Foto: Giro d'Italia

Einer Augusto Rubio (Movistar Team) był pierwszy na szczycie Crans Montana i wygrał trzynasty etap Giro d’Italia.

Choć znacznie okrojony w stosunku do pierwotnych planów, to i tak imponujący. Mimo swoich zaledwie 75 kilometrów długości, 13. etap Giro d’Italia i tak miał być pierwszym w tym tygodniu, który w końcu przyniesie nam długo wyczekiwane różnice pomiędzy faworytami całego wyścigu. Zatroszczyć się miały o to dwa podjazdy – Croix de Coeur (15 km – 9%) i Crans Montana (13 km – 7,2 %).

Blef

Le calme avant la tempête („Cisza przed burzą”) – właśnie w taki sposób Groupama-FDJ zatytułowała w swoje czwartkowe sprawozdanie z 12. etapu tegorocznego wyścigu. Mimo wszystko, czytając ten samą zawartość artykułu, trudno było odnieść wrażenie, że to właśnie kolejny dzień będzie tym, w którym Thibaut Pinot planuje być pierwszoplanową postacią. Znalazły się w nim m.in. takie wypowiedzi:

– Fajnie, że dziś był luźniejszy dzień. Im więcej czasu Thibaut ma, żeby wrócić do zdrowia, tym lepiej

– Jest nas tylko szóstka, a Thibaut będzie nas potrzebował podczas walki w klasyfikacji generalnej

Francuz jawi się w nich, jako kolarz, który po pierwsze nie planuje żadnych kroków prowadzących ku zwycięstwo etapowe, a po drugie, wciąż nie jest jeszcze w pełni sił. Problem jednak polega na tym, że do wypowiedzi dochodzących podczas tegorocznego Giro d’Italia z obozu Groupama-FDJ trudno się przywiązywać. W końcu niecałe dwa tygodnie temu, tuż po rozpoczęciu wyścigu, sam Pinot zapewniał, że nie celuje w klasyfikację górską, a dzień później… znów zaatakował z peletonu, tylko po to, by dołożyć do niej kolejne oczka.

Tak samo było i tym razem. Gdy na samym początku na atak zdecydował się Jefferson Cepeda, Francuz, po chwili namysłu, pojechał w ślad za nim. I choć za pierwszym razem doścignął ich peleton, to spróbowali jeszcze raz i w końcu udało im się uformować ucieczkę dnia, w której składzie znalazło się także pięciu innych kolarzy.

Otwórz zdjęcie

Niezłomny

Praca Pinota, który przez niemal całą wspinaczkę na Croix de Coeur nie schodził z prowadzenia, sprawiła jednak, że grupka szybko została okrojona. Na szczyt pierwszego ze wzniesień na kole Francuza dojechała jedynie trójka – Cepeda, Gee oraz Rubio – Valentin Paret-Paintre dołączył do nich dopiero na zjeździe.

W tamtym momencie ich przewaga nad główną grupą, której tempo na podjeździe nadawali głównie kolarze INEOS Grenadiers wynosiła dwie minuty, a na zjeździe wzrosła do ponad czterech. Niestety dla nich, gdy zaczęło się wypłaszczenie, kolarze brytyjskiej drużyny znów zabrali się do dobrze zorganizowanej pracy. U podnóża ostatniego podjazdu różnica między dwiema grupami wynosiła więc już zaledwie trzy minuty.

Crans Montana ma 13 kilometrów i niemal równo z jego rozpoczęciem, na akcję zdecydował się Pinot. Za pierwszym razem nie udało mu się zgubić jedynie Jeffersona Cepedy i nie chcąc narazić się na morderczą kontrę ze strony Ekwadorczyka, postanowił nieco zwolnić. Nie na długo jednak, bo gdy do dwójki dołączył Einer Rubio, Pinot zdecydował się na kolejny atak – niestety znów nieudany. Tym razem nie udało mu się odczepić nawet Kolumbijczyka, a gdy zwolnił, do trójki dołączył jeszcze Derek Gee.

I tak mniej więcej wyglądała cała pierwsza część podjazdu – Francuz atakował i atakował, jednak długo bez spektakularnych efektów. W końcu jednak, na około 8 km przed metą, udało mu się oderwać od pozostałych i rozpocząć samotny odjazd. Jego szanse na zwycięstwo rosły z każdym kilometrem, bo z tyłu główna grupa, w której tempo dalej nadawali kolarze INEOS, wynosiła 3 minuty. Jednak po raz kolejny dwójka do niego dojechała.

5200 metrów przed metą ruszył jadący do tej pory „na kuzyna” Cepeda. Oczywiście gonił Pinot, bo Einer Rubio nie miał zamiaru dawać Francuzowi zmian. Natomiast z tyłu przed peletonem kręcili Lorenzo Fortunato (EOLO-Kometa) i Hugh Carthy (EF Education-EasyPost).

Pinot dojechał do Cepedy, a po chwili dołączył do nich ponownie Rubio. 3500 metrów przed metą nadal nie było wiadomo, kto będzie się cieszył z dzisiejszego triumfu. Grupka lidera wyścigu coraz bardziej topniała, choć tempo nie było zbyt mocne.

2100 metrów przed metą ponownie zaatakował Cepeda, ale pozostała dwójka była bardzo czujna. Z peletonu zaatakował Damiano Caruso (Bahrain – Victorious). Walka o etapowy triumf trwała do końcowych metrów.

Najwięcej sił na sprint po triumf miał nie dający w ogóle zmian Einer Augusto Rubio (Movistar Team). Drugi był wściekły Thibaut Pinot (Groupama – FDJ). Grupa liderów wjechała na metę razem.

Wyniki trzynastego etapu Giro d’Italia 2023:

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykuł4 Jours de Dunkerque 2023: Olav Kooij z etapem, Kasper Asgreen nowym liderem
Następny artykułVeenendaal-Veenendaal Classic 2023: Kopecky wygrywa, Daria Pikulik trzecia!
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
pejter
pejter

tragedia, szkoda oczu

Andrzej
Andrzej

Dosyć mam już tego Giro. Na razie jest jeszcze gorzej niż w zeszłym roku, a wtedy Giro też zdecydowanie nie porywało i było najnudniejszym z Wielkich Tourów.

Jan
Jan

Giro jako najsłabiej obsadzony GT musi być eksplozywny. Tymczasem mamy 70 km w trzech czasówkach i żadnego sensownego górskiego etapu. No dramat. Taka Vuelta nakrywa Giro czapką

Andrzej
Andrzej

Podstawowe trudności w górskich etapach zależą często od siły włożonej w cały etap i kto tej siły zachował najwięcej na finałowy podjazd. Przy 75 kilometrach jedynym możliwym scenariuszem na zrobienie wyścigu trudnym było narzucenie mocnego tempa na pierwszym podjeździe, mocne zredukowanie grupy, no i oczywiście musiałby jeszcze w tej grupie być ktoś do pracy na płaskim.

Ewentualnie można było też narzucić mocne tempo na początku finałowego podjazdu i wcześniejszy atak, nic takiego się jednak nie stało i gdyby nie atak Hugh Carthyego to myślę, że znów widzielibyśmy sytuacje podobną jak na Gran Sasso.

Roglic ewidentnie nie chciał przejąć dziś różowej koszulki, pytanie czy czekanie na ostatnie etapy to dobra opcja. Zostały tak naprawdę 4 trudne etapy – 16, 18, 19, 20. Myślę i mam szczerą nadzieję, że we wtorek zobaczymy prawdziwą walkę liderów, bo narazie mam wrażenie, że wszyscy są zadowoleni z tego jak wygląda klasyfikacja. Leknessund będzie tylko walczył o przetrwanie, Dunbar to nie zawodnik do ataku na najwyższe góry, Caruso próbował, ale niemrawo, Carthy ma większą stratę, ale widać, że czuje się dobrze. Kamna to dla mnie jedna wielka niewiadoma jako lider na generalkę, a uważam dalej i to, że teraz jest tak wysoko nic dla mnie nie znaczy. Nie spodziewam się też roznic na 14 ani 15 etapie, więc wejdziemy w trzeci tydzień z różnicami zrobionymi tylko na czasówkach.

Grzegorz
Grzegorz

Vuelta jest najlepsza france i giro to nadmuchane propagandą balony.

Albert
Albert

Czego ten Pinot jęczy? Nie miał nogi żeby odjechać i tyle

Michał
Michał

Też bym jechał tak jak Rubio, tzn mądrze. Pinot jak debil wystrzelał się z zapałek, po pierwszej próbie odjazdu powinnien zaprzestać tej głupiej taktyki widząc że nie jest w stanie im odjechać.