fot. Giro d'Italia

W ubiegłym roku Thomas de Gendt wystartował w Polsce. Znakomitego belgijskiego kolarza mogliśmy obserwować podczas Tour de Pologne. Kluczem do wygrywania z odjazdów jest przede wszystkim znaleźć się w nim i potem pracować ciężko do samego końca – powiedział przed startem jednego z etapów. W tym roku widzieliśmy już atak de Gendta na UAE Tour. Nie zabraknie kolejnych, może tak efektownych jak ponad 10 lat temu na Giro d’Italia.

Thomas De Gendt w ucieczce – alarm w peletonie

Thomas de Gendt jest jednym z największych, jeśli nie największym specjalistą od samotnych ucieczek w kolarskim peletonie. Kiedy belgijski zawodnik znajdzie się w odjeździe, to należy wziąć pod uwagę to, że samotnie minie linię mety przed pozostałymi uciekinierami i peletonem. W swojej karierze de Gendt sięgnął po szesnaście zwycięstw, z czego piętnaście z ucieczki, a aż dziesięć po samotnych atakach. Dlatego też nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że otrzymał miano „króla ucieczek”. Najbardziej spektakularne zwycięstwo Thomas de Gendt odniósł na Giro d’Italia 2012, kiedy triumfował po samotnym ataku na słynnym podjeździe Passo del Stelvio. Cały wyścig zakończył na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej.

Bogata kariera Belga

Urodzony w 1986 roku belgijski kolarz podpisał swój pierwszy zawodowy kontrakt z zespołem Unibet – Davo. W drużynie tej jeździł od 2006 do 2008 roku. W kolejnym sezonie już jako kolarz Topsport Vlaanderen – Mercator zanotował pierwsze zwycięstwo w karierze. Wygrał bowiem czwarty etap Wyścigu Dookoła Walonii (VOO Tour de Wallonie). W wielkim tourze de Gendt zadebiutował na Tour de France 2011 w barwach Vacansoleil-DCM, zajmując 63. miejsce w klasyfikacji generalnej. Jego najlepszym wynikiem na etapie było trzecie miejsce podczas 20. odcinka, którym była jazda indywidualna na czas dookoła Grenoble. Początkowo osiągnął czwarty wynik, ale później awansował o pozycję wyżej po dyskwalifikacji Alberto Contadora. W marcu 2012 roku Belg zanotował spektakularne zwycięstwo na finałowym etapie wyścigu Paryż-Nicea (Paris – Nice). Nie liczył się już w klasyfikacji generalnej i razem z Estończykiem Reinem Taaramäe (Cofidis, le Crédit en Ligne) znalazł się w ucieczce dnia. Czołowa dwójka miała nawet dwanaście minut przewagi nad peletonem. Na ostatniej premii górskiej, na 55 kilometrów przed metą de Gendt odjechał Estończykowi i samotnie ruszył w stronę mety. Ostatecznie triumfował z przewagą sześciu minut nad Taaramäe oraz ponad dziewięciu nad peletonem. Tak długie samotne rajdy nie zdarzają się zbyt często.

Trudne początki Giro

W tym samym roku Thomas de Gendt zanotował debiut w Giro d’Italia. Jego imponujące zwycięstwo w Nicei skłoniło kolarskie media do postawienia go w gronie kolarzy, którzy mogą powalczyć o zwycięstwa etapowe. Liderem grupy Vacansoleil – DCM na klasyfikację generalną był Włoch Matteo Carrera. Głównymi faworytami do zwycięstwa w Wyścigu Dookoła Włoch byli: Włosi – Michele Scarponi (Lampre – ISD), Ivan Basso (Liquigas – Cannondale), Luksemburczyk Frank Schleck (Radioshack – Nissan – Trek), Czech Roman Kreuziger (Astana) i Hiszpan Joaquim Rodriguez (Katusha). 95. edycja Giro d’Italia rozpoczęła się od trzech etapów rozgrywanych w Danii. Pierwszym z nich była jazda indywidualna na czas w Herning. Wygrał ją Amerykanin Taylor Phinney (BMC Racing Team), a de Gendt zajął 22. miejsce ze stratą 32 sekund. Po dniu przerwy, w której miał miejsce transport do Włoch, rozegrano jazdę drużynową w Weronie. Zespół Vacansoleil – DCM poradził sobie w niej bardzo słabo. Holenderska drużyna uzyskała dopiero 17. czas ze stratą minuty i dziesięciu sekund do Team Garmin – Barracuda. Thomas de Gendt w rankingu był dopiero 86. ze stratą minuty i 24 sekund do Litwina Ramunasa Navardauskasa. Belg jednak nie poddał się i postanowił jechać, jak najbliżej najlepszych kolarzy wyścigu. Pokazał to szczególnie na ósmym etapie z metą na Lago Laceno, gdzie zajął czwarte miejsce, czyli drugie z grupy liderów za Joaquimem Rodriguezem. W klasyfikacji generalnej plasujący się na 22. miejscu de Gendt miał półtorej minuty straty do prowadzącego Kanadyjczyka Rydera Hesjedala (Team Garmin – Barracuda). Wydawało się, że awans do pierwszej dziesiątki to najwięcej, co może osiągnąć Thomas de Gendt.

Początek wielkiego powrotu

Po górskim, 17. etapie z metą w Cortinie d’Ampezzo Belg z Vacansoleil – DCM był już na dziewiątej pozycji w klasyfikacji generalnej. Na wspomnianym odcinku przyjechał na dziewiątym miejscu ze stratą minuty i 22 sekund do pięciu najlepszych zawodników klasyfikacji generalnej – Joaquima Rodrigueza, Ivana Basso, Rydera Hesjedala, Rigoberto Urana i Michele Scarponiego. Po etapie numer 19 Thomas de Gendt zajmował ósme miejsce ze stratą pięciu minut i 40 sekund do lidera Joaquima Rodrigueza i czterech minut do trzeciego Michele Scarponiego. Kolejnego dnia mogło się jeszcze wiele zmienić, bo na kolarzy czekał królewski etap. Do pokonania było pięć górskich premii – Passo del Tonale (2. kategoria), Aprica (3. kategoria), Teglio (3. kategoria), Mortirolo (1. kategoria) oraz finałowa wspinaczka na Passo dello Stelvio na wysokość 2758 metrów. Ostatni podjazd liczył blisko 22 kilometry o nachyleniu przekraczającym 12%. Budowa drogi przez przełęcz została zlecona Carlo Doneganiemu przez dwór austriacki w celu połączenia pozyskanej Lombardii z imperium habsburskim. W 1937 roku we Francji zakończono budowę drogi na Col de l’Iseran, czyli o 12 metrów wyżej niż w przypadku Stelvio, które nie było już najwyżej położoną drogą w Europie. Dodatkowo podczas rozgrywania Giro d’Italia wiosną, pogoda na podjeździe bywa zmienna. Kilkukrotnie warunki atmosferyczne wpływały na zmagania kolarzy, a także przyczyniały się do odwołania rywalizacji. Góra była świadkiem wielu niesamowitych wydarzeń. W 1953 roku zwycięstwo w całym wyścigu zapewnił sobie tutaj Fausto Coppi, w 1972 roku José Manuel Fuente pokonał Eddy’ego Merckxa, w 1980 roku Bernard Hinault odebrał prowadzenie w klasyfikacji Władimiro Panizzie, a w 2005 roku z powodu choroby Ivan Basso stracił 42 minuty.

Rajd po podium

Etap numer 20 Giro d’Italia 2012 był niezwykle emocjonujący. W ucieczce dnia znalazło się dwunastu kolarzy, ale nie było w niej Thomasa de Gendta. Ruszył on dopiero ze zredukowanego peletonu podczas podjazdu na Mortirolo. Razem ze swoim kolegą z zespołu Matteo Carrarą oraz Włochem Damiano Cunego (Lampre – ISD), Estończykiem Tanelem Kangertem (Astana), Hiszpanem Mikelem Nieve (Euskaltet – Euskadi) gonili prowadzącego Szwajcara Olivera Zaugga (Radioshack – Nissan-Trek). Na początku podjazdu na Passo del Stelvio na czele jechali już de Gendt, Cunego i Nieve. Jako pierwszy z czołówki odpadł Włoch, ale wrócił do niej na ponad 13 kilometrów do mety. Chwilę później kolarze wjechali do tunelu. Thomas de Gendt wyjechał z niego jako samotny lider, zostawiając z tyłu Damiano Cunego i Mikela Nieve. Belg po blisko 13-kilometrowej walce z wymagającym podjazdem sięgnął po fenomenalne zwycięstwo. Cunego wyprzedził o 56 sekund, a Nieve o prawie trzy minuty. Najlepszym z faworytów był Joaquim Rodriguez, który pojawił się na szczycie trzy minuty i 22 sekundy za zwycięzcą. Hiszpan jednak umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej, powiększając przewagę do 31 sekund nad Ryderem Hesjedalem. Thomas de Gendt oprócz pięknej wygranej zaliczył spektakularny awans na czwartą pozycję ze stratą dwóch minut i 18 sekund. Co więcej, Belg mógł jeszcze marzyć o podium, gdyż miał tylko 27 sekund straty do trzeciego Michele Scarponiego. Kolejnego dnia na koniec włoskiego wyścigu rozegrano jazdę indywidualną na czas po płaskiej trasie dookoła Mediolanu na dystansie ponad 28 kilometrów. De Gendt miał sporą szansę na wyprzedzenie Scarponiego, od którego lepiej jeździł na czas. Kolarz Vacansoleil – DCM poradził sobie podczas czasówki najlepiej spośród kolarzy z czołówki klasyfikacji generalnej. Zajął piąte miejsce ze stratą minuty i sekundy do Włocha Marco Pinottiego (BMC Racing Team). Scarponi był dopiero 24., tracąc do triumfatora minutę i 54 sekundy. Tym samym spadł z podium końcowej klasyfikacji kosztem de Gendta. Belg wyprzedził Włocha o 26 sekund i zajmując trzecie miejsce, osiągnął największy sukces w karierze. Stracił minutę i 39 sekund do Joaquima Rodrigueza oraz minutę i 23 sekundy do Rydera Hesjedala.

Ciąg dalszy sukcesów

„To trochę niewiarygodne. Jeszcze trzy dni temu walczyłem, aby wskoczyć przynajmniej do pierwszej dziesiątki, a teraz staję na podium. Trzecie miejsce jest zaskakujące, bo to dopiero mój drugi wielki tour. Jestem zachwycony swoją formą, którą złapałem w ostatnim tygodniu. Na czasówce nie było już tak łatwo. Czułem w nogach cały wyścig. Dałem z siebie wszystko i stanąłem na upragnionym podium”. Powiedział dziennikarzom po zakończeniu Giro d’Italia. Nie był to koniec wielkich sukcesów Belga. Na swoim koncie ma zwycięstwa etapowe po samotnych atakach na wszystkich wielkich tourów. W 2016 roku triumfował na Tour de France podczas etapu z metą na Mont Ventoux, kiedy wjazd na finałowy podjazd został skrócony z powodu złej pogody. We Francji triumfował także w 2019 roku, a po triumf etapowy na Vuelta a España sięgnął w 2017 roku. Na swoim koncie ma także zwycięstwa na etapach na Wyścigu Dookoła Szwajcarii (Tour de Suisse), Critérium du Dauphiné i Wyścigu Dookoła Romandii (Tour de Romandie).

Źródło: procyclingstats, naszosie, outsideonline, roadbikeaction, Colin O’Brien „Giro d’Italia. Historia najpiękniejszego wyścigu”

Poprzedni artykułStrade Bianche 2023: Wstępna lista startowa wyścigu
Następny artykułMarianne Vos wróciła na rower
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Mmm
Mmm

Stracił minutę i 39 sekund do Joaquima Rodrigueza oraz minutę i 23 sekundy do Rydera Hesjedala.

To kto wygrał tamto Giro? 😅😅😅😅