fot. Israel Start-Up Nation

Worldteamowy klub emeryta się rozrasta – mowa oczywiście o Israel Start-Up Nation, które w tym tygodniu zakontraktowało kolejnego kolarza ‘35+’, Jakoba Fuglsanga. Nie można ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że jest to złe posunięcie, ale ściągnięcie następnego weterana jest co najmniej ryzykowne.

Zarządzający projektem Israel Start-Up Nation od początku mieli plan, by w przeciągu kilku lat od założenia ekipy uzyskać licencję najwyższej dywizji. Udało się to w ubiegłym roku, kiedy ekipa z Izraela wskoczyła do grona drużyn WorldTeams na miejsce upadającej Katushy. W 2019 roku zespół Israel Cycling Academy, ścigający się jako drużyna prokontynentalna, nie miała w swoich szeregach gwiazd, choć jeździło w niej wielu solidnych zawodników, jak Ben Hermans, Davide Cimolai, Krists Neilands i Tom Van Asbroeck.

Mając jednak na uwadze transformację w ekipę WorldTeams, włodarze Israel Start-Up Nation zakontraktowali między innymi Dana Martina, Andre Greipela czy Nilsa Politta, jednak jedynie Irlandczyk odniósł jakiekolwiek zwycięstwo. Cała ekipa na swoim koncie zanotowała zaledwie 10 triumfów, mimo tego, że jeździła ona wiele mało prestiżowych wyścigów rangi 1.2/2.1. Przed kolejnym sezonem Israel Start-Up Nation ponownie postawił na doświadczonych kolarzy.

Ekipę zasilili między innymi Michael Woods, Daryl Impey, Alessandro De Marchi, Sep Vanmarcke oraz wracający po bardzo ciężkiej kontuzji Chris Froome. Angaż tego typu zawodników był ryzykowny – raczej nie są to zawodnicy „kosztujący” mało, a żaden z nich nie jest gwarantem zwycięstw. Weźmy na przykład takiego Alessandro De Marchiego – jest kolarzem bardzo solidnym, ale to, czy uda mu się wygrać jakikolwiek wyścig, jest bardzo ciężko przewidzieć. To samo tyczy się Daryla Impeya, natomiast wszyscy wiedzą, że Sep Vanmarcke wyścigów nie wygrywa (tak, mam świadomość, że ma na swoim koncie 8 zwycięstw). Okazało się też, że transfer Chrisa Froome’a, zgodnie z przewidywaniami, był porażką – przynajmniej pod względem sportowym.

Kolarze Sylvana Adamsa wygrali w tym sezonie 17 wyścigów – całkiem sporo, ale bez ściągnięcia prawdziwej gwiazdy (takiej nie spadającej) może być bardzo ciężko powtórzyć ten wynik. Problem w tym, że prawie wszyscy kolarze z topu mają już ekipy na przyszły sezon…

Quo vadis Israel Start-Up Nation?

Zanim dojdziemy do transferów, które ekipa z Izraela może wykonać, skupmy się na tych, które już zrobiła. Ekipę opuści wielu solidnych zawodników, którzy mogliby dostarczyć jej kilku zwycięstw, jak Davide Cimolai czy Hugo Hofstetter. Dodatkowo kariery zakończyli Dan Martin oraz Andre Greipel, co dla drużyny Israel Start-Up Nation będzie wielką stratą. Mimo tego, że tacy kolarze opuścili szeregi zespołu Sylvana Adamsa, nie jest ona bardzo aktywna na rynku transferowym.

W przyszłym roku dołączy do niej utalentowany Corbin Strong, co jest bardzo dobrym ruchem. Nie można jednak oczekiwać, że młody Nowozelandczyk nagle zacznie odnosić triumfy w wyścigach elity. Oprócz niego formację wzmocnią Hugo Houle i… 36-letni Jakob Fuglsang. Duńczyk, choć notował w tym roku kilka solidnych rezultatów, miał bardzo przeciętny sezon (jak na siebie). Można powiedzieć, że przecież każdemu się zdarza i w kolejnym roku się odbuduje. Niby tak, ale w przypadku wiekowych kolarzy nigdy nie ma takiej pewności. Nie będzie zaskoczeniem, jeśli Fuglsang ponownie będzie w rewelacyjnej formie i wygra kilka bardzo prestiżowych wyścigów, ale też nie będzie niespodzianką, jeśli z roku na rok będzie coraz gorszy. Warto przy tym wspomnieć, że kontrakt Duńczyka ma obowiązywać… do 2024 roku.

Nie zrozumcie mnie źle – nie chodzi o to, żeby nie zatrudniać starszych kolarzy. Powinno się mieć jednak na uwadze, że może warto postawić na kogoś młodszego, być może sporo tańszego, kto będzie pewniejszym wyborem. Ekipa musi być zbalansowana – potrzebni są w niej zarówno młodzi, jak i bardziej doświadczeni kolarze, liderzy i pomocnicy i tak dalej. W Israel Start-Up Nation tego brakuje.

Bo tak naprawdę, to w składzie ekipy Israel Start-Up Nation nie znajdziemy kolarza, który „na pewno” wygra coś dużego. Kanadyjczyk Woods jest zdecydowanie najlepszym kolarzem w drużynie, ale jest on gwarantem wysokich miejsc w wyścigach World Tour, niekoniecznie zwycięstw. To zdecydowanie za mało. Ekipie brakuje dobrego sprintera – w jej barwach w przyszłym roku zobaczymy Rudy’ego Barbier, Taja Jonesa, Corbina Stronga, Ricka Zabela czy Toma Van Asbroecka (który jest też dobrą opcją na klasyki), ale nie są to kolarze, którzy będą wygrywać na potęgę – a na pewno nie na najwyższym poziomie. Najprawdopodobniej w składzie Israel Start-Up Nation znajdzie się też miejsce dla bardzo szybkiego Itamara Einhorna, lecz o ile nie zrobi on kosmicznego progresu w przeciągu kilku miesięcy, nie będzie on w światowej czołówce sprinterów.

Jeśli chodzi o północne klasyki – w składzie na przyszły rok znaleźli się wspomniany Tom Van Asbroeck, pechowy Sep Vanmarcke czy mocny w końcówce tego sezonu Guillaume Boivin, lecz podobnie jak w przypadku sprinterów – nie są oni gwarantem zwycięstw. W drużynie będą jeździli też solidni Alessandro De Marchi, Patrick Bevin, Daryl Impey, Mads Wuertz Schmidt czy Ben Hermans, ale opieranie worldteamowej ekipy na tego typu kolarzach jest wielce ryzykowne.

Jest 50% szans, że kolarze Israel Start-Up Nation będą w przyszłym sezonie wygrywać – albo tak, albo nie.

Gdybym był dyrektorem Israel Start-Up Nation…

Tak jak napisałem wyżej – polityka ekipy Sylvana Adamsa może wypalić, ale wcale nie musi. Pieniędzy w ekipie Israel Start-Up Nation raczej nie brakuje, ale można by było wydać je w nieco lepszy sposób. Na przykład ściągnąć kolarza, który będzie „pewniakiem”, choć należy pamiętać, że i takie transfery mogą nie wypalić (jak chociażby Elia Viviani w pierwszym sezonie w Cofidisie). Drużynie potrzebny jest jednak drugi po Michaelu Woodsie kolarz, który będzie na takim poziomie, by odnosić zwycięstwa w wyścigach rangi World Tour, ponieważ na razie, mimo obecności Dana Martina, ekipa Israel Start-Up Nation odstawała na tej płaszczyźnie od pozostałych.

W tym sezonie ciężko będzie już cokolwiek zrobić, choć oficjalnie drużyny na przyszły rok nie mają jeszcze tacy kolarze, jak Giacomo Nizzolo, Wout Poels czy Geraint Thomas, który swoją drogą idealnie pasuje do ekipy Israel Start-Up Nation. Problemem jest nie tylko deficyt czołowych zawodników na rynku transferowym, ale także mało wolnych miejsc w ekipie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że włodarze drużyny mają w planach zakontraktowanie kilku Izraelczyków.

Może się okazać, że do nowego sezonu niewiele się zmieni i czas na refleksję przyjdzie w trakcie przyszłego roku. Bez względu na to, czy wiekowi kolarze będą odnosić sukcesy, czy też nie, zastanowiłbym się nad zmianą polityki drużyny, postawieniem na młodzież i rezygnację z zatrudniania gwiazd, które nie są już w szczycie swoich karier.

Czas pokaże, czy decyzje włodarzy Israel Start-Up Nation okażą się trafione, lecz powinni oni wiedzieć, że stąpają po cienkim lodzie i nawet jeśli przyszły rok będzie całkiem udany, to kolejny nie musi być tak kolorowy.

Poprzedni artykułBoucles de l’Aulne 2021: Dewulf z premierowym triumfem
Następny artykułPatrick Lefevere krytykuje obecność odcinków brukowych na trasie Tour de France 2022
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Dawid
Dawid

Kto bogatemu zabroni??

Sebix
Sebix

Wout Poels czy Geraint Thomas to aktualnie zawodnicy którzy nie są lepsi niż Woods, a jednocześnie bardzo drodzy. Razem z Jakobiem Fuglsangiem i Hugo Houle przychodzi dodatkowy sponsor, więc finansowo dla ICA ta transakcja jest na plus. Celem drużyny jest „wychowanie” izraelskiego zwodnika na poziomie WT i pewnie na tym będą się skupiać.