Wyścig rozgrywa się na szosie, na trasie trzeciego etapu prowadzącego przez piękne bieszczadzkie tereny, ale duża część wyścigowego życia rozgrywa się w hotelach.
Po drugim etapie trafiliśmy do niesieciowego hotelu Jarosław. To przyjemna odmiana. Kolarze także ją lubią – inna przestrzeń, inne relacje, nawet inne posiłki. Są w drodze przez bardzo długo – na przykład Maciek Bodnar od stycznia bywał w domu tylko gościem. Hotel za hotelem. W pamięci zostają te, które się czymś wyróżniają. A zostać hotelem Tour de Pologne w tym roku nie było łatwo. W związku z pandemią i związanymi z nią protokołami covidowymi pojawiły się nowe wymagania. Do noszenia maseczek już pewnie przywykliśmy.
Niektóre grupy w ogóle ich nie zdejmują, inne czasem sobie na to pozwalają, ale z reguły w hotelu chodzą w maseczkach. Czasem specjalnych, z logo grupy – łakomy kąsek dla kolekcjonerów. W związku z pandemią każda drużyna musi mieszkać na innym piętrze – im mniejszy hotel, tym o to trudniej. Na dodatek każda drużyna musi jeść w osobnym pomieszczeniu i mieć oddzielny bufet – liczba dostępnych sal, które można wykorzystać na zaserwowanie posiłku decydowała więc o przydatności hotelu do tegorocznego Tour de Pologne. A jeśli pojawią się osoby nienależące do drużyny, czyli – jak to się teraz mówi „z innej bańki” (z innej bajki?…), sprawa się komplikuje. Siedzimy więc w oddzielnej sali (w przypadku hotelu Jarosław: balowej…), a kelnerki przynoszą nam jedzenie do stołu. Z naszego punktu widzenia – żaden problem. Dla hotelu – spore logistyczne wyzwanie.
Małe hotele mają to do siebie, że czasem może przyjść na chwilę rozmowy właściciel zaciekawiony tą kolarską karawaną, która się u niego zatrzymała. Rozmawiam z nim i równocześnie kątem oka obserwuję mężczyznę w koszulce drużyny Bahrain Victorious. Metodycznie nakłada jedzenie do plastikowych pojemników, a pomagające mu z zaangażowaniem panie z restauracji donoszą kolejne porcje. Postanowiłam przyjrzeć się sprawie z bliska. Mężczyzna okazał się drużynowym dietetykiem. Szykował 7 porcji makaronu i 7 porcji ryżu z warzywami i oliwą dla zawodników. Makaron zjedzą w autobusie jadąc na późny start – energia ze śniadania nie wystarczy do godziny 13. Ryż zjedzą po mecie, zanim dojadą do hotelu – muszą uzupełnić kalorie jeszcze przed kolacją. Z pomocą masażysty zapakował wszystkie 14 pudełek w termiczną torbę i zaniósł je do autobusu.
Biuro prasowe też mieści się w hotelu – tym razem Rzeszów. Hotel od lat współpracuje z Tour de Pologne, Dyrektor Wyścigu bardzo lubi w nim mieszkać. Tym razem zatrzymała się tu także drużyna Lotto Soudal. Trzeci etap właśnie się skończył, zrobiliśmy wywiady, jadę do biura. Już mam wejść do windy, kiedy w drzwiach pojawia się… Tomek Marczyński. Idzie spokojnie, je jabłko, trochę jeszcze spocony po przejechaniu 226 km, ale wygląda jakby wracał z dłuższego spaceru. Patrzę na niego trochę zaskoczona, a on uśmiecha się i mówi: Trzeba się cieszyć!
dokładnie, trzeba się cieszyć z życia
Artykuł właściwie o niczym i nic nie wnosi… Temat fajny ale wykonanie płaskie i puste.