fot. Quinn Simmons / Instagram

Młody Amerykanin w ubiegłym roku zaimponował światu w Strade Bianche. Choć finalnie nie ukończył wyścigu na wysokiej pozycji, jechał bardzo czujnie i aktywnie, a z walki o zwycięstwo wykluczyły go defekty.

Quinn Simmons jest jednym z wielu zawodników, na których Strade Bianche wywarł bardzo pozytywne wrażenie. W toskańskim wyścigu zadebiutował w ubiegłym roku, zajmując 54. miejsce. Nie jest to wynik imponujący, ale jazda Amerykanina z pewnością taka była. Kolarz Trek-Segafredo liczył się nawet w walce o końcowe zwycięstwo, było widać w nim chęć rywalizacji i wielką motywację, ale pokonały go defekty. W tym roku postara się o poprawienie rezultatu i sięgnięcie po zwycięstwo.

W pierwszych wyścigach sezonu – Faun-Ardeche Classic i Drome Classic – jechał aktywnie, ale żadna z jego prób nie zakończyła się powodzeniem.

– Strade Bianche to mój pierwszy cel na ten sezon, jechałem w tym wyścigu w ubiegłym roku i bardzo mi się spodobało. Postaramy się wygrać ten wyścig. Ciężko jest tu cokolwiek przewidzieć, szczególnie ze względu na mocny wiatr. Lista startowa jest tak samo dobra, jak zwykle, ale mam nadzieję, że uda mi się znaleźć w pierwszej grupce w końcówce i zobaczymy, jak to się rozstrzygnie

– opisywał Quinn Simmons.

Amerykanie znani są ze swojej miłości do szutrowej nawierzchni i nie inaczej jest w przypadku Quinna Simmonsa. Jak mówi, uwielbia jeździć po tego typu drogach, lecz zaznacza, że toskańskie szutry zdecydowanie różnią się od tych amerykańskich. W krótkim filmie przygotowanym przez ekipę Trek-Segafredo zwracał uwagę, że w Toskanii dróżki są kręte i wąskie. Różnicą jest też bardzo bogata historia zarówno regionu, jak i samego wyścigu.

Mimo że nie są to takie same szutry, jak w Stanach Zjednoczonych, Quinn Simmons pokazał, że potrafi sobie na nich poradzić. Jak dodaje – w Strade Bianche trzeba dobrze ustawiać się w peletonie, a także dysponować dużą mocą na podjazdach, których w okolicach Sieny nie brakuje. Nie można też panikować i robić gwałtownych ruchów – trzeba nauczyć się „płynąć” po szutrze.

– Szuter czasem bywa mocno przereklamowany – chodzi głównie o dobre ustawienie się przed wjazdem na sektory, sama nawierzchnia nie jest bardzo wymagająca technicznie, w porównaniu do tego, co można zobaczyć w wyścigach stricte gravelowych. Oczywiście trzeba mieć sporo szczęścia – ja w ubiegłym roku go nie miałem – ale też musisz być mocny na podjazdach i dobrze, pewnie czuć się na rowerze

– mówił przed startem w Strade Bianche Simmons.

Po występie w Strade Bianche, Quinna Simmonsa czeka kilkutygodniowa przerwa od ścigania. Następnie zobaczymy go na starcie E3 Saxo Bank Classic.

Poprzedni artykułMichael Gogl: „Cel? Poprawić wynik sprzed roku”
Następny artykułGreg Van Avermaet: „Liczę na miejsce w czołowej dziesiątce”
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments