Obecny sezon jest już ostatnim w długiej i obfitującej w sukcesy karierze Philippe Gilberta (Lotto Soudal). Tym bardziej cieszy, że utytułowany Belg zwycięstwem w zakończonym w niedzielę wyścigu 4 Jours de Dunkerque zdołał przerwać posuchę, która trwała od września 2019 roku.
Jeśli 39-letni kolarz Lotto Soudal, na modłę Alejandro Valverde, nie odłoży jeszcze na jakiś czas swoich planów przejścia na sportową emeryturę, jego marzenie o odniesieniu triumfu we wszystkich pięciu monumentach już nigdy nie stanie się rzeczywistością. Umknęło mu Milano-Sanremo, jeszcze raz potwierdzając, że najprostszy do ukończenia z wielkich klasyków jest jednocześnie najtrudniejszym do wygrania. Nie przekreśla to jednak imponującego dorobku Gilberta, który pamiętany będzie jako wybitny specjalista od pagórkowatych wyścigów jednodniowych, a jego sezon 2011 jako jeden z najbardziej dominujących w historii dyscypliny.
Na tym tle nie sposób było nie zauważyć, że w ciągu ostatnich dwóch sezonów 39-letni Belg był cieniem samego siebie sprzed kilku lat, mierząc się co krok z różnego rodzaju trudnościami. Gilbert potwierdził to w wywiadzie udzielonym po zakończeniu francuskiego wyścigu etapowego, jednocześnie podkreślając, że zwycięstwo po takiej przerwie ma jeszcze słodszy smak.
To zwycięstwo naprawdę mnie poruszyło przez wzgląd na trudności, z którymi mierzyłem się w ostatnich latach. Momentami było bardzo trudno, ale cieszę się, że jestem w stanie znowu wygrywać,
– powiedział po zakończeniu 4 Jours de Dunkerque Philippe Gilbert.
Przypomnijmy, że ścigający się w barwach Lotto Soudal Belg wygrał zarówno 3. etap, jak i klasyfikację generalną zakończonej w niedzielę imprezy. Plany jego najbliższych startów obejmują udział w lipcowym Tour de France.