W niedzielę przed uczestnikami 108. edycji Wielkiej Pętli dzień nieustannej niemal wspinaczki, urozmaiconej walką na jeszcze większych podjazdach. Stacjonujący w Andorze kolarze będą mogli dziś wykorzystać doskonałą znajomość terenu, gdyż odcinek przebiega ich treningowymi trasami, kończąc się zjazdem do stolicy księstwa.

Dziś na trasie prowadzącej z Ceret do Andorry la Velli peleton pokona 191,3 kilometra, 4574 metry przewyższenia i cztery premiowane podjazdy, w tym będący symbolicznym dachem tegorocznej edycji wyścigu Port d’Envalira (Souvenir Henri Desgrange).

Po wczorajszym diabolicznym berku w wykonaniu Mateja Mohorica, Juliana Alaphilippe’a, Wouta van Aerta i spółki, w peletonie będzie dziś mnóstwo bardzo zmęczonych nóg, dlatego trzeba się spodziewać, że głowna grupa zacznie pękać już na niekategoryzowanym podjeździe pod Col du Fourtou, który pokonywany będzie tuż po wyjeździe z Ceret.

Dopiero po rozegraniu lotnego finiszu w Olette (66. kilometr) rozpocznie się jednak prawdziwa wspinaczka, a na pierwszy ogień pójdą regularne Montee de Mont-Louis (8,4 km, śr. 5,7%) i Col de Puymorens (5,8 km, śr. 4,7%). 10-kilometrowy zjazd z tego pierwszego jest nieco zbyt krótki, by dać wiele wytchnienia, natomiast drugi z wymienionych podjazdów niemal bezpośrednio przechodzi w Port d’Envalira (10,8 km, śr. 5,8%), co w rezultacie oznacza wzmożony wysiłek rozciągnięty na aż 30 kilometrów.

Głównym daniem dnia bez wątpienia będzie dziś niższy, ale zdecydowanie trudniejszy Col de Beixalis (6,4 km, śr. 8,5%), którego pierwsza część zawiera ścianki o nachyleniu dochodzącym do aż 17%. Mieszkający w Andorze kolarze z pewnością będą chcieli właśnie w tym miejscu wykorzystać przewagę domowego boiska, choć pamiętać trzeba, że prowadzony szerokimi szosami, w nieosłoniętym terenie i długimi, w większości regularnymi podjazdami niedzielny odcinek nie pozostawia wiele miejsca na zorganizowanie zasadzki. Wyłączywszy spodziewane pojedynki pomiędzy uciekinierami, może przybrać formę flashbacku z poprzedniej dekady, niespodziewanie stawiając na pierwszym planie siłę poszczególnych drużyn.

Ze szczytu Beixalis na metę w Andorze la Velli prowadzi 11-kilometrowy, regularny zjazd. Podobnie jak ten wczorajszy, nie jest on wystarczająco techniczny, by umożliwić sobie wypracowanie znaczącej przewagi za pomocą samych umiejętności w tym elemencie, dlatego liczyć się będzie różnica na finałowym wzniesieniu.

Oto, co na temat 15. etapu 108. edycji Tour de France napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 15, 11 lipca: Ceret > Andora la Vella (191,3 km)

Drugi tydzień zakończy się górskim etapem w Pirenejach. Najbardziej wymagająca, pod względem nachylenia, będzie ostatnia wspinaczka – Col de Beixalis (6,4 km; 8,5%). Wcześniej kolarze podjadą pod położony 2400 m n.p.m. Port d’Envalira (10,7 km; 5,9%). To właśnie wysokość, na której organizm pracuje zupełnie inaczej, może sprawić kolarzom największe problemy. Etap nie sprzyja atakom faworytów, więc wielce prawdopodobny jest dojazd do mety mocnej ucieczki.

Pogoda

Upalnie w dolinach, przyjemnie na przełęczach. Lekki wiatr, który na finałowym podjeździe będzie czołowy.

Faworyci

Kolejny dzień, kolejna szansa dla uciekinierów, tym razem tych lubujących się w górskich harcach. Całą 30, która wczoraj przez bite dwie godziny nieskutecznie cięła się o udział w odjeździe dnia możemy jako potencjalnych kandydatów do etapowego triumfu dzisiaj skreślić, ale trzeba myśleć o nich ciepło w kontekście zmieszczenia się w limicie czasu.

Dziś podobno w świecie sportu mamy włoski dzień, więc mimo wszystko zacznę od zmęczonego Mattii Cattaneo (Deceuninck-Quick Step) i ciągle jeszcze nieskładającego broni Vincenzo Nibalego (Trek-Segafredo). Może na jakąś brawurową akcję porwie się też Lorenzo Rota (Intermarche-Wanty-Gobert)? Najciekawsza opcja brytyjska, z bazą w Andorze zresztą, wróciła do domu przed pucharem, więc po prostu uznajmy, że to nie będzie ich dzień.

Z bardziej prawdopodobnych kandydatów do walki o punkty do klasyfikacji górskiej i/lub etapowy triumf, mamy dziś na liście Miguela Angela Lopeza (Movistar), Iona Izagirre, Jakoba Fuglsanga (Astana-Premier Tech), Michaela Woodsa, Dana Martina (Israel Start-Up Nation), Dylana Teunsa, Wouta Poelsa (Bahrain-Victorious), Estebana Chavesa (BikeExchange), Davida Gaudu (Groupama-FDJ) i Nairo Quintanę (Arkea Samsic).

Ze względu na długie podjazdy i typową dla Pirenejów silną ekspozycję, jest to idealny etap na poddanie próbie formy Tadeja Pogacara (UAE-Team Emirates) i jego drużyny. Można się spodziewać, że Team INEOS Grenadiers wyjdzie na czoło i podyktuje mocne tempo, ale czy wyprowadzi to młodego Słoweńca poza strefę jego własnego komfortu, czy może tylko pozwoli załatać luki w jego własnych szeregach? Wszystko zależy od wyniku wspomnianej wyżej próby.

Obserwować polecam natomiast poczynania Jonasa Vingegaarda (Jumbo-Visma), bo dziś najprawdopodobniej otrzymamy cząstkę odpowiedzi na pytanie, czy można myśleć o nim poważnie w kontekście rywalizacji rozciągniętej na trzy tygodnie. 

Poprzedni artykułRafał Majka: „Dobrze że już w poniedziałek będziemy mieli dzień przerwy”
Następny artykułBauke Mollema od dwóch lat nie korzysta z licznika
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr

To jest pierwszy prawdziwy test dla Rafala i Tadeja. Wierze w Rafala