fot. Dariusz Krzywański

Swoją pracą na ostatnich kilometrach wygrała wyścig w sercach wielu kibiców – walczyła bowiem sama jak lwica przeciwko koalicji ATOMu, a w kluczowej akcji wiozła na kole jedną z rywalek. Nie udało się wygrać, ale to srebro z pewnością smakuje jak złoto.

Dorota Przęzak to zawodniczka TKK Pacific Nestle Fitness Toruń. Ma 25 lat, w swojej szosowej karierze nie odnosiła dotychczas głośnych sukcesów na arenie międzynarodowej. W dniu wczorajszym znalazła się jednak na ustach sporej części fanów kolarstwa w Polsce, bowiem do samego końca walczyła o złoty krążek uciekając przed bardziej utytułowanymi zawodniczkami z zagranicznych ekip czy wielkiej sile kolarek ATOMu Deweloper Pościellux.pl Wrocław.

Jak wrażenia po tym medalu?

Powiem szczerze nadal to do mnie nie dociera, bo naprawdę jest to piękna chwila. To jest ciężkie do opisania, bo nie spodziewałam się tego, myślę, że wiele osób tak mogło powiedzieć, ale ciężką pracą można dojść do wszystkiego, wiarą w siebie, nie tylko z mojej strony, ale i z całego klubu, od koleżanek, bo wiem, że jesteśmy w stanie walczyć. Wiadomo, Mistrzostwa Polski są jedynym takim wyścigiem w roku, bardzo specyficznym. Są ciężkie do przewidzenia – na starcie każdy staje w pełni gotowy, żeby walczyć, a tak naprawdę różnie się może ułożyć, bo jest większy dystans, niż mamy na co dzień okazję się ścigać, na starcie były 43 stopnie [w cieniu około 33, ale tego kolarki miały jak na lekarstwo – przyp. red.], więc jest bardzo, bardzo ciepło. Trzeba jeść, pić, zachować jak najdłużej zimną krew, acz jak wiadomo w ferworze walki ciężko o to. Marzyłam o tym, ale się tego nie spodziewałam, jakby mi ktoś to powiedział wczoraj to brałabym w ciemno.

Przejdźmy chronologicznie przez ten wyścig. Spodziewałaś się, że już pierwsza akcja pójdzie na metę?

Powiem tak szczerze, że byliśmy tutaj na rekonesansie trasy już wcześniej kilka razy, więc wiedziałam co nas czeka i zastanawiałam się jak można ten wyścig dobrze rozegrać. Z pewnością byłyśmy jedną z dwóch drużyn, które były najliczniejsze, ale wiadomo, to są Mistrzostwa Polski i inne, pojedyncze zawodniczki z zagranicy są też bardzo mocne, reprezentują wysoką klasę, nie można ich lekceważyć.

Peleton jest mniejszy niż zazwyczaj, bo około 40 nas startowało, zazwyczaj startujemy z juniorkami, więc to też jest całkowicie inna rozgrywka. Miałam wewnętrzny dylemat jak to pojechać, jak pójdzie… Powiem szczerze mówiłam sobie tylko, że jak będzie szczęście to będzie dobrze. Dzisiaj to szczęście się pojawiło.

Znalazłaś się w grupie, w której była potężna przewaga liczebna ATOMu, zasadniczo skoczyłaś do przodu tylko raz, po medal. Wiedziałaś, że to jest właśnie ten moment? Co sprawiło, że tak odczytałaś wyścig?

Powiem szczerze, że dzisiaj po prostu miałam taki dzień, że słuchałam wnętrza siebie, też trener z auta mi podpowiadał jak to rozegrać, bo jestem taką zawodniczką czasami troszkę zbyt eksplozywną, więc pomógł mi zachować zimną krew, bo to jest czasami bardzo ważne. W sumie potoczyło się dobrze, wiadomo, nie jest to pierwsze miejsce, ale myślę, że po tym wszystkim srebro biorę w ciemno.

Uciekając już we dwójkę nie dostawałaś zmian. Wiedziałaś, że jedziesz po drugie miejsce czy gdzieś w głowie miałaś ten cień nadziei, że da się powalczyć, że można coś zrobić?

Powiem tak – można powiedzieć, że to był pojedynczy odjazd, bo tak naprawdę to zawodniczka nie dawała mi żadnych zmian, więc stwierdziłam, że wszystko albo nic. Jeśli bym tam wróciła to przewaga liczebna rywalek plus kolarki z zagranicy generalnie nie dawały mi nadziei. To była moja szansa, impuls chwili, myślałam sobie „a co mi szkodzi” i najwyżej nie wyjdzie.

Pojechało, potem trzeba było się skupić, żeby dojechać, obserwowałam jak wyglądała sytuacja z tyłu, jak dogoniłam [Wiktorię] to nie dostałam żadnej zmiany, spodziewałam się tego. Pomyślałam – „tu i teraz” – i w sumie zobaczymy co będzie potem, metą się nie przejmowałam, jadę po medal, nieważne jaki, jak to się skończy zobaczymy. Pod koniec ta przewaga była koło minuty, 50 sekund, 40, więc po prostu jechałam tyle co fabryka dała.

Komu chciałabyś podziękować za swoją drogę do tego medalu?

Tak naprawdę to ja tylko wyszłam na to podium, ale za tym sukcesem stoi sztab ludzi. Tu przy dekoracji nie było ich wszystkich, to są lata pracy. Tu na wyścigu wszystko mamy perfekcyjnie przygotowane, upał, a obsługa spisała się na medal, bidony, żele, wszystko. Na pewno chciałabym podziękować trenerowi Leszkowi Szyszkowskiemu, panu mechanikowi Hubertowi Czarneckiemu, Karolowi Szyszkowskiemu – tak naprawdę dzień w dzień muszą znosić nasze humory, lepszy dzień, gorszy, a wiadomo, że praca z kobietami jest ciężka. Tak samo na wyjazdach wspiera nas Ania Sagan, przyjechał do nas Michał Szyszkowski, syn trenera. Był z nami Tadeusz Krześlak, rodzice Karoliny Karasiewicz, więc jak widać jest to sukces całego zespołu. Bez dziewczyn nic by nie było, my razem trenujemy, by zdobywać jak najlepsze laury i mieć z tego satysfakcję. To srebro nie jest tylko moje, ale całej srebrnej drużyny.

Rozmawiał Jakub Jarosz

Zapowiedź całych Mistrzostw Polski 2022
Wszystkie artykuły dotyczące Mistrzostw Polski 2022

Poprzedni artykułMistrzostwa Polski 2022: Relacja tekstowa i wideo z 5. dnia zawodów [na żywo]
Następny artykułMarta Jaskulska: „Skupiłam się by bezpiecznie przejechać wyścig, bez niespodzianki przed Giro”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments