wcześniej, a peleton zostałby pokonany przez uciekającego od startu Rune Herregodtsa. Belg z Intermarché – Circus – Wanty na 12 kilometrów przed metą miał ledwie 5 sekund przewagi nad peletonem, ale pięknie przejechał zjazdy i do samego końca mógł marzyć o wygranej. Sprinterzy minęli go dosłownie na samej kresce, ale 24-latek i tak zajął na 1. etapie Critérium du Dauphiné 3. miejsce.

Wiedziałem, że ten etap był okazją dla ucieczki. Podczas Dauphiné uciekinierzy często mają wiele okazji, zwłaszcza przy tego typu profilach. Uciekliśmy mocną grupą, ale nie uzyskaliśmy wystarczająco dużej przewagi i musieliśmy wcześnie jechać na pełnym gazie. Moi współuciekinierzy jeden po drugim odpadali, ale wszyscy i tak dawali z siebie 100%. To było konieczne. Moim celem było pokonanie finałowej, stromej wspinaczki w pojedynkę. Potem nagle złapałem dziesięć sekund i wciąż miałem energię do walki. Słyszałem, że mam piętnaście sekund na dwa kilometry przed metą. Pomyślałem wtedy, że może mi się udać. Dałem z siebie wszystko i dlatego nie mogę być rozczarowany. Dzisiaj to po prostu nie wystarczyło

— opowiedział o swojej walce Rune Herregodts.

Przed zawodnikami jeszcze 7 dni ścigania. Pełną zapowiedź wyścigu można przeczytać w naszym portalu pod tym linkiem.

Poprzedni artykułJai Hindley: „Lepiej być w szczytowej formie na starcie Tour de France”
Następny artykułChile wraca po 13 latach do zawodowego peletonu
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Jakier
Jakier

Pan redaktor dalej nie przyswaja podstawowych w pisaniu o kolarstwie pojęć. Podaję ogólnodostępne definicje:

  • omijanie – przejeżdżanie obok, pojazdu, uczestnika ruchu lub przeszkody, które nie są w ruchu;
  • mijanie; wymijanie – przejeżdżanie obok pojazdu lub uczestnika ruchu, który porusza się w przeciwnym kierunku;
  • wyprzedzanie – przejeżdżanie obok pojazdu lub uczestnika ruchu, który porusza się w tym samym kierunku.

Na „kresce” nikogo nie można minąć. Można go tylko wyprzedzić. „Minąć” i „wyprzedzić” to nie są synonimy nawet w sporcie.

Salazar
Salazar

Gdy nieraz Chcę kupić skomplikowane urządzenie techniczne, poszukuję w necie opisu. Na 20 różnych stronach jest na ogół skopiowany ten sam tekst o urządzeniu: tak super gramatycznie napisany, z tak poprawnie dobranymi mądrymi słowami, że czytam to długo a istotnej treści nie ma w nim prawie wcale.
 
I znajdzie się jeden nie klepacz, nie czepiacz, ale fachowiec, który w kilku prostych słowach, nieraz zwyczajowych, nieraz potocznych – potrafi opisać istotę sprawy. Takich fachowców się ceni, słucha, zapisuje, chętnie do nich powraca.
 
Takimi fachowcami są tu Panowie redaktorzy. My sobie siedzimy przed ekranem, klikamy wygodnie serwisy czytamy, wszystko podane na tacy : zdjęcia, wyniki, tabele, wyszukane ciekawe informacje. Ktoś kto pracował przy redagowaniu treści, przy grafice wie ile pracy trzeba w to włożyć, często społecznej, często oddając swój wolny czas.
 
Więc jeśli jest krytyka, tym bardziej musi się pojawić podziękowanie i ukłon za pracę dla nas czytelników, co z tego miejsca czynię.
 
Natomiast pozytywiści gramatyczni (zwłaszcza szukający dziury w całym) powinni sobie zadać trochę trudu, żeby dowiedzieć się, że słowo: mijanka, mijanie nie jest wcale rzadkie ani niepoprawne. To słowo w moim kręgu było i jest używane często i każdy je rozumie gdy się pojawia w odpowiednim kontekście. Były kiedyś tramwajowe mijanki. Nikt na to inaczej nie powiedział pomimo że tramwaje tam się wymijały.
 
Natomiast w temacie kolarskich finiszów fraza „minął go” jest jak najbardziej trafna ze wszystkich możliwych określeń.
Najlepszym przykładem był jakiś czas temu finisz gdzie: „Caleb Ewan mijał wszystkich jak słupki”. Z helikoptera wyglądało to tak, jakby inni sprinterzy szli na piechotę a on między nimi urządził slalom. On ich wyprzedzał, ale to prawidłowe niby słowo było zbyt mdłe żeby oddać słowami power Caleba. Wyprzedzanie nie podkreśla różnicy prędkości, mijanie to jest takie wyprzedzanie na wielkiej różnicy prędkości, gdzie może się wydawać że to jest prawie omijanie.
 
I tu dobry pisarz potrafi oddać jednym słowem dynamikę finiszu, a w niniejszym artykule tak właśnie bardzo trafnie opisał sytuację Pan redaktor. Szacunek

Jakier
Jakier

Idąc tokiem myślenia obu Panów, góra i dół to to samo, tylko zależy od kontekstu.
Gratuluję elastyczności pojęciowej. Pozbądźmy się połowy słów z polszczyzny, młodzież się ucieszy!