Tour de France
fot. Le Tour/A.S.O.

Jeden się odrodził, drugi rodzi się w naszej świadomości jako nowość – tegoroczne Tour de France podbiły dwie legendy. Mark Cavendish i przede wszystkim Tadej Pogačar zabierają do domów wszystkie koszulki, albowiem te 3 tygodnie to było ich okres królowania w kolarskim świecie.

26 czerwca zaczęło się tegoroczne Tour de France i gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że będzie miało taki przebieg jak miało to nie postawiłbym na to nawet złotówki. Owszem, można się było spodziewać, że Tadej Pogačar obroni tytuł, ale już cała reszta rozstrzygnięć była mniej lub bardziej sensacyjna.

Narodziny legendy
Najmłodszy w historii kolarz z dwoma triumfami w Tour de France. Wiem, nadużywam słowa „legenda”, ale jeśli nic nie zatrzyma niespełna 23-letniego Słoweńca to już za kilka lat to słowo może okazać się być tożsame z jego nazwiskiem. Wiadomo, sporo rywali wypadło mu przez kraksy, ale to w jakim stylu pokonał całą resztę jest po prostu niewiarygodne. Spójrzmy raz jeszcze na profil etapu z metą w Le Grand-Bornand, gdzie Tadej zyskał najwięcej i zastanówmy się czy ktokolwiek inny wykorzystałby taki teren w tak zdecydowany sposób… Król.

On wrócił
Może i skrytykowałem nieco Marka Cavendisha za sam trzeci tydzień, ale trzeba podkreślić, że to była genialna Wielka Pętla w wykonaniu sprintera z Wyspy Man. Po 9 latach przerwy wygrał zieloną koszulkę, do tego dzięki 4 triumfom etapowym wyrównał rekord Eddy’ego Merckxa i ma już ich na koncie w sumie 34. Opisując sukces 36-latka trzeba też pamiętać jak genialny pociąg ustawiała mu ekipa Deceuninck – Quick Step.

Niemożliwy Belg
Tercet największych gwiazd tegorocznego Tour de France zamyka Wout van Aert. 3 wygrane etapowe kolarza Team Jumbo-Visma to już spory wyczyn, ale gdy uświadomimy sobie, że każda miała miejsce w zupełnie innych warunkach to możemy mówić o czymś niemożliwym. Mont Ventoux, czasówka, sprint na Polach Elizejskich. Jak? Ja się po prostu pytam jak…

Kraksy, dużo kraks
Szczególnie początek wyścigu stał pod znakiem jednego, wielkiego wypadku. Nerwowa atmosfera, dość wąskie drogi, cała masa faworytów zainteresowanych jazdą na czele peletonu, tym razem niestety nie skończyło się to dobrze. 43 kolarzy nie dotarło do mety w Paryżu i niestety spora część z nich to nie były „taktyczne wycofania” czy przekroczenia limitu czasu, a po prostu efekt nieszczęśliwych zdarzeń. Listę nieobecnych otwierają tak wielkie nazwiska jak Primož Roglič, Caleb Ewan czy Peter Sagan.

Samotni uciekinierzy
Pewnie mogło już Państwu nieco to zbrzydnąć, ale na każdym kroku w tym wyścigu podkreślano, że najlepszą metodą na dojechanie do mety z wygraną jest atak z daleka i samotny rajd. To tak zakończyło się aż 11 z 19 etapów ze startu wspólnego. Królem tych akcji można okrzyknąć Mateja Mohoriča, acz za każdą z nich idzie jakaś piękna historia. Słoweniec skompletował też grandtourowego hattricka będąc 103. kolarzem z wygraną na każdym z trzech wielkich tourów.

Wielkie niespodzianki
Pomocnik Jonas Vingegaard drugim, znany głównie z ucieczek Ben O’Connor czwartym, a masywny Alexey Lutsenko siódmym kolarzem Tour de France? Bukmacherzy by tego nie wymyślili. Nikt rozsądny w sumie też nie. Oczywiście, można było mówić, że młody Duńczyk to drugi nóż Team Jumbo-Visma, że Australijczyk będzie próbował, bo jest mocny jak nigdy, że Kazach skończył na 2. miejscu Critérium du Dauphiné w tym roku, ale nie, po prostu to nie było do przewidzenia.

Nagroda za największą porażkę im. Movistar Teamu
Nie żebym się pastwił nad hiszpańską ekipą, przecież mają kolarza w top10, a konkretnie Enrica Masa na 6. pozycji, ale czy to nie za mało? Od lat nie do końca można było rozumieć ich taktykę, brakowało wielkich triumfów, ale chociaż była solidność, tymczasem „następca Alberto Contadora” do ostatniej chwili męczył się by wyprzedzić Alexeya Lutsenkę. Zabrakło nawet kompletowanej rok po roku nagrody pocieszenia jaką była klasyfikacja drużynowa – tą w tym roku zgarnęli kolarze Bahrain – Victorious.

Góralu czy ci nie żal?
Kto wyjaśni co chodziło po głowach kolarzy walczących o koszulkę w grochy ten dostanie 6 do dziennika. Najpierw bardzo długo wszyscy zwlekali by zacząć cokolwiek zbierać, później w sumie robiło to kilku kolarzy równolegle, acz jak się okazało dwie podwójnie punktowane premie HC starczyły, by wszystkich ich pogodził Tadej Pogačar.

Tour de France vs Igrzyska Olimpijskie
Mam świadomość, że wielu kibiców to krytykowało, ale taki jest świat – nawet Wielka Pętla nie była głównym priorytetem dla wielu kolarzy w obliczu wyścigu, jaki możemy oglądać tylko raz na 4 lata (tym razem nawet 5). Mathieu van der Poel, Vincenzo Nibali, Michael Woods czy Miguel Ángel López wybrali drogę do Tokio przez Francję, ale nie całą. Świadome wycofania to nie nowość w kolarstwie, ale tutaj budziły u wielu bardzo mieszane uczucia.

Polacy na medal
Skoro już kontrowersyjnie, to do końca. Rafał Majka był ważnym ogniwem ekipy zwycięzcy Tour de France, Michał Kwiatkowski szalał na niektórych etapach asekurując ostatecznie 3. na mecie Richarda Carapaza. Obaj panowie dołożyli dużo więcej niż małą cegiełkę do sukcesów swoich liderów i z przyjemnością się na to patrzyło. Kolarstwo to sport zespołowy, jest to też po prostu praca, a tu Rafał i Michał zasłużyli na solidne premie.

Poprzedni artykułL’Etoile d’Or: Filippo Baroncini wygrywa, Maciejuk nadal liderem
Następny artykułCotygodniowy Quiz Kolarski: 3 tydzień Tour de France
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments