fot. Jumbo-Visma

Jos Van Emden już od dwóch dni nie jedzie w Giro d’Italia. Przyczyną był udział w kraksie, za którą Holender obwinia Gianniego Vermeerscha.

Nie milkną echa gigantycznej kraksy z początku 15. etapu tegorocznego Giro d’Italia. To właśnie w jej wyniku z wyścigu musiał wycofać się m.in. Emanuel Buchmann – szósty kolarz klasyfikacji generalnej wyścigu. Podobny los spotkał Josa Van Emdena, który niestety nabawił się kilku urazów. Posiniaczone płuco, sporo zadrapań i przede wszystkim pięć złamanych żeber – to „pamiątki”, które zostały Holendrowi po udziale w Corsa Rosa.

Czuję olbrzymi ból przy śmiechu i kaszlu. Nigdy wcześniej nie miałem takiej kontuzji – raz tylko zwichnąłem staw barkowo-obojczykowy. To było nic w porównaniu z tym, co muszę przeżywać teraz

– mówił De Telegraaf.

To, że szósty zawodnik rozpoczynającej wyścig czasówki odniósł tak groźną kontuzję nie powinno specjalnie dziwić. Można powiedzieć, że znalazł się w epicentrum kraksy, o której szczegółowo opowiadał dziennikarzowi holenderskiej gazety – Leonowi De Kortowi.

Mój upadek został spowodowany przez Gianniego Vermeerscha. Już wcześniej zwracałem mu uwagę na niebezpieczną jazdę. Mój zespołowy kolega – Paul Martens wszystko widział. Vermeersch nagle przesunął się w lewo i prawdopodobnie otarł się o moje tylne koło, a ja poleciałem. Jechaliśmy 65 kilometrów na godzinę, więc możecie sobie wyobrazić, jak bolesny był ten upadek. Już w momencie opadania na ziemię wiedziałem, że to koniec wyścigu. Upadłem, a potem wszyscy runęli na mnie. Poczułem straszliwy ból w plecach. Zanim zdążyłem wstać, Vermeerscha już nie było. Byłbym wdzięczny, gdyby wysłał mi jakąś wiadomość z pytaniem, jak się czuję. Jestem pewien, że doskonale wie, kto był przyczyną tej katastrofy

– mówił, surowo oceniając zachowanie Belga, który pod nieobecność Tima Merliera całkiem dobrze radzi sobie na finiszach.

Sam Van Emden również zdążył pokazać się w Corsa Rosa z całkiem niezłej strony, zajmując 6. miejsce na rozpoczynającej wyścig czasówce. Zapewne liczył, że równie dobrze pójdzie mu w następną niedzielę w Mediolanie. Niestety upadek sprzed trzech dni sprawił, że w najbliższym czasie nie zobaczymy go ani we włoskiej stolicy mody, ani nigdzie indziej. Wszystko dlatego, że czeka go długa przerwa od ścigania.

Za około osiem dni żebra powinny zacząć odrastać. Nie sądzę, bym mógł wsiąść na rower wcześniej, niż za 3 tygodnie. Według moich własnych, dość optymistycznych obliczeń, powinienem wrócić do ścigania w okolicach sierpnia

– zapowiedział Holender.

 

Poprzedni artykułVuelta a Espana 2022 ruszy z Utrechtu
Następny artykułMagnus Cort zostaje w zespole EF Education-Nippo
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments