Team Jayco AlUla / Massimo Fulgenzi /SprintCyclingAgency©2023

Nowy etap, nowy lider, jedynie pogoda konsekwentnie pod psem. Podczas wtorkowego odcinka uczestnicy 106. edycji włoskiego wielkiego touru kolejny już raz przetną Apeniny, by rozegrać sprinterski pojedynek na długim, nadmorskim bulwarze. A może życie napisze swój własny scenariusz? Wiele okoliczności zdaje się sugerować, że jutro możliwym stanie się to, co przed kilkoma dniami nie udało się Clarke’owi i De Marchiemu.

Po dniu przerwy tegoroczne Giro d’Italia nie jest takie samo, nawet lider wyścigu wygląda jakoś inaczej. Różowa karawana jedzie jednak dalej, a najbliższym zadaniem jest przemierzenie 196-kilometrowej trasy wytyczonej pomiędzy Scandiano a Viareggio. To nie pierwszy raz w tej edycji włoskiego wielkiego touru, kiedy płaski finisz poprzedza solidna porcja wspinaczki w pierwszej części etapu, ale tak ciężko jeszcze nie było: przewyższenie na całym odcinku wynosi nieco ponad 3000 metrów, a 2300 z nich zawodnicy zmuszeni będą pokonać na otwierających rywalizację 100 kilometrach.

Wszystko za sprawą Passo delle Radici (4,2 km, śr. 6,3%), w której kierunku teren sukcesywnie wznosi się od samego startu. Po zjeździe z przełęczy peleton czeka jeszcze krótki podjazd pod Monteperpoli (2,4 km, śr. 8,5%), ale pozostała część etapu to już drogi łagodnie opadające w kierunku Morze Liguryjskiego.

Na papierze finałowe 80 kilometrów wtorkowego odcinka miało gwarantować głównej grupie odpowiednią ilość czasu i przestrzeni, by dogonić ucieczkę dnia przed dotarciem do Viareggio. Życie lubi jednak pisać własne scenariusze, a istotną rolę w tym jutrzejszym ma odegrać dodający harcownikom skrzydeł wiatr w plecy.

Oto, co na temat 10. etapu 106. edycji Giro d’Italia napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 10, 16 maja: Scandiano > Viareggio (196 km)

Po dniu przerwy peleton włoskiego wielkiego touru ponownie przetnie Apeniny, tym razem ze wschodu na zachód, pokonując 196-kilometrową trasę ze Scandiano do położonego nad Morzem Liguryjskim Viareggio.

Chociaż pierwsza część wtorkowego odcinka to mozolna wspinaczka w kierunku Passo delle Radici (4,2 km, śr. 6,3%), zlokalizowany tuż po długim zjeździe Monteperpoli (2,4 km, śr. 8,5%) będzie już ostatnim kategoryzowanym podjazdem dnia, podczas gdy jego szczyt od linii mety dzieli 81 kilometrów. Daje to wszelkie nadzieje sprinterom na kolejny szybki finisz na nadmorskiej promenadzie.

Pogoda

Dzień przerwy wystarczył, aby tegoroczne Giro d’Italia zmieniło się nie do poznania, ale pogoda dalej będzie uprzykrzać życie uczestnikom wyścigu. Przed nimi kolejny deszczowy, choć umiarkowanie ciepły dzień (do 18 stopni Celsjusza), podczas którego istotną rolę może odegrać wiatr. Przez cały etap będzie on wiał kolarzom w plecy, podnosząc szanse na sukces ucieczki dnia.

Faworyci

3000 metrów przewyższenia to jak na etap ze sprinterską końcówką bardzo dużo. Jeszcze więcej, kiedy zdecydowana większość wspinaczki upakowana jest na otwierających rywalizację 100 kilometrach, ale tym, co naprawdę komplikuje najszybszym uczestnikom imprezy wtorkowe zadanie, są okoliczności zastane tu i teraz.

Pierwszą z nich jest wspomniany wiatr, który w połączeniu z pagórkowatym terenem bardzo ułatwi oderwanie się od peletonu sporej grupy świetnie dysponowanych kolarzy. Pamiętać tu trzeba o często pomijanym aspekcie: takie warunki na trasie sprawiają, że gorzej wspinającym się zawodnikom jeszcze trudniej jest utrzymać koło na podjazdach. Przedłużające się próby kontrolowania składu ucieczki dnia mogą przedwcześnie ugotować nawet najbardziej wytrzymałych sprinterów, więc może lepiej szybko ją odpuścić i podejmować dalsze decyzje na podstawie oszacowanych strat?

Drugą są wątpliwości, ile drużyn będzie we wtorek skłonnych wysłać swoich pomocników do pracy na czele głównej grupy. Ekipa lidera (przypomnijmy, że jest nim Geraint Thomas) wykona konieczne minimum, ale w doprowadzeniu do sprintu z peletonu nie ma żadnego interesu. Jayco AlUla nie powinna, bo kandydatów do odjazdu ma naprawdę wybornych, podczas gdy talent Michaela Matthewsa błyszczy najjaśniej na dużo bardziej skomplikowanych technicznie finiszach. W którą stronę odchyli się szala zależeć więc może od postawy Alpecin-Deceuninck, a konkretniej samopoczucia Kadena Grovesa, walczącego ostatnich dniach z przeziębieniem. Deszczowa aura na pewno niczego 24-letniemu Australijczykowi nie ułatwia, a zejście z obrotów podczas dnia przerwy mogło mu zarówno pomóc, jak i kompletnie położyć go na łopatki. Drużyna Trek-Segafrego zdążyła już udowodnić, że dla Madsa Pedersena wyjedzie się do spodu, ale nie jestem przekonana, czy zrobią to nie widząc potencjału na jakąkolwiek koalicję.

Trzecią ze wspomnianych okoliczności jest kolejny dzień w strugach deszczu, który co do zasady bardziej studzi zapał peletonu niż harcowników. Jest oczywiście możliwe, że błyskawicznie oderwie się mała grupa kolarzy z odległego szeregu, ale etapowe zwycięstwo w wielkim tourze okazuje się zazwyczaj zbyt kuszące, by poddać się bez walki.

Myśląc o potencjalnych triumfatorach z odjazdu dnia, trudno przejść obojętnie obok składu EF Education-EasyPost. Całą uwagę dalej skupiać będzie na sobie Ben Healy, ale na bardzo pagórkowatej trasie ze sprinterską końcówką równie skutecznie potrafią finiszować Magnus Cort Nielsen i Alberto Bettiol.

Jeśli ekipy najszybszych kolarzy wyścigu pogodzą się z odpuszczeniem dużej grupy, mogą się w niej znaleźć Alessandro De Marchi, Filippo Zana (Jayco AlUla), Stefano Oldani, Oscar Riesebeek (Alpecin-Deceuninck), Natnael Tesfatsion, Toms Skujins czy Bauke Mollema (Trek-Segafredo). Nie odrzucam też scenariusza, w której znaleźć się w niej spróbuje Michael Matthews (Jayco AlUla).

Można się zastanawiać, co zrobi teraz drużyna Soudal-Quick Step. Schowa się w peletonie na kilka dni, odbudowując morale? Czy może od razu przejdzie do ofensywy? Na trasie wtorkowego etapu dobrze mógłby się spisać Davide Ballerini, ale tego rodzaju akcje lubi też Josef Cerny.

Wyjątkowy dar do wybierania właściwych grup ma Samuele Battistella (Astana Qazaqstan), ale na świetną jazdę w tego rodzaju terenie stać również dwóch innych Włochów z Astany: Simone Velasco i Christiana Scaroniego.

EOLO-Kometa liczyć będzie na swój drugi etapowy sukces, tym razem z Vincenzo Albanese, podczas gdy ekipa Israel-Premier Tech powinna postawić na rewelacyjnie dysponowanych Simona Clarke’a i Dereka Gee.

Inni kandydaci do ucieczki: Alessandro Covi, Diego Ulissi, Brandon McNulty (UAE Team Emirates), Lorenzo Rota (Intermarche-Circus-Wanty), Andrea Vendrame (AG2R Citroen), Nico Denz (Bora-hansgrohe), Jake Stewart, Bruno Armirail (Groupama-FDJ) i Warren Barguil (Arkea Samsic).

Spośród kolarzy znajdujących się na peryferiach czołówki klasyfikacji generalnej, o bardziej kreatywne akcje mogą się pokusić Aurelian Paret-Peintre (AG2R Citroen) i Santiago Buitrago (Bahrain Victorious).

Jeśli jednak dojdzie do sprintu z dużej grupy, najbardziej prawdopodobnym wydaje się pojedynek Madsa Pedersena (Trek-Segafredo) i Kadena Grovesa (Alpecin-Deceuninck). Ze wskazaniem na tego pierwszego, głównie ze względu na wyraźne osłabienie Australijczyka.

Giro d’Italia 2023zapowiedź wyścigu
Giro d’Italia 2023oficjalna lista startowa
Giro d’Italia 2023zasady punktacji do klasyfikacji pobocznych
Giro d’Italia 2023plan transmisji telewizyjnych

Poprzedni artykułTMP-Jugendtour 2023: Dobry występ Polaków na niemieckich szosach
Następny artykułStefan Küng wycofał się z Giro d’Italia
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments