fot. Jumbo-Visma

Sobotnie Strade Bianche przeszło do historii dzięki pięknej solowej akcji Tadeja Pogacara. Bez wątpienia Słoweniec ma za sobą bardzo udany wyścig. Niestety tego samego nie można powiedzieć o wielu innych kolarzach, których do wycofania się zmusiła potężna kraksa.

Cała sytuacja miała miejsce na 100 kilometrów przed metą, w połowie sektora Lucignano d’Asso i prawdopodobnie spowodował ją… silny wiatr – prawdę mówiąc, nie wiem, co tam się stało. Na pewno mocno wiało, co było bardzo niebezpieczne. Wydaje mi się, że ktoś upadł przede mną, uniemożliwiając mi uniknięcie upadku – mówił po zakończeniu wyścigu Julian Alaphilippe. Jego perspektywa jest o tyle istotna, że jechał z przodu, gdy wydarzyła się cała sytuacja. To właśnie on był kamieniem, który ściągnął lawinę. Zresztą, zobaczcie sami:

 

Akurat Francuz szybko wrócił do peletonu, ale patrząc na te obrazki, ciężko przypuszczać, by jego dalsza jazda przebiegała bezboleśnie. Zresztą, szybko okazało się, że nie jest w stanie walczyć o najwyższe miejsca i koniec końców dojechał do mety jako 58. Jeszcze mniej szczęścia mieli m.in. Michael Gogl, Victor Campenaerts, Brent Van Moer, Matej Mohorič, Tiesj Benoot i Michael Matthews. Oni wszyscy musieli zejść z trasy przed ukończeniem wyścigu.

Tymczasem czasu na dojście do siebie nie ma zbyt dużo. Już w poniedziałek zaczyna się bowiem Tirreno-Adriatico – kolejny wyścig na włoskiej ziemi, w którym swój udział planowała zdecydowana większość uczestników „Białych Dróg. Na szczęście w tym momencie wszystko wskazuje na to, że absencji nie będzie zbyt wiele.

O Van Moerze i Campenaertsie strona Lotto pisze, że „na szczęście ich obrażenia wydają się niewielkie”. U Matthewsa konieczne było jedynie założenie kilku szwów, a Michael Gogl, choć wciąż czuje ból w łokciu, to zapewnia, że zdoła wystartować w „Wyścigu Dwóch Mórz”.

Gorzej wygląda sytuacja Tiesja Benoota. Belg przyjechał na Strade Bianche jako najważniejsza postać w zespole, co wcale nie musi być normą w tym sezonie, a niestety musi z niego wracać na tarczy. Prawdopodobnie do domu, bo w Tirreno-Adriatico nie wystartuje.

– Czułem się dobrze, chciałem to wykorzystać, no ale nie chcę wracać do tego, co się wydarzyło. Teraz bolą mnie plecy – spanie będzie dziś trudne. Moje lewe kolano jest w na tyle kiepskim stanie, że nie da się go zszyć. Teraz będę musiał przyglądać się, jak mój organizm się regeneruje. Mam nadzieję, że będę mógł jak najszybciej wyznaczyć sobie nowe cele

– mówił na mecie dziennikarzom „Wielerflits” Belg, którego w najbliższej przyszłości nie zobaczymy startującego w zawodach. Teraz pozostaje nam trzymać kciuki za to, by nie dołączyli do niego kolejni zawodnicy.

 

Poprzedni artykułKlasycznie wiosenny – zapowiedź Paryż-Nicea 2022
Następny artykułLotte Kopecky: „Ostatni kilometr był bardzo bolesny, ale wiedziałam, że muszę podążać za Annemiek”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments