Brzmienie nazwiska Yvesa Lampaerta zachęciło komentatorów 119. edycji wyścigu Paryż-Roubaix do ciągnących się przez wiele kilometrów żartów na temat jego kociej natury. Do czasu, aż szans na walkę o podium w trzecim monumencie kolarskiego kalendarza pozbawił zawodnika ekipy Quick-Step Alpha Vinyl nieuważny widz.
Niewielki dystans dzielący kibiców i głównych aktorów rozgrywanych na szosie pojedynków stoi za niepowtarzalną atmosferą, jaka towarzyszy wyścigom kolarskim. Z perspektywy ich uczestników, stojący na poboczach fani są jednak w takim samym stopniu wsparciem, co zagrożeniem. Widzieliśmy to w pierwszych dniach ubiegłorocznej edycji Wielkiej Pętli i zobaczyliśmy to w niedzielę, w ścisłym finale Piekła Północy.
Krótki kontakt z oklaskującym spektakl widzem wystarczył, by wytrącić Yvesa Lampaerta (Quick-Step Alpha Vinyl) z równowagi i pozbawić Belga szans na walkę o podium wyścigu.
🗣 "Oh my word, oh no!"
Horror moment as Yves Lampaert collides with a fan, denying him a podium at #ParisRoubaix 💔 pic.twitter.com/37CEfGSZs0
— Eurosport (@eurosport) April 17, 2022
Takie sytuacje nie powinny mieć w wyścigach miejsca. Wielka szkoda, że tak się stało,
– powiedział Yves Lampaert, nie kryjąc rozżalenia.
Chciałem ściąć zakręt w prawo, kibice w takich momentach zazwyczaj się cofają. Ten mężczyzna zamiast tego wyciągnął rękę, uderzając w moje ramię. W rezultacie straciłem kontrolę nad rowerem i nie byłem w stanie uniknąć upadku,
– zrelacjonował przebieg niefortunnego zdarzenia 31-letni Belg.
Jeśli nie masz żadnego pojęcia o kolarstwie, powinieneś zostać w domu.
Jednocześnie Lampaert, który na tym etapie rywalizacji ścigał Dylana van Baarle (INEOS Grenadiers) wraz z Matejem Mohoricem (Bahrain Victorious), zdawał sobie sprawę, że najniższy stopień podium był najlepszym rezultatem, na jaki tego dnia mógł liczyć.
Byłem u kresu sił. Powiedziałem to Mohoricowi. Byłbym naprawdę szczęśliwy, mogąc stanąć na najniższym stopniu podium,
– przyznał.
Podejrzewam, że ten facet po prostu bardziej gapił się w kamerę, żeby dobrze wypaść na wizji, a sam wyścig interesował go tylko pod tym kątem. Gdyby patrzył na kolarzy, to instynktownie by się odsunął. To niestety coraz większa zmora kolarstwa, a raczej tych najsłynniejszych medialnie wyścigów. Tak – ludzie, którzy tylko chcą wyszczerzyć zęby do kamery, pozdrawiając jeszcze przy tym babcie i dziadków, powinni zostać w domu, albo odwiedzać babcie.
Parcie na szkło, to domena pustaków i debili którzy chcą zaistnieć na kilka sekund !
Takich powinno się zamykać !!
Sam podążam wielokrotnie za peletonem, zabieram rodzinę jest nas sześcioro, dbam o bezpieczeństwo własne, swoich dzieci i kolarzy. Wiem ile się denerwuję na tych co własne pokonanie na rowerze 10km utożsamiaję z atmosferą wyścigu. Ale tutaj obiektywnie patrząc, nie do końca winiłbym tego kibica. Stał dość dalego od kostki, nie klepał gościa po łbie, nie polewał wodą. Tutaj wystąpił zbieg dość niefortunnych zdarzeń. Równie dobrze można by kolarzom zarzucić, że nie jechali odcinka brukowanego tylko szli na uproszczenie, mijali kostkę strefą … no właśnie tą zarezerwowaną dla dopingujących. Myślę, że zagapił się kibic i zagapił się kolarz i stało się.
Oboje dali ciała.
Kibic nadal będzie trenował klaskanie a kolarz kolarstwo. Komu będzie łatwiej trudno powiedzieć…😎