fot. Trek-Segafredo

Elisa Longo Borghini i Gaia Realini zostały bohaterkami 3. etapu UAE Tour kobiet. Obie Włoszki wspólnie przekroczyły linię mety.

Po dwóch płaskich etapach, trzeciego dnia rywalizacji na zawodniczki w końcu czekało jakieś poważniejsze wyzwanie. Jebel Hafeet – najbardziej charakterystyczny podjazd UAE Tour dla panów, znalazł się bowiem także na trasie przygotowanej w tym roku dla pań. W dodatku podjazdu ani nie skrócono, ani nie poprowadzono po którejś z łagodniejszych stron wzniesienia. Jedyna różnica w porówaniu do etapu, którego trasę w zeszłym sezonie mieli przejechać kolarze męskiej elity, polegała na tym, że rozpoczynając wspinaczkę zawodniczki miały mieć w nogach 96, zamiast 137 kilometrów jazdy po niemal całkowicie płaskim terenie.

Oglądając męskie etapy z metą na Jebel Hafeet, zazwyczaj obserwowaliśmy jeden schemat – rozgrywka między faworytami rozpoczynała się dopiero na samym wzniesieniami. Tym razem emocje zaczęły się już zdecydowanie wcześniej. Boczny wiatr spowodował, że problemy szybko zaczęły mieć najmocniejsze zawodniczki.

Jako pierwsza, na około 60 kilometrów przed metą, z tyłu została Marta Cavalli. Początkowo jej strata nie była duża. Gdy 20 km później rozpoczynała się transmisja telewizyjna, dzięki mocnej pracy koleżanek z FDJ jej grupa miała zaledwie 40 sekund straty do peletonu. Wtedy jeszcze istniała niemała szansa, że wkrótce wszystko się połączy, a Włoszka będzie w stanie włączyć się w walkę o zwycięstwo w całym wyścigu.

W życie miał wejść jednak zdecydowanie inny scenariusz. Peleton zamiast się połączyć – podzielił się jeszcze bardziej, a w grupie, która została z tyłu, znalazła się między innymi Liane Lippert. Strata Niemki do peletonu zaczęła rosnąć bardzo szybko – już po pięciu kilometrach wynosiła pół minuty – na tym etapie strata Cavalli wynosiła już półtorej minuty. Obie zawodniczki nie zdołały dołączyć do peletonu przed Jebel Hafeet.

Kolejne roszady miały miejsce już na ostatnim podjeździe. Wśród zawodniczek, które właśnie tam straciły kontakt z czołówką była Agnieszka Skalniak-Sójka, która swoje zadanie wykonała już nieco wcześniej. Jako zawodniczka, która po poprzednim etapie zdobyła koszulkę dla liderki klasyfikacji lotnych premii, wykonała swoje zadanie – dziś zdobyła na finiszach sześć punktów i umocniła się na swojej pozycji.

Daleko przed zawodniczką rozpoczynającą swoją przygodę z Canyon-SRAM dość szybko wyklarowała się niewielka, ośmioosobowa czołówka, w której składzie znalazły się
Esmee Peperkamp, Anna Shackley, Mikayla Hayley, Elise Chabbey, Silvia Persico, Soraya Paladin, a także Gaia Realini i Elisa Longo Borghini.

To właśnie te dwie ostatnie – dwie Włoszki z Trek-Segafredo miały zdominować dzisiejszy etap. Obie, a zwłaszcza 21-letnia Realini, przez cały czas pozostawały z przodu peletonu i nadawały tempo, które sprawiało, że grupka cały czas się pomniejszała. Na 6 km przed metą na ich kole była w stanie utrzymywać się jedynie Peperkamp – kilometr później i Holenderka musiała spasować.

Walka o zwycięstwo rozstrzygnęła się więc między zawodniczkami amerykańskiej ekipy, choć „walka” nie jest tu być może najlepszym słowem. Włoszki wjechały bowiem na metę wspólnie ciesząc się ze zwycięstwa, które zgodnie ze statystycznym obowiązkiem trzeba przypisać starszej z nich, ponieważ kreskę przekroczyła minimalnie wcześniej.

Na bój o trzecie miejsce trzeba było poczekać ponad minutę. Z grupki, która utworzyła się za Realini i Longo Borghini kilkadziesiąt metrów przed metą zaatakowała Persico, która urwała się pozostałym zawodniczkom i tym samym uzupełniła etapowe podium. Tuż za jej plecami kreskę przekroczyła Peperkamp, natomiast kolejne miejsca zajęły Harvey, Merino, Shakley, Chabbey i Paladin.

Wyniki 3. etapu UAE Tour kobiet

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykułTour of Oman 2023: Tim Merlier na początek
Następny artykułKamil Małecki: „Wierzę, że niedługo przekroczę linię mety jako pierwszy” [wywiad]
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments