Foto: Photo Gomez Sport

Annemiek van Vleuten sięgnęła po drugie zwycięstwo w Ronde van Vlaanderen. Decydujący atak doświadczonej zawodniczki miał miejsce na Paterbergu – zdołała wypracować sobie tam kilkunastosekundową przewagę, którą utrzymała do mety.

We wczorajszym Ronde van Vlaanderen nie było mocnych na Annemiek van Vleuten (Movistar Team). Holenderka przez cały wyścig jechała bardzo czujnie i aktywnie. Jej ataki na kilkadziesiąt kilometrów do mety znacznie zredukowały liczbę zawodniczek w peletonie.

Później dołączyła do uciekającej Grace Brown (Team BikeExchange), a gdy zostały złapane, zaatakowała i błyskawicznie zniknęła z oczu rywalkom. Było to drugie zwycięstwo kolarki Movistar Team we „Flandryjskiej Piękności”, pierwsze odniosła dziesięć lat temu.

– Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Tyle lat walczyłam o kolejne zwycięstwo w tym wyścigu i w końcu się to udało. Zawsze byłam świetnie przygotowana, ale trochę brakowało. Nasza strategia polegała na tym, żeby nie pozwolić innym zespołom wykorzystać przewagi liczebnej, dlatego zaczęłyśmy pracować wcześnie, a ja próbowałam ataków z daleka. Chciałam odjechać na Kanariebergu, ale niestety był tam czołowy wiatr i zdobycie przewagi było ciężkie. Myślę jednak, że moje przyspieszenie utrudniło wszystkim wyścig, co mi pasowało

– mówiła Annemiek van Vleuten cytowana przez biuro prasowe zespołu.

– Później czekałam na odpowiedni moment do ataku. Przed Paterbergiem wiedziałam, że to ostatnia szansa, i że muszę wjechać i wyjechać z niego jako pierwsza. Po tym ataku dawałam z siebie wszystko i odliczałam kilometry do mety

– dodała.

Poprzedni artykułScheldeprijs 2021: Trek-Segafredo nie wystartuje
Następny artykułMichael Schär: „Bidon od zawodowego kolarza codziennie przypominał mi, jakie jest moje marzenie”
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments