Pomimo piątkowej kraksy Rafał Majka dalej jedzie w wyścigu i nie zamierza się wycofywać.
„Zgred” upadł na ostatnich kilometrach 13. etapu Tour de France. Uraz okazał się na tyle niepokojący, że Polak musiał udać się do szpitala na badania, które miały wykluczyć poważniejszą kontuzję. Na szczęście nie stwierdzono u niego żadnych złamań, a „jedynie” krwiaki na dłoni i klatce piersiowej.
To oznaczało, że Polak teoretycznie powinien być w stanie pojechać dalej, ale należy pamiętać, że kolejne dni po wypadkach często weryfikują plany kolarzy i dyrektorów sportowych. Na szczęście prawdopodobnie nie wydarzy się to tym razem. Wczoraj Polak dojechał do mety jako 3. zawodnik głównej grupy. Wydaje się więc, że jego dyspozycja jest wystarczająco dobra, nawet jeśli wciąż odczuwa skutki wydarzeń z piątku.
Jestem cały obolały po piątkowej kraksie. Czuję ból podczas oddychania, ponieważ wylądowałem na klatce piersiowej i lewym boku. Cieszę się, że już w poniedziałek będziemy mieli dzień przerwy. Na szczęście Moje nogi wciąż są dobre, a morale wysokie, dlatego Jestem pewien, że pomogę jeszcze Tadejowi
– mówił po etapie nasz rodak.
Optymizm Majki z pewnością cieszy Tadeja Pogacara – lidera UAE Team i całego wyścigu. Nawet jeśli Słoweniec ma olbrzymią przewagę nad resztą rywali, to można założyć, że pomoc Polaka mu się jeszcze przyda.