fot. La Flamme Rouge

Paryż-Roubaix to taki wyścig, w którym 15 kolarzy walczy o zwycięstwo, a 160 pozostałych o obecność w ucieczce dnia – lekko parafrazując to właśnie takie słowa wypowiedział ostatnio Oier Lazkano zapytany o to, czy chciałby znaleźć się w odjeździe podczas Piekła Północy. Hiszpan podkreślił w ten sposób znany od dawna fakt, że w Paryż-Roubaix jak w żadnym innym wyścigu łatwo o życiowy sukces i sprawienie niespodzianki będąc kolarzem z dalszego szeregu.

Na zdjęciu opisującym artykuł widzą Państwo Evaldasa Šiškevičiusa. Ktoś zaraz spyta kogo? Otóż zawodnika, który dotarł na welodrom w Roubaix w 2018 roku przeszło godzinę po zwycięzcy, jadąc już w otwartym ruchu, długo po limicie czasu. Kolarza, który rok później postanowił zabrać się w odjazd dnia i który to… ukończył Piekło Północy na 9. miejscu, choć dotychczas w 4 swoich próbach na metę wpadł tylko raz, na 80. pozycji. Paryż-Roubaix to magiczne zawody, a szansę na dobry wynik w nich ma wyjątkowo wielu zawodników.

Monumentalne niespodzianki
Oczywiście nie chciałbym pisać, że tylko ten wyścig ma swoje nieprzewidywalne zakończenia – zerkając na nieco ponad 10 lat wstecz znajdziemy, że Liège – Bastogne – Liège wygrał Maxim Iglinskiy, Il Lombardia 2011 była pierwszym triumfem w karierze 30-letniego Oliviera Zaugga, 25-letni Alberto Bettiol swoje premierowe zwycięstwo odniósł podczas Ronde van Vlaanderen 2019, a Mediolan-San Remo wygrywał chociażby sensacyjny Gerald Ciolek.

Paryż-Roubaix ma jednak, moim zdaniem, tych niespodzianek zdecydowanie więcej. Może nie tyle na najwyższym stopniu podium, choć i tu znajdziemy przecież Mathewa Haymana (4 zawodowe zwycięstwa) czy Johana Vansummerena (3 wygrane w karierze), ale przede wszystkim na dalszych miejscach. Większość nieprzewidywalnych bohaterów Piekła Północy łączy jeden wspólny mianownik – ucieczka w dobrym momencie wyścigu, często od kilometra 0.

Fot. Paryż-Roubaix

Najciekawsze niespodzianki ostatniej dekady
Zanim przejdę do rozmyślania nad tym, co czeka nas w tegorocznej edycji Paryż-Roubaix, skupmy się jeszcze chwilę na przeszłości. Gdybym zrobił quiz pt. „Czy ten kolarz był w top10 Piekła Północy?” podejrzewam, że wyniki mogłyby być bardzo ciekawe. Zamiast takiej zabawy po prostu zwrócę jednak uwagę na to jak nietypowych zawodników mieliśmy w czołówkach ostatnich edycji:

  • 2022: 4. Tom Devriendt, 6. Adrien Petit, 8. Laurent Pichon
  • 2021: 2. Florian Vermeersch, 8. Tom Van Asbroeck, 9. Guillaume Boivin
  • 2020 – edycja odwołana
  • 2019: 9. Evaldas Šiškevičius
  • 2018: 2. Silvan Dillier, 8. Taylor Phinney, 10. Jens Debusschere
  • 2017: 7. André Greipel
  • 2016: 1. Mathew Hayman, 7. Marcel Sieberg, 8. Aleksejs Saramotins, 9. Imanol Erviti
  • 2015: 5. Martin Elmiger
  • 2014: 7. Geraint Thomas, 9. Bradley Wiggins
  • 2013: 5. Damien Gaudin
  • 2012: 2. Sébastien Turgot

Ktoś zauważy – ale jakie to nietypowe nazwisko z André Greipela, Gerainta Thomasa czy Bradleya Wigginsa? To spójrzmy na dorobek Brytyjczyków – ten pierwszy w Paryż-Roubaix jechał 6-krotnie, a jego wyniki to kolejno 64. miejsce, OTL, 79. lokata, 7. pozycja, DNF i DNF. Drugi? DNF, DNF, DNF, 49., 29., 90., 9. i 18.

Wielu innych, mniej znanych kolarzy z tej listy nie ma w swoim dorobku żadnego innego wyniku w czołówce jakiegokolwiek monumentu w karierze. A to prowadzi do wniosku, że…

W Paryż-Roubaix 2023 też będą niespodzianki
Można analizować listę startową, sprawdzać poprzednie występy, analizować formę, wypowiedzi, przeglądać sprzęt, którego używają kolarze, a prawdopodobnie i tak nikomu nie uda się wytypować idealnie zawodników, którzy przetną metę na welodromie w Roubaix w pierwszej dziesiątce. Brukowany monument, na trasie którego nie znajdziemy żadnych podjazdów ma to do siebie, że niesamowicie sprzyja niespodziankom, kolarze, którzy na różnych etapach wyścigu odjadą wystarczająco daleko do przodu zwykle stają przed szansą na życiowy wynik, a to ich jeszcze bardziej napędza. W pewnym momencie wystarczy bowiem „tylko” trzymać koło większych faworytów, a dobry rezultat znajduje się na wyciągnięcie ręki.

Przeciwko takim rozstrzygnięciom staje tylko jedno – specyfika dzisiejszego peletonu. Na Ronde van Vlaanderen odjazd dnia uformował się po przeszło 100km. Jeśli tak samo miałoby być podczas Paryż-Roubaix to kolarze zdążą dotrzeć do pierwszych sektorów bruku, a tam, już na tych oznaczonych numerami 29-25, na 22km będzie przeszło 50% nierównej nawierzchni. To może skutecznie zabić magię niespodziewanych harcowników, za których jak co roku będę trzymał kciuki.

Niezależnie od wszystkiego życzę Państwu i sobie jednego – oby ta edycja ponownie sprawiła, że warto będzie przykuć się do telewizora na wiele godzin, a żeby na trasie napisała się kolejna piękna historia, co najmniej tak wspaniała jak ta Evaldasa Šiškevičiusa.

Poprzedni artykułHeinrich Haussler kończy karierę z powodu problemów z sercem
Następny artykułCircuit des Ardennes 2023: Thibaud Gruel wygrywa trzeci etap
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments