fot. ASO / Alex Broadway

Niesamowicie modnym i nośnym tematem ostatnimi czasy stało się mówienie o Słowenii jako o wielkiej kolebce mistrzów i państwie, w którym kolarstwo jest na jakimś niebotycznym poziomie. Jak to się zaczęło? Jak to realnie wygląda? Spróbujmy przyjrzeć się na spokojnie.

Słowenia to liczący 20 273 km² kraj, który uzyskał niepodległość w 25 czerwca 1991 po rozpadzie Jugosławii. Populacja tego państwa liczy sobie nieco ponad 2 miliony obywateli. Ostatnimi czasy do kolarzy pochodzących właśnie stamtąd należy jednak większość sukcesów na szosach World Touru co sprawia, że właśnie Słoweńcy są na ustach całego świata.

Wróćmy jednak do początku, bo nie zawsze było tak kolorowo. Bazując sobie na stronach Procyclingstats i CyclingRanking postanowiłem sprawdzić jak wyglądała historia sukcesów kolarskich kolarzy pochodzących ze Słowenii i przybliżyć kolejne kamienie milowe dla ichniego sportu.

Myślicie pewnie, że te będą jakoś rozłożone w czasie? Otóż nie. Pierwsze podium Wielkiego Touru dla Słowenii przyszło dopiero w 2019 roku podczas Tour de France, wówczas zresztą mieliśmy też premierowego triumfatora takowego gdy Primož Roglič wygrał La Vuelta ciclista a España. Monumenty? Tu debiut Słoweńca na podium nastąpił dopiero w 2020 roku – były skoczek narciarski triufmował w Liège-Bastogne-Liège, a Tadej Pogačar był trzeci.

Mamy więc teraz do czynienia z prawdziwie złotym pokoleniem, gdzie kilku zawodników tworzy iluzję potęgi całego narodu. Oczywiście stoi za tym z pewnością system szkolenia, finansowanie itd., acz po prostu nastąpił moment, gdy wielkie talenty wystrzeliły jednocześnie, a przynajmniej ja nie potrafię znaleźć innego wytłumaczenia.

Team Katusha-Alpecin / © Tim De Waele

I to też nie tak, że teraz mamy eksplozję talentów, a wcześniej nie było nikogo. Janez Brajkovič wygrywał przecież duże imprezy, w tym Critérium du Dauphiné w 2010 roku, istnym królem szwajcarskich wyścigów był Simon Špilak, który łącznie zgarnął aż trzy razy generalki imprez World Tour na ziemiach Helwetów.

Cofamy się przed lata 10′ XXI wieku? Tu robią się schody. Owszem, znajdziemy np. Gorazda Štangelja czy Tadeja Valjavca, ale to już z pewnością nie są kolarze, którzy pozostali w pamięci kibiców w innych krajach niż ich rodzima Słowenia. Tak – to środkowoeuropejskie państwo, podobnie jak Polska, czekało przez całe dekady swojego istnienia by wreszcie zobaczyć wielkie sukcesy.

My po transformacji i zawodowych sukcesach Zenona Jaskuły, Czesława Langa, Lecha Piaseckiego i innych wielkich Polaków także czekaliśmy przez nieco chudsze lata na to, by móc się cieszyć sukcesami Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majki. Czy dożyjemy tak złotego pokolenia jak ma teraz Słowenia? Być może nie, niemniej obserwując sukcesy kolarzy z tego dwumilionowego państwa zawsze można żyć marzeniami, że i u nas kiedyś urodzi się równie wielki talent jak Tadej Pogačar. Bo (moim zdaniem) największy talent na świecie może się urodzić w dowolnym miejscu i czasie i żadne pieniądze oraz wysiłki nie są w stanie przeskoczyć wrodzonego talentu.

Poprzedni artykułLachlan Morton odwiedził w Spale młodych, ukraińskich uchodźców
Następny artykułGiacomo Nizzolo ukończył Mediolan-San Remo z połamanym nadgarstkiem
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Jarek
Jarek

„Bo (moim zdaniem) największy talent na świecie może się urodzić w dowolnym miejscu i czasie i żadne pieniądze oraz wysiłki nie są w stanie przeskoczyć wrodzonego talentu.”

I zarazem brak systemu szkoleniowego oraz odpowiednich struktur przyciągających młodych ludzi może nie wykorzystać potencjału genetycznego danego zawodnika, nie wspominając już o przeoczeniu jego talentu. Rolą całego systemu nie jest tworzenie gwiazd a tworzenie obszarów, w których potencjał danego zawodnika może się rozwijać. Jeżeli tych struktur nie ma to i nie będzie zawodników, którzy mogą rozwinąć swój potencjał. A jak wiadomo, w sportach jak kolarstwo, talent często oznacza zdolność do wykonania większej ilości pracy niż inni (przykład Nielsa Van der Poola w łyżwiarstwie szybkim i jego planu treningowego, czy wspomniany Pogacar, którego fenomen polega głównie na psychologicznej sile i niesamowitej zdolności regeneracji, co stwierdza I. San Millan).

Zatem możemy marzyć o gwiazdach kolarstwa, ale bez stworzenia odpowiedniego środowiska dla ich rozwoju możemy zapomnieć o sukcesach ponieważ te gwiazdy nawet nie zaczną uprawiać naszego kochanego kolarstwa.