Lucas Carstensen
fot. Thai Cycling Association

Drugi dzień zmagań w Tajlandii przyniósł nam rozstrzygnięcie w postaci kolejnego finiszu z peletonu. Najszybszy z głównej grupy okazał się być Lucas Carstensen i to on pozostał liderem wyścigu The Princess Maha Chakri Sirindhorn’s Cup Tour of Thailand. 

Trasa drugiego odcinka prowadziła po ogromnej pętli liczącej 228km ze startem i metą w Phatthalung. Kolarze praktycznie cały dzień mieli bliski kontakt z wodą – objeżdżali bowiem Jezioro Songkhla, a przez sporą część zmagań ścigali się między nim a wschodnim wybrzeżem Tajlandii, czyli nad Zatoką Tajlandzką. Profil etapu był praktycznie kompletnie płaski.

Równo o 3:00 polskiego czasu do rywalizacji przystąpiło 83 śmiałków z Lucasem Carstensenem (Bike Aid) w żółtej koszulce lidera klasyfikacji generalnej na czele. Praktycznie od samego startu ostrego wielu kolarzy usiłowało znaleźć się przed tym nielicznym peletonem, a pracowała głównie ekipa niemieckiego zawodnika.

Rywalizacji nie ułatwiały praktycznie w całości zalane drogi – oglądając można było wręcz mieć wrażenie, że zaraz nastąpi neutralizacja i zakończą się bardzo śmiałe i dynamiczne harce. Tak się jednak nie stało i po około 25km zmagań na czele znalazł się samotnie mistrz Tajlandii – Sarawut Sirironnachai (Thailand Continental Cycling Team). To on wygrał ulokowany malowniczo na moście pierwszy lotny finisz. Po 2 sekundy sięgnął goniący go Muhammad Nur Aiman Bin Rosli (Team Sapura Cycling), zaś z peletonu po jedną wyskoczył reprezentant Mongolii – Enkhtaivan Bolor-erdene.

Niedługo później zawiązała się nowa ucieczka – na czele kręciła inna dwójka, a konkretnie Akmal Hakim Zakaria (Team Sapura Cycling) i Nattapol Jumchat (reprezentacja Tajlandii). Ich przewaga dość szybko osiągnęła poziom 1:30 i nareszcie można było mówić o dłużej trwającej akcji. Na drugiej lotnej premii, ulokowanej dokładnie na setnym kilometrze, do przodu z dwójki odskoczył Malezyjczyk i to on zdobył 3 sekundy. Dwie dla jego towarzysza z Tajlandii, jedna dla zdecydowanie najaktywniejszego na finiszach Sarawuta Sirironnachai.

Jak się okazało Taj nie dołączył już do swojego towarzysza ucieczki i na czele pozostał samotnie Akmal Hakim Zakaria. Szczęśliwy Malezyjczyk zdawał się tym jednak nie przejmować, a jego przewaga wynosiła ponad 2 minuty. W peletonie obok kolarzy Bike Aid na czele za pracę wzięli się też zawodnicy Kuwait Pro Cycling Team. W ten sposób dotarliśmy na trzeci lotny finisz, gdzie reprezentacja gospodarzy rozprowadziła swoich kolegów z Thailand Continental Cycling Team – po 2 sekundy z głównej grupy sięgnął ponownie Sarawut Sirironnachai, zaś za nim na premii był jego kolega klubowy, jadący w zielonej koszulce wicelider klasyfikacji generalnej Thanawut Sanikwathi.

Premie, premie i po premiach
Akmal Hakim Zakaria po zdobyciu kolejnych 3 sekund wyraźnie odpuścił, załadował całą koszulkę w banany i bidony i postanowił poczekać na peleton. Ten odbił wyraźnie od największego jeziora w Tajlandii, czyli Jeziora Songkhla i ruszył lądem w stronę mety. Niedługo później powiało, a to sprawiło, że od peletonu oderwała się kilkunastoosobowa grupa, do której próbowali przeskoczyć kolejni śmiałkowie. Brakowało w niej lidera klasyfikacji generalnej.

Przewaga tej akcji osiągnęła w pewnym momencie prawie minutę, acz pod wpływem braku współpracy m.in. ze strony czwórki kolarzy Bike Aid ostatecznie wszystko spaliło na panewce. Peleton połączył się na około 30km przed metą, a od razu za próby kolejnych szarpnięć wzięli się kolarze Sapury, Terengganu czy reprezentacji Tajlandii. W wyniku tego po chwili oderwała się nowa dwunastka, w niej także na świadka jechał kolega klubowy lidera.

Najmocniej z przodu pracował niezmordowany Muhammad Nur Aiman Bin Rosli, a przewaga na 20km przed metą oscylowała w okolicach 45 sekund nad rwącym się peletonem. Niestety dla uciekinierów także i z przodu brakowało współpracy, a samotnie ataku próbował m.in. Abdulhadi Alajmi (Kuwait Pro Cycling Team). Wszystko zjechało się jednak na 9km przed końcem.

Niestety niedługo później w peletonie doszło do dużej kraksy. Najmocniej ucierpiał jeden z kolarzy LX Cycling Team. Stratę ponieśli lokalni faworyci – Sarawut Sirironnachai i Thanawut Sanikwathi. Tajowie wspierani zarówno przez swój klub jak i reprezentację dali radę na szczęście wrócić na koniec peletonu jeszcze przed finiszem.

Ten rozegrał się z liczącej większość kolarzy grupy, a najlepiej wykorzystał go Lucas Carstensen. O błysk szprychy zdołał na samej kresce wyprzedzić Irwandie Lakaska (Terengganu Cycling Team), trzecia lokata dla jednego z kolarzy Team Sapura Cycling, a konkretnie był nim Mohamad Saari Amri Abd Rasim.

Poprzedni artykułDamian Papierski zostaje w Voster ATS Team
Następny artykułAleksandr Vlasov: „Giro, Tour, a może jednak Ardeny?”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments