Nowy sezon w kolarstwie szosowym powoli się rozpoczyna. Każdy kolejny wyścig przynosi nowe, często niezapomniane historie. Niektóre z nich tak mocno zapadają w pamięć, że wspomina się je po upływie wielu lat. Właśnie takie wydarzenia z kolarskiego peletonu z poprzedniej dekady chcemy Państwu przypomnieć w naszym nowym cyklu.

Wiemy, że sezon kolarski trwa już nawet od stycznia do listopada, więc podczas dziesięciu lat ciekawych etapów i wyścigów było mnóstwo. Dlatego też nasza selekcja została zawężona do tych najważniejszych, a mianowicie – wielkich tourów oraz klasyków zaliczanych do monumentów.

Nie brakuje relacji i wspomnień z wybitnego rajdu Chrisa Froome’a na Giro d’Italia 2019, sensacyjnego triumfu Chrisa Hornera na Vuelta na Espana 2013 czy spektakularnego wejścia na kolarskie salony przez Tadeja Pogacara na Tour de France 2020. Przypomnimy także wielki wyczyn Petera Sagana, jakim było zdobycie tytułu mistrza świata trzy razy z rzędu. Nie zabraknie także polskich akcentów, czyli zwycięstw Michała Kwiatkowskiego na Tour de France 2020 oraz na Mediolan – San Remo 2017. Mamy nadzieję, że wraz z lekturą naszego cyklu Państwo na nowo będą mogli przeżyć te niezapomniane momenty i emocje.

Chronologiczne zaczynamy od Tour de France 2011, gdzie głównie skupimy się na emocjonującym 18. etapie. Będzie to poniekąd rodzinna historia, gdyż jej bohaterami są doskonale znani kolarskim kibicom bracia Schleck. 21 lipca 2011 roku po zwycięstwo na Galibier po samotnym ataku sięgnął Andy, a drugi był Frank. To wszystko dzięki niekonwencjonalnej strategii drużyny Leopard Trek.

O dwóch braciach z Luksemburga

Kilka lat temu Luksemburg miał swoich kolarskich bohaterów. Byli nimi bracia Schleck, którzy swoimi występami nawiązywali do sukcesów Françoisa Fabera, zwycięzcy Tour de France w 1909 roku. To oni razem ze swoją grupą Leopard Trek w 2011 roku sprawili, że 18. etap „Wielkiej Pętli” zapisał się w historii złotymi zgłoskami. Niesamowicie trudny odcinek z metą na Col du Galibier wygrał Andy Schleck po zaplanowanym samotnym ataku, a jego starszy brat Frank zajął drugie miejsce, będąc najlepszym z grupy faworytów, czyli najwyżej sklasyfikowanych kolarzy w klasyfikacji generalnej.

W 2004 roku niespełna 20-letni Andy Schleck został stażystą w grupie Team CSC. Wówczas kolarzem tej ekipy był już jego o pięć lat starszy brat Frank. Obydwaj mieli dobre warunki fizyczne dla górali, czyli byli szczupli i wysocy. Byli także utalentowani, a do wysokiego szczebla w kolarstwie dotarli także dzięki wielu treningom. W światowej czołówce byli przez ponad dziesięć lat, zawsze reprezentując tę samą grupę.

Jako pierwszy po sukcesy sięgnął Frank. Starszy ze Schlecków w 2006 roku wygrał prestiżowy klasyk Amstel Gold Race oraz 15. etap Tour de France. W zawodowej karierze sięgnął po 19 zwycięstw, oprócz wspomnianych zwyciężył także odcinki Wielkiej Pętli 2009 i Vuelta a España 2015. W 2010 roku triumfował w Wyścigu Dookoła Szwajcarii (Tour de Suisse), a rok później stanął na najniższym stopniu podium Tour de France. Andy Schleck ma na swoim koncie 11 triumfów.

Jego wyniki są jednak bardziej wartościowe niż w przypadku brata. W 2007 roku zakończył Giro d’Italia na drugim miejscu, tylko za Włochem Danilo de Lucą. Dwa lata później wygrał zaliczany do monumentów Liège – Bastogne – Liège oraz zajął drugą pozycję na Tour de  France. Na tym samym wyścigu był najlepszym młodzieżowcem, ale w klasyfikacji ogólnej przegrał aż o ponad cztery minuty z Alberto Contadorem. Luksemburczyk i Hiszpan na wielu wyścigach dotrzymywali sobie kroku na podjazdach i reagowali na swoje ataki.

Tak było też podczas kolejnej edycji Tour de France.Contador i Schleck ponownie rywalizowali o zwycięstwo. Luksemburczyk z grupy Saxo Bank już na drugim etapie zaliczył poważny upadek na zjeździe, ale mimo obrażeń dojechał do mety i kontynuował wyścig. Szybko wrócił także do walki w klasyfikacji generalnej. Wygrał górski, ósmy etap z metą na Morzine – Avoriaz i tego samego dnia został liderem.

Na odcinku numer 15 zanotował stratę i musiał oddać koszulkę lidera Alberto Contadorowi, ale był tylko osiem sekund za nim. Na początku trzeciego tygodnia touru wygrał etap z metą na Col du Tourmalet, pokonując na finiszu Contadora. Do końca Tour de France nie zdołał już odebrać prowadzenia Hiszpanowi. Zwycięstwo otrzymał jednak po pewnym czasie, ponieważ Contador został zdyskwalifikowany za stosowanie klenbuterolu. Jednak sam Andy Schleck przyznaje, że nie liczy się dla niego ten triumf, bo nie wywalczył go podczas ścigania i nie wjechał w żółtej koszulce do Paryża.

Trudne przygotowania do Wielkiej Pętli

Sezon 2011 nie rozpoczął się zbyt dobrze dla Andy’ego Schlecka. Wyniki Luksemburczyka nie były zadowalające. Najlepszym z nich było trzecie miejsce na Liège – Bastogne – Liège, gdzie na finiszu bracia Schleck przegrali z Belgiem Philippem Gilbertem (Omega Pharma-Lotto). Ósma pozycja na Wyścigu Dookoła Kalifornii (Amgen Tour of California), 19. na Tour de Suisse, 12. na Wyścigu Dookoła Kraju Basków (Vuelta a Pais Vasco), czy 41. na Tirreno – Adriatico nie napawały optymizmem przed Tour de France.

Ostatnim akcentem przed francuskim wyścigiem były mistrzostwa Luksemburga. W braterskim pojedynku nieznacznie lepszy okazał się Frank. Jednak na Tour de France miał być on pomocnikiem swojego młodszego brata, który przystępował do rywalizacji jako lider grupy Leopard Trek. Na starcie stanął także Alberto Contador, gdyż jego sprawa dopingowa nie została jeszcze zamknięta. Udział Hiszpana w wyścigu nie był pewny, ale mimo wszystko był on faworytem bukmacherów do zwycięstwa. Nie licząc Contadora, to największym kandydatem do triumfu był Andy Schleck.

Na 98. edycję Tour de France organizatorzy przygotowali trudną i niezwykle ciekawą trasę. Już drugiego dnia wyścigu rozegrano drużynową jazdę na czas, w której Leopard stracił zaledwie cztery sekundy do Team Garmin – Cervélo. Czwarty etap zakończył się na krótkim, ale wymagającym podjeździe na Mur de Bretagne. Wygrał jeden z faworytów do końcowego triumfu, Australijczyk Cadel Evans (BMC Racing Team). Frank Schleck nie zanotował strat, ale Andy przyjechał na metę osiem sekund za najlepszymi. Duże zmiany miały miejsce na dziewiątym odcinku, kiedy z dużą przewagą przyjechała ucieczka. Wygrał Hiszpan Luis Leon Sanchez (Rabobank Cycling Team), a drugi Francuz Thomas Voeckler (Team Europcar) został nowym liderem. Frank i Andy Schleck zajmowali odpowiednio czwartą i piątą pozycję.

Ciekawie było także na 12. etapie z metą na Luz Ardiden. Finałowy podjazd poprzedzał legendarny Col du Tourmalet. Z ucieczki triumfował Hiszpan Samuel Sanchez (Euskaltel – Euskadi). Frank Schleck zyskał 20 sekund nad Ivanem Basso, Cadelem Evansem i Andym Schleckiem. Tym samym został wiceliderem zmagań, a pozycję lidera obronił Thomas Voeckler. Drugi tydzień wyścigu zakończył się ponad 15-kilometrową wspinaczką na Plateau De Beille. Jako pierwszy na szczycie zameldował się uciekinier Belg Jelle Vanendert (Omega Pharma-Lotto), a z faworytów jedynie dwie sekundy nadrobił Andy Schleck, który kilkukrotnie atakował. Pod adresem braci z Luksemburga pojawiły się komentarze, że jeżdżą zbyt zachowawczo i nie potrafią zdominować wyścigu. „Tak czy owak, krytyka mi nie przeszkadza, bo oznacza ona, że ludzie o mnie nie zapomnieli.” Mówił Andy Schleck, wspominając wyścig po latach. Na kolejną wielką bitwę faworytów przyszła pora na 18. etapie.

Trasa z Pinerolo, gdzie zakończył się poprzedni etap, na Col du Galibier liczyła 189 kilometrów. Oficjalnie rywalizacja kończyła się w alpejskim kurorcie Serre Chevalier, ale tak naprawdę meta zlokalizowana była na szczycie legendarnego podjazdu liczącego prawie 23 kilometry. Col du Galibier pojawił się na Tour de France po raz pierwszy w 1911 roku, kiedy udało się w ostatniej chwili dokończyć drogę na szczyt. Sto lat później kolarze wspinali się na Galibier po raz 57., ale dopiero pierwszy raz mieściła się tam meta.

Tym samym na wysokości 2645 metrów nad poziomem morza zlokalizowany został najwyższy w historii finisz Tour de France. Nie była to jedyna trudność dnia, bo wcześniej kolarze musieli pokonać inne podjazdy najwyższej kategorii – Col Agnel (dł. 23,8 km, wys. 2733 m) i Col d’Izoard (dł. 14,1 km, wys. 2354 m). Etap ten można określić prawdziwym alpejskim klasykiem.

Zespół Leopard Trek, na czele z Andym Schleckiem miał pewien plan, który można było nazwać szalonym. Kolarz powiedział do swojego kolegi z zespołu Stuarta O’Grady’ego: „Czuję się mocny, ale jeszcze tego nie pokazałem, więc na głównym etapie alpejskim dość wcześnie rozpocznę ucieczkę. Nie będę czekał na Galibier, zaatakuję już na Izoard. Jeśli na szczycie będę miał minutę przewagi i dostanę pomoc w dolinie, to wytrwam z przodu do mety”. Schleck był pewny siebie i już kilka dni przed etapem mówił o swoim planie. Częścią tego projektu miał być także Belg Maxime Monfort, który miał jechać w ucieczce, a potem wspomóc Schlecka w dolinie. „Gdy Kim Andersen (dyrektor sportowy) przedstawił mi go, nie uwierzyłem. Przecież to jak z Playstation. Współczesne kolarstwo tak nie działa”.

Decydujące rozdanie

Etap numer 18 rozpoczął się w bardzo szybkim tempie, a w ucieczce udało się znaleźć Monfortowi i Joostowi Posthumie, więc pierwsza część planu była wykonana. Cały odjazd liczył szesnastu zawodników. Na Col du Izoard miał miejsce atak Andy’ego Schlecka, za którym nie ruszył żaden z rywali – Dokładnie wiedziałem, na którym zakręcie zaatakuję – mówił później.

Potem na lidera zespołu czekał już Posthuma, który pomógł Schleckowi trochę odpocząć. Następnie przyszło zadanie Maxime’a Monfort, który, aby dać się dogonić koledze z ekipy musiał się praktycznie zatrzymać. Belg i Luksemburczyk dogonili grupę pościgową, w której jechali Nicolas Roche, Dries Devenyns i Jegor Silin. Samotnie prowadził Maksim Igliński. Na 30 kilometrów przed metą Kazach został dogoniony. Na 17 kilometrów przed szczytem odpadł Monfort, a na czele zostali tylko Schleck, Roche i Igliński.

Kolarz z Luksemburga zostawił rywali i został sam na sam z górą, wygrywając pewnie etap po wspaniałym samotnym ataku. Daleko za jego plecami walczyli inni faworyci, którym także zależało na niwelowaniu różnicy. Na ostatnich metrach z grupy liderów najsilniejszy był Frank Schleck, który stracił ponad dwie minuty, więc bracia zanotowali dublet. Koszulkę lidera utrzymał Thomas Voeckler, ale młodszy ze Schlecków miał zaledwie 15 sekund straty.

Odrobił ją już kolejnego dnia na kolejnym alpejskim odcinku, tym razem z metą na Alpe d’Huez. Andy Schleck nie cieszył się długo z prowadzenia, bo podczas jazdy indywidualnej na czas, która nie była jego specjalnością, przegrał o dwie i pół minuty z Cadelem Evansem, czyli późniejszym triumfatorem wyścigu. W końcowej klasyfikacji Schleck stracił do Australijczyka minutę i 34 sekundy, a podium uzupełnił jego brat. W Wielkiej Pętli Andy wystartował jeszcze w 2013 i 2014 roku, ale nie założył już nigdy żółtej koszulki. Triumf na Galibier był jego ostatnim zwycięstwem w karierze. Po trzecim etapie Tour de France 2014 wycofał się z wyścigu z powodu kontuzji kolana. Kilka miesięcy później jako niespełniony kolarz w wieku 29 lat zakończył karierę – Nie planowałem takiego finału. Nie jestem w stanie dłużej jeździć. Decyzję podjęło za mnie kolano – powiedział na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.

Źródło: R. Moore „Tour de France. Etapy, które przeszły do historii”, Kraków 2018, Naszosie.pl, ProCyclingStats.com, VeloNews.com, CyclingWeekly.com, Rowery.org

Poprzedni artykułSzosowe Mistrzostwa Polski 2023 odbędą się w Ostrołęce
Następny artykułZaprezentowano drużynę HRE Mazowsze Serce Polski [wypowiedzi]
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
wentyl
wentyl

ciekawa idea, oby tak dalej!

Maciej
Maciej

mój 1 etap na tdf z poziomu roweru, 200 tys ludzi na ” galibierce” i Andy na solo..zachorowałem na tury i poszło…10xtdf 7xgiro i 3vuelty głównie trzecie tygodnie…

Maciej
Maciej

giro było 8 razy…napiszczie o Stelvio 2014 czyli eroismo di ciclismo jak napisali następnego dnia w gazetta delle sport..