Tour de France 2021: Cavendish z wyjątkowym zwycięstwem

Nieprawdopodobne, a jednak – Mark Cavendish z 31 zwycięstwem w Tour de France. Rekord Merckxa tuż tuż.

Czwarty etap Tour de France był jednocześnie drugą rundą pojedynku sprinterskiego. Tym razem trasa była nieco mniej skomplikowana, co mogło wskazywać na to, że tym razem wszyscy kolarze dojadą do mety w jednym kawałku.

Talizman próbuje oszukać przeznaczenie

Zanim jednak peleton zaczął zmierzać w kierunku mety, kolarze dali wyraz swojemu niezadowoleniu, spowodowanemu rzecz jasna ostatnimi kraksami. Na szczęście tym razem obyło się bez podobnego zamieszania, jak to, które pamiętamy z ostatniego Giro d’Italia. Po prostu chwilę po starcie ostrym zatrzymali się na minutę, a kolejne dziesięć kilometrów przejechali w spacerowym tempie.

Później wszystko zaczęło iść normalnym torem. Normalnym, choć wciąż bardzo spokojnym. Szybko wyklarowała się ucieczka, w której znalazła się dwójka kolarzy – Pierre-Luc Perichon (Cofidis, Solutions Credits) oraz Brent Van Moer (Lotto Soudal). Warto było zwrócić uwagę zwłaszcza na tego ostatniego, który w tym roku ma szczęście do ucieczek. Odjazdy z nim w składzie dojeżdżały już do mety etapów Tirreno-Adriatico i Criterium du Dauphine, a ten drugi udało mu się nawet wygrać.

Teraz jednak niewiele wskazywało, by historia się powtórzyła – dwóch śmiałków zwykle nie ma dużych szans w starciu z peletonem. Tak samo miało być i tutaj – przewaga czołówki przez większą część etapu nie przekraczała dwóch minut, o co dbał przede wszystkim marzący o nawiązaniu do wczorajszego wyniku Alpecin-Fenix, wspomagany co jakiś czas przez innych kolarzy, na przykład niezawodnego jak zwykle Tima Declerqa.

Peleton trzymał uciekinierów na krótkiej smyczy i nie spieszył się z doganianiem ich. Głównie dlatego dwójka dość długo utrzymywała się z przodu. Na 13 kilometrów przed metą ich przewaga wynosiła 45 sekund, tyle że wiadomo było, iż lada moment bezwzględna, składająca się z ponad 100 kolarzy bestia w końcu doścignie dwa zająca.

Współpraca między zawodnikami trochę siadła – najpierw zgubić Van Moera próbował Perichon, później Belg skontrował i błyskawicznie odczepił Francuza. Początkowo wydawało się, że była to akcja wyłącznie po czerwony numer. Tyle że opinię tę trzeba było zrewidować, ponieważ przewaga Belga szybko urosła. Na 8 kilometrów przed metą wynosiła już ponad minutę – odpowiedź na pytanie – „Van Moer czy peleton?” nie była wcale oczywista.

Lepiej późno niż wcale

Zanim jednak Van Moer rozpoczął swój samotny rajd po zwycięstwo, za plecami jego i Perichona doszło do sprinterskiego finiszu na lotnej premii ulokowanej na 35 kilometrów przed metą. Ostatecznie trzecie miejsce zajął na nim Mark Cavendish, którego wsparł niezawodny jak zwykle Michael Morkov. Oczywiście była to jedynie rozgrzewka przed tym, co miało nastąpić kilkadziesiąt minut później, jednak gołym okiem było widać, że Brytyjczyk ma dziś dobrą nogę i jest żądny rywalizacji. To był dobry prognostyk przed walką o 31. etapowy triumf w Tour de France.

Tylko najpierw trzeba było dogonić De Moera, a to z każdym kilometrem zaczynało być coraz mniej prawdopodobne. Młody, zaledwie 23-letni zawodnik wciąż utrzymywał wysokie tempo, a peleton wciąż nie mógł się rozkręcić. Dopiero na 6 kilometrów przed metą dogonił Perichona, który już dawno odpuścił mocniejszą jazdą. Być może widok dopiero widok jadącego w czerwonym stroju Francuza podziałał na peleton jak płachta na byka.

Przewaga Van Moera błyskawicznie malała, ale co z tego, skoro na 3 kilometry przed metą wynosiła 33 sekundy. Van Moer był wyczerpany, ale wiedział, że nie może wypuścić z rąk życiowej szansy. Dlatego zaciskał zęby i pędził. Niestety, tym razem szczęście, które trzymało się go od wielu miesięcy, opuściło go na 200 metrów przed metą.

O zwycięstwo, na wyjątkowo chaotycznym, lecz tym razem bezpiecznym finiszu powalczyli więc sprinterzy, spośród których najszybszy był Cavendish, który na podobny sukces czekał od pięciu lat. Coś, co jeszcze kilka miesięcy temu, gdy myślał o zakończeniu kariery, wydawało się niemożliwe, dziś stało się faktem.

Wyniki 4. etapu Tour de France 2021:

Klasyfikacja generalna: