fot. Team BikeExchange– Jayco

Awans z wyścigu pierwszej kategorii do tego zaliczanego do Pro Series, mocna przebudowa trasy, w tym zerwanie z zerwanie z klasyczną metą na Gyöngyös-Kékestető – oto cechy mocno odmienionego, 44. Tour de Hongrie. Co czeka na kolarzy na Węgrzech w imprezie, którą będzie się można emocjonować przez najbliższe 5 dni?

Tour de Hongrie to w kalendarzu Międzynarodowej Unii Kolarskiej stosunkowo młoda impreza. Przez lata był to jedynie lokalny wyścig, a znaczenie zyskał tak naprawdę dopiero w 2018 roku, gdy przyznano mu pierwszą kategorię. Wówczas na podium w klasyfikacji generalnej, konkretnie na jego drugim stopniu, całe zmagania zakończył młody Kamil Małecki (CCC Sprandi Polkowice), acz nie był to jedyny sukces pomarańczowych na węgierskich szosach. 2 lata później cały wyścig wygrał ścigający się dla CCC Team Attila Valter, a 3 etapy zgarnął wówczas reprezentujący ten zespół Jakub Mareczko.

Teraz wyścig awansował do Pro Series i widać wyraźną odmianę w sposobie jego poprowadzenia. Dotychczas węgierska impreza starała się kusić głównie sprinterów, dla których przygotowywano większość etapów, teraz postawiono nieco mocniej na trudne akcenty. Pomimo zerwania z klasyczną metą na Gyöngyös-Kékestető, gdzie rozegrywały się losy klasyfikacji generalnej w kilku ostatnich edycjach, pojawią się aż 2 nowe finisze na podjazdach, co w połączeniu z listą startową zawierającą 9 World Teamów, 9 Pro Teamów i tylko 3 grupy kontynentalne oraz reprezentację Węgier powinno zagwarantować niemałe emocje.

Warto też sprostować pewną rzecz dla osób nie śledzących dokładnie węgierskiego wyścigu – pierwotnie na liście startowej znajdował się zespół HRE Mazowsze Serce Polski, ale około miesiąca temu został zastąpiony przez rumuńskie Sofer Savini Due OMZ, a kolarz polskiej grupy Viktor Filutás stanie na starcie w barwach reprezentacji Węgier.

singiel na blogu

Trasa
Zmagania otworzy idealna szansa dla sprinterów – liczący 168 kilometrów i niemal kompletnie płaski etap ze startem i metą w Szentgotthárd. Co prawda na dwóch rundach znalazła się górska premia, acz ta służyć będzie wyłącznie rozdaniu koszulki, nie zaś porwaniu stawki.

Ciut więcej emocji możemy mieć drugiego dnia, acz na 175 kilometrach między Zalaegerszeg a Keszthely ponownie nie nazbiera się nawet 1000 metrów przewyższenia. Przedostatni kilometr będzie jednak lekko nachylony, co może nieco wpłynąć na taktykę sprinterów i pracę ich pociągów.

Zapowiadałem góry i oto i one. Kolarze wyruszą z Kaposvár, gdzie przejadą małą, lokalną rundę, a następnie udadzą się w stronę Pécs, gdzie czekają na nich kolejne 2 okrążenia. Na 180 kilometrach przekroczymy 2,5 tysiąca metrów przewyższenia, a złożą się na to podjazdy pod Manfę (4km; 4,8%, pokonywany trzykrotnie), Melegmanyi ut (5,1km; 6,8%, przejeżdżany dwukrotnie) oraz prowadzący na metę Allatkert (2,3km; 8,6%).

Jeśli w piątek ułoży nam się klasyfikacja generalna to nie znak, że taka będzie do końca. Sobotni etap to bowiem idealna okazja by ją przewrócić do góry nogami, albowiem malowniczy, liczący 206 kilometrów odcinek z Martonvásár do Dobogókő zawiera niejedną górską premię. Na kolarzy po długim dojeździe do 3 okrążeń czeka Ket-Bukkfa (6,9km; 5,5%), następnie 3-krotnie pokonywane Plisszanto (2km; 8,7%), a na koniec przedłużony przejazd przez Ket-Bukkfa od drugiej strony na metę w Dobogókő – aż 10,3km o średnim nachyleniu 4,3%. Niech jednak nikogo nie zmyli niski gradient, bowiem w początkowej fazie znalazło się miejsce dla prawie 6-procentowego zjazdu, który zaburza ogólną średnią podjazdu.

You Spin Me Round to bardzo znany utwór zespołu Dead or Alive, a także myśl przewodnia ostatniego, niedzielnego etapu Tour de Hongrie. Kolarze będą kręcić się w kółko po niespełna 10-kilometrowej rundzie poprowadzonej po ulicach Budapesztu, na której znalazło się miejsce dla niejednego ciasnego zakrętu związanego z wjazdami na mosty i przekraczaniem Dunaju. Wszystko powinno zakończyć się sprintem z peletonu.

Faworyci klasyfikacji generalnej
Kiedy na starcie pojawiają się World Teamy to wiadomo, że w pierwszej kolejności to one przyciągają wzrok. Pierwszy numer startowy otrzymał Egan Bernal (INEOS Grenadiers), acz wydaje się, że największe szanse na sukces w brytyjskiej ekipie ma Luke Plapp. 22-letni Australijczyk był już w tym roku 2. w klasyfikacji generalnej UAE Tour, a lżejsze podjazdy Tour de Hongrie powinny mu bardzo odpowiadać.

Tego typu górki to teren, w którym jak ryba w wodzie czuje się Axel Laurance (Alpecin-Deceuninck). Francuza nieczęsto możemy oglądać w dużych wyścigach, bo ten po upadku B&B Hotels – KTM trafił jedynie do developmentu belgijskiej ekipy, ale właśnie w tego typu imprezach 22-latek powinien o sobie przypominać światu.

Pozostając w temacie młodości nie sposób nie wspomnieć o dwójce liderów Team DSM. 20-letni Max Poole niedawno skończył Tour de Romandie na 4. miejscu w generalce, będący jego rówieśnikiem Oscar Onley był przed rokiem 3. w CRO Race, które miało dość podobną trasę do węgierskiej etapówki. Holenderski zespół z pewnością może liczyć na swoją dwójkę młodzianów.

3 lata temu faworytem numer 1 bez wątpienia byłby Marc Hirschi (UAE Team Emirates). Problem ze Szwajcarem jest jednak taki, że ten jest… dość nierówny. Jeśli trafi z dyspozycją i motywacją to może wygrać, jeśli nie to liderem jego ekipy równie dobrze może zostać 21-letni Finn Fisher-Black. Nowozelandczyk podczas Giro di Sicilia pokazał jednak, że o ile jest dobrym kolarzem, o tyle wygranie całego wyścigu może go jeszcze przerastać.

Na Węgrzech do ścigania po operacji wraca Jakob Fuglsang (Israel-Premier Tech). Ciężko powiedzieć w jakiej dyspozycji jest Duńczyk, ale w razie gdyby ta nie była optymalna to powalczyć dla jego zespołu powinien równie doświadczony Ben Hermans. Lata spędzone na szosie to także zaleta kolarzy Q36.5 Pro Cycling Team – 2 lata temu Tour de Hongrie wygrał jadący w ich barwach Damien Howson, a na dobry wynik szanse mają także Matteo Badilatti czy Gianluca Brambilla.

Wartymi wspomnienia kolarzami na liście startowej są także Matteo Fabbro (BORA-hansgrohe), Fausto Masnada (Soudal – Quick Step), Eduard Prades (Caja Rural – Seguros RGA), Alessandro Fancellu (EOLO-Kometa) czy Yannis Voisard (Tudor Pro Cycling Team).

Faworyci sprintu
Jeśli kolarze walczący na generalkę kogoś nie przekonali to warto poczytać listę sprinterów. Ta bowiem jest naprawdę bogata i odnoszę wrażenie, że pozazdrościć mogłoby jej nawet trwające właśnie Giro d’Italia. Na Węgry po kolejne etapowe zwycięstwa przyjechali bohaterowie zeszłorocznej edycji – dwukrotnie wówczas zwycięski Fabio Jakobsen (Soudal – Quick Step), którego wspierać będzie m.in. Michael Mørkøv, a także mający przed rokiem jeden etap na swoim koncie Dylan Groenewegen (Team Jayco AlUla), który również liczyć może na wspaniały pociąg.

Holendrów z pewnością pogodzić spróbuje posiadający genialne wsparcie Sam Bennett (BORA-hansgrohe). U boku Irlandczyka znajdą się m.in. Danny van Poppel, Shane Archbold czy Matthew Walls – zdziwiłbym się gdyby niemiecka ekipa przegrywała walkę o pozycję w końcówkach. Na swój pociąg liczyć powinien także Caleb Ewan (Lotto Dstny), choć ten w tym roku już kilkukrotnie nie zdawał testu w warunkach wyścigowych.

W tego typu stawce bardzo lubi odnaleźć się Phil Bauhaus (Bahrain – Victorious). 28-letniego Niemca zdają się napędzać pojedynki z najlepszymi, a wśród takowych należy też wymienić takich kolarzy jak Elia Viviani (INEOS Grenadiers) czy Jakub Mareczko (Alpecin-Deceuninck).

Wysoko na etapach finiszować powinni także Jon Aberasturi (Trek-Segafredo), Matteo Moschetti (Q36.5 Pro Cycling Team), Álvaro José Hodeg (UAE Team Emirates), Casper van Uden (Team DSM), Sebastian Kolze Changizi (Tudor Pro Cycling Team) czy Itamar Einhorn (Israel – Premier Tech), acz wygrana któregokolwiek z nich byłaby mimo wszystko niemałą niespodzianką.

Transmisja
Wyścig będzie można śledzić na żywo w Playerze w godzinach 14:50-16:50, zaś po 22 zaplanowane są powtórki w Eurosporcie 1.

Poprzedni artykułKażdy przed czymś ucieka – zapowiedź 5. etapu Giro d’Italia 2023
Następny artykułTest nowego Treka Emonda ALR 5
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments