fot. Q36.5

Kamil Małecki ma za sobą debiutancki start w drużynie Q36.5 Pro Cycling Team. Zimą nastąpił dla niego niespodziewany obrót spraw i nagle znalazł się w drugiej, a nie w trzeciej dywizji, jak miało być pierwotnie. Z tej okazji połączyliśmy się z nim przez telefon, ponieważ aktualnie przebywa na południu Hiszpanii, gdzie w najbliższych dniach będzie startował w wyścigach. 

Kamil, jesteś już po pierwszym wyścigu w barwach Q36.5. Jak się czujesz w tej drużynie? 

To jest dla mnie ogromna zmiana i czuję się w tej drużynie bardzo dobrze – wszyscy są bardzo pomocni, przyjaźni i profesjonalni. Jestem szczęśliwy, że dostałem taką szansę i z dumą reprezentuję jej barwy.

Wszystko potoczyło się tak, że gdybyś został w drużynie Lotto Dstny, to ścigałbyś się na tym samym poziomie, czyli w drugiej dywizji. 

To prawda, dlatego tak bardzo cieszę się, że zostałem na tym samym poziomie. Nasz kalendarz wygląda bardzo obiecująco, więc myślę, że będę miał szansę pokazać się w bardzo fajnych wyścigach. Dzięki temu mogę dalej się rozwijać.

Masz wrażenie, że po tym wszystkim, co ostatnio przeszedłeś, zaczął wreszcie wiać dla ciebie nieco korzystniejszy wiatr? 

Mam nadzieję, że to jest początek czegoś lepszego. Przeszedłem dużo w swoim życiu i nie chcę teraz do tego wracać – co było to było. Mam nadzieję, że teraz ta ciężka praca, którą wykonałem w ciągu ostatnich dwóch lat, zacznie się rekompensować i że to będzie dla mnie naprawdę udany sezon. Chciałbym pokazać, że pomimo wszystkich kontuzji i problemów zdrowotnych, które miałem, mogę wrócić do swojego dawnego poziomu, a nawet być jeszcze lepszym.

W drużynie Q36.5 jest Szymon Sajnok, z którym świetnie się znacie, ale czy poza nim jest ktoś jeszcze, z kim już wcześniej przecinały się twoje kolarskie ścieżki? 

Tak, w Lotto-Soudal dwa lata ścigałem się z Filippo Concą, a poza nim znam jeszcze Joey Rosskopfa, z którym byliśmy razem w CCC. Kilka osób z obsługi również kojarzę. To fajnie, że nie wszedłem do całkowicie nieznanego środowiska. Zostałem świetnie przez wszystkich przyjęty i to było bardzo miłe. Fajne jest też to, że dyrektorem sportowym jest Piotr Wadecki, bo zawsze mogę do niego zadzwonić, zapytać o coś i porozmawiać po polsku. Akurat teraz jestem w Hiszpanii, gdzie nie ma żadnych Polaków, bo Szymon jest na torowych mistrzostwach Europy, więc rozmawiam głównie po angielsku, ale na szczęście w trakcie pobytu w Lotto-Soudal sporo się nauczyłem tego języka.

fot. Q36.5 Pro Cycling Team
Jak podsumowałbyś start w Saudi Tour od strony sportowej? 

To był mój pierwszy raz w Arabii Saudyjskiej. Myślę, że ten wyścig był dla naszej drużyny całkiem udany i pokazaliśmy się z dobrej strony. Staraliśmy się być z przodu i osłaniać naszych liderów. Czasami było bardzo wietrznie i to stwarzało niebezpieczne sytuacje, ale ogólnie organizacja stała na wysokim poziomie. Na ostatnim etapie byłem w odjeździe i starałem się walczyć do końca, ale niestety peleton złapał mnie 1800 metrów przed metą. Musiałbym mieć przynajmniej 30 sekund przewagi, żeby samotnie dojechać do mety. Moje nogi nie są jeszcze w pełni takie, jakbym chciał – jest jeszcze trochę pracy do wykonania. Mam nadzieję, że wraz z kolejnymi wyścigami moja forma będzie rosła. Czuję dużą różnicę na plus w porównaniu z poprzednim rokiem, moje ciało jest coraz silniejsze i wierzę głęboko w to, że niebawem przekroczę linię mety jako pierwszy.

W poniedziałek wystartujesz w wymagającym wyścigu z odcinkami szutrowymi Clásica de Jaén. Jakie jest twoje nastawienie przed tym startem?  

Tak, wyścig jest bardzo trudny – ma około trzech tysięcy metrów przewyższenia, odcinki szutrowe, jest dużo krótszych, ale niełatwych podjazdów. Zapowiada się wymagające ściganie i z tego, co widziałem lista startowa też jest bardzo mocna. Mam nadzieję, że uda mi się tam pokazać z dobrej strony, bo lubię tego typu wyścigi. W Clásica de Almeria będziemy na pewno jechać na naszego sprintera Matteo Moschettiego, bo jest duża szansa, aby zajął bardzo dobre miejsce, a nawet wygrał. Na pewno damy z siebie wszystko i będziemy się starali zrobić dobry wyścig. Potem nie wracam do domu, tylko zostanę dwa-trzy dni dłużej w Hiszpanii i prosto stamtąd polecę do Francji na etapówkę Tour des Alpes Maritimes et du Var.

Dalsze starty masz zaplanowane czy jeszcze nie? 

Na razie decyzje będą zapadały z wyścigu na wyścig. Na pewno wiosną będę jeździł dużo klasyków w Belgii. Na koniec lutego wystartuję w Kuurne-Bruksela-Kuurne i w Le Samyn, a później zobaczymy. Z tego, co widziałem w swoim programie startów, to wiosną mam więcej wyścigów jednodniowych, a dopiero gdzieś mniej więcej w połowie sezonu będę startował w wyścigach etapowych.

fot. Q36.5 Pro Cycling Team
Na zakończenie zapytam, jak przesiadka z Ridleya na Scotta? 

Szczerze mówiąc cały czas szukam jeszcze swojej pozycji, bo reszta chłopaków miała możliwość pojeżdżenia na tym rowerze wcześniej – ja otrzymałem go dopiero w styczniu. Ogólnie rower jest świetny – bardzo szybki, sztywny i jestem zadowolony. Osprzęt SRAM też mi odpowiada, tylko muszę przyzwyczaić się do klamkomanetek, bo są trochę większe od tych, na których jeździłem poprzednio. Zmiana biegów też jest trochę inna, ale już się do tego przywykłem – najważniejsze, że wszystko działa perfekcyjnie.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

Poprzedni artykułUAE Tour kobiet 2023: Elisa Longo Borghini wygrywa królewski etap
Następny artykułTelenet Superprestige 2022/23: Ceylin del Carmen Alvarado i Eli Iserbyt triumfują na zakończenie cyklu
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments