Camphin-en-Pévèle / Paris-Roubaix / Twitter

Wyczekany bardziej niż Milano-Sanremo. Łamiący serca, widelce i obojczyki. Po ponad dwuletniej przerwie Paryż-Roubaix powraca w bardzo nietypowej, październikowej odsłonie, a kolarze chyba jeszcze nigdy nie byli mniej gotowi na to, co czeka ich na jego legendarnych brukowanych sektorach.

Tradycyjnie rozgrywany jako trzeci monument sezonu, nawet pomimo pełnienia roli ostatniego akcentu wiosennej kampanii północnych klasyków, Paryż-Roubaix zawsze jest w pewnym sensie wyjęty z kontekstu – poza skalą. Nie ma drugiego takiego wyścigu, a więc nie ma delikatnych przetarć, rozgrzewek, poprawek i prób generalnych. Flandria nie jest północno-wschodnią Francją, a pokrywające hellingen grzeczne bruki nie są niewprawnie ociosanymi kamlotami rzuconymi przed dwustu laty na tonące w błocie polne drogi po to, by przeprowadzić krowę z obory na pole. W tym sensie brak klasycznego przygotowania do 118. edycji Piekła Północy nie powinien stanowić wielkiego problemu, ale już fakt, że uczestnikom przyjdzie zmagać się z charakteryzującymi go zdarzeniami losowymi na koniec bardzo długiego sezonu może zaowocować rezultatami, które w przeddzień nawet trudno przewidzieć.

Doświadczenie wyniesione z ubiegłych edycji z całą pewnością może okazać się pomocne, ale to nie jest Flandria, gdzie Belgowie znają na pamięć każdy nawrót, pagórek i kamyczek na drodze. Sektory bruków, na których po ponad dwuletnim oczekiwaniu już jutro ponownie przyjdzie rywalizować najlepszym specjalistom od wyścigów jednodniowych peletonu stale ewoluują, zmieniają się wraz z pogodą i porami roku, a więc nigdy nie są takie same. Panta rhei. Znacznie mniejsze niż zwykle znaczenie będą mieć również rozgrywki taktyczne, gdyż w swojej istocie Paryż-Roubaix jest po prostu najbardziej brutalną wersją wyścigu eliminacyjnego, w którym równie ważne jak dyspozycja dnia jest unikanie kraks, defektów i zwykłe szczęście. Czasami tyle wystarczy, by na starym welodromie przemienić odtwórcę drugoplanowych ról w wielkiego zwycięzcę.

Trasa

Z uwagi na konieczność przeprowadzania prac konserwacyjnych na starzejących się brukach północnej Francji, trasa Piekła Północy nigdy nie jest dokładnie taka sama, a jednocześnie te iteracje nie wpływają na charakter wyścigu jako całości. Powołana została nawet odrębna organizacja, która otacza kocie łby legendarnego monumentu swoją opieką, a w wolnych chwilach przeczesuje okolicę w poszukiwaniu nowych odcinków.

W najbliższą niedzielę stających na starcie w Compiegne specjalistów od wyścigów klasycznych od welodromu w Roubaix dzielić będzie dystans 257,7 kilometra, zawierający 30 brukowanych sektorów o łącznej długości 55 kilometrów, zazwyczaj wyjątkowo skutecznie oddzielających chłopców od mężczyzn.

Porównując do ostatniej rozegranej edycji imprezy, a więc sezonu 2019, zaanonsowane już zmiany nie są ani wielkie, ani istotne dla losów rywalizacji, dotyczą bowiem sektorów pomiędzy 30. i 22. Z tegorocznej trasy zniknął odcinek pomiędzy Briastre i Viesly dedykowany pamięci Michaela Goolaertsa oraz dwugwiazdkowy Verchain-Maugré. 

Mięso i sól tego wyścigu, a więc sektory od 22. w dół, pokonane zostaną w niezmienionej sekwencji. Istotny tu czynnik przypadkowości sprawia co prawda, że nawet najsilniejsi z pretendentów do zwycięstwa mogą zostać wyeliminowani z dalszej walki w dowolnym momencie, ale właśnie legendarne pięciogwiazdkowe odcinki bruków wyznaczają te miejsca, w których można spróbować wziąć los we własne ręce. Są to:

Trouee d’Arenberg: ten odcinek o długości 2400 metrów, chociaż oddalony jest od linii mety o niemal 100 kilometrów, jest najbardziej ikonicznym sektorem bruków kolarstwa szosowego. Za każdym razem powtarza się, że choć nie można na nim wygrać wyścigu, można go już na tym etapie przegrać. Prawda jest jednak taka, że najbardziej chaotyczne są kilometry bezpośrednio poprzedzające wjazd peletonu do słynnego lasku, na których osiągane prędkości i walka o pozycje przypominają przepychanki drużyn przed sprinterskim finiszem.
Mons-en-Pevele: najdłuższy z pięciogwiazdkowych sektorów, który pokonywany 48.5 kilometra od linii mety nie wyłoni zwycięzcy wyścigu, jednak zazwyczaj doprowadza do kluczowych pęknięć w głównej grupie.
Carrefour de l’Arbre: ten pięciogwiazdkowy odcinek o długości 2100 metrów od welodromu w Roubaix dzieli zaledwie 17 kilometrów i trzy łatwiejsze sektory bruku, co czyni go idealnym miejscem do oderwania się mniejszej grupy faworytów.
Pełna lista sektorów bruku pokonywanych podczas 118. edycji wyścigu Paris-Roubaix:

30. Troisvilles ⮕ Inchy (km 96,3 – 2,2 km) ***
29. Viesly ⮕ Quiévy (km 102,8 – 1,8 km) ***
28. Quiévy ⮕ Saint-Python (km 105,4 – 3,7 km) ****
27. Saint-Python (km 110,1 – 1,5 km) **
26. Haussy ⮕ Saint-Martin-sur-Écaillon (km 116,6 – 0,8 km) **
25. Saint-Martin-sur-Ecaillon to Vertain (km 120,9 – 2,3 km) ***
24. Capelle ⮕ Ruesnes (km 127,3 – 1,7 km) ***
23. Artres ⮕ Quérénaing (km 136,3 – 1,3 km) **
22. Quérénaing ⮕ Maing (km 138,1 – 2,5 km) ***
21. Maing ⮕ Monchaux-sur-Ecaillon (km 141,2 – 1,6 km) ***
20. Haveluy ⮕ Wallers (km 154,2 – 2,5 km) ****
19. Trouée d’Arenberg (km 162,4 – 2,3 km) *****
18. Wallers ⮕ Hélesmes (km 168,4 – 1,6 km) ***
17. Hornaing ⮕ Wandignies (km 175,2 – 3,7 km) ****
16. Warlaing ⮕ Brillon (km 182,7 – 2,4 km) ***
15. Tilloy ⮕ Sars-et-Rosières (km 186,2 – 2,4 km) ****
14. Beuvry-la-Forêt ⮕ Orchies (km 192,5 – 1,4 km) ***
13. Orchies (km 197,5 – 1,7 km) ***
12. Auchy-lez-Orchies ⮕ Bersée (km 203,6 – 2,7 km) ****
11. Mons-en-Pévèle (km 209,1 – 3 km) *****
10. Mérignies ⮕ Avelin (km 215,1 – 0,7 km) **
9. Pont-Thibault ⮕ Ennevelin (km 218,5 – 1,4 km) ***
8. Templeuve – L’Epinette (km 223,9 – 0,2 km) *
8. Templeuve – Moulin-de-Vertain (km 224,4 – 0,5 km) **
7. Cysoing ⮕ Bourghelles (km 230,8 – 1,3 km) ***
6. Bourghelles ⮕ Wannehain (km 233,3 – 1,1 km) ***
5. Camphin-en-Pévèle (km 237,8 – 1,8 km) ****
4. Carrefour de l’Arbre (km 240,5 – 2,1 km) *****
3. Gruson (km 242,8 – 1,1 km) **
2. Willems ⮕ Hem (km 249,5 – 1,4 km) ***
1. Roubaix – Espace Charles Crupelandt (km 256,3 – 0,3 km) *

Wielki finał wyścigu ma miejsce na starym welodromie w Roubaix, który jest wspaniałą areną zarówno do celebracji solowego triumfu, jak i rozgrywania sprinterskiego pojedynku z małej grupy. Mathew Hayman przypomina, że torowy background ma znaczenie.

Pogoda

Kiedy to piszę, na welodrom w Roubaix spadają duże krople deszczu. Czy oznacza to, że czeka nas pierwsza mokra edycja Piekła Północy od 2002 roku? Październik robi, co w jego mocy, a szanse pojawienia się opadów co prawda z upływem dnia będą w niedzielę maleć, ale rano wynoszą wiele obiecujące 100%. Pogoda znacząco wpłynie więc na obraz całej rywalizacji, choć warto przy tym pamiętać, że mokre bruki i pobocza wcale nie są gwarancją bardziej emocjonującego wyścigu, a jedynie większej przypadkowości. Kolarzy pokrytych błotem można zaś oglądać przez całą zimę, jeśli to dla kogoś stanowi wartość dodaną.

Faworyci

Wyścig eliminacyjny, tego będę się trzymać. Wiosenna kampania miała miejsce tak dawno, że nie istnieje w tej chwili jasno zdefiniowana hierarchia wśród specjalistów od wyścigów klasycznych, a zmęczenie długim sezonem wpłynie nie tylko na formę dnia, ale również mentalną zdolność uczestników Paryż-Roubaix do przezwyciężania kolejnych przeciwności. 

Biorąc pod uwagę prognozy pogody, pierwsi do głowy przychodzą przełajowcy, siłą rzeczy najbardziej zaprawieni w manewrowaniu rowerem szosowym w błocie. Za faworyta uznawany jest Wout van Aert (Jumbo-Visma), który rzeczywiście w optymalnych proporcjach łączy docisk, technikę i umiejętności sprinterskie, ale faworytem był również w ubiegłą niedzielę, co skończyło się źle dla całej nacji. Osobiście wierzę, że 27-letni Belg ma w sobie jeszcze to jedno zwycięstwo w tym sezonie, ale pod warunkiem, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. 

Ze względu na niedawną kontuzję i anonimowy jak na jego standardy występ w wyścigu ze startu wspólnego Mistrzostw Świata we Flandrii, nieco niżej wyceniane są jutrzejsze szanse Mathieu van der Poela (Alpecin-Fenix). Osobiście uważam jednak jego niedzielny triumf za bardzo prawdopodobny, bo obok atutów przypisywanych van Aertowi będzie on dysponował świeżością, którą w tej fazie sezonu pochwalić się może niewielu kolarzy. 

Trzecim, równie godnym uwagi pretendentem z grona przełajowców jest Zdenek Stybar (Deceuninck-Quick Step), który w przeciwieństwie do Holendra pokazał się ubiegłej niedzieli z jak najlepszej strony. 35-letni Czech ma z Piekłem Północy niewyrównane rachunki, dlatego jego triumf byłby wspaniałym zwieńczeniem jego zmierzającej ku końcowi kariery.

Deceuninck-Quick to oczywiście nie tylko Stybar. Skład ekipy Patricka Lefevere’a na Paryż-Roubaix tradycyjnie zawiera kilku kolarzy zdolnych triumfować na legendarnym welodromie, a natura samego wyścigu najprawdopodobniej sprawi, że lider wyłoni się sam. W jego rolę mogą wcielić się Kasper Asgreen, Florian Senechal, Yves Lampaert czy nawet Davide Ballerini.

Kolejna grupa, w której możemy poszukiwać potencjalnego zwycięzcy 118. edycji Piekła Północy to po prostu specjaliści od północnych klasyków, spośród których szczególną uwagę warto zwrócić na Jaspera Stuyvena, Madsa Pedersena (Trek-Segafredo), Michaela Valgrena (EF Education-Nippo), Dylana van Baarle (INEOS), Petera Sagana (Bora-hansgrohe) czy Alexandra Kristoffa (UAE-Team Emirates). 

Są też w peletonie wyjątkowo twardzi goście, którzy co prawda z rozgrywanymi na brukach wyścigami jednodniowymi nie są kojarzeni, ale kiedy zaczną kręcić, czasami nie potrafią przestać. Jest to cecha, która na trasie Paryż-Roubaix sprawdza się wyjątkowo dobrze, a dysponują nią między innymi Nils Politt (Bora-hansgrohe), Silvan Dillier (Alpecin-Fenix), Stefan Kueng (Groupama-FDJ), Victor Campenaerts (Qhubeka-NextHash) i Luke Durbridge (BikeExchange).

Istnieje też bardzo liczna grupa kolarzy, którzy w różnych proporcjach łączą wyżej wymienione cechy, mają obsesję na punkcie tego wyścigu lub po prostu są w formie, która nie pozwala ich kompletnie wykluczyć. Są to Sonny Colbrelli, Heinrich Haussler (Bahrain Victorious), Christophe Laporte (Cofidis), Tosh van der Sande (Lotto Soudal), Mike Teunissen (Jumbo-Visma), Sep Vanmarcke (Israel Start-Up Nation), Oliver Naesen (AG2R-Citroen), Sebastian Langeveld (EF Education-Nippo), Luke Rowe (INEOS) czy Taco van der Hoorn (Intermarche-Wanty-Gobert).

Na specjalne wyróżnienie zasługuje też Michał Kwiatkowski (INEOS), który – choć trudno w to uwierzyć – zadebiutuje jutro w Piekle Północy.

 

Wyścig Paryż-Roubaix 2021 rozegrany zostanie w niedzielę, 3 października.

Wyścig pokazywany będzie od startu do mety przez stację Eurosport, a relacja rozpocznie się o godz. 10.55.

Poprzedni artykułRonde de l’Isard 2021: Gloag królem Plateau de Beille
Następny artykułMP w jeździe na czas dwójek 2021: HRE Mazowsze Serce Polski i TKK Pacific Nestle Fitness triumfują
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Michal
Michal

„Łamiące serca, widelce i obojczyki” Grubo… Brawo Ola!

Maciek
Maciek

Nie wiem, czy bardziej czekałem na ten wyścig (a dla mnie to zawsze nr 1 całego sezonu), czy na Twoją zapowiedź, Ola!

Jacek
Jacek

Mniam mniam, Pani Olu 😋. Pyszne czytanie na niedzielny poranek – dziękuję ☺️.