fot. ASO / Fabien Boukla

W ubiegłym sezonie Sam Bennett (Deceuninck-Quick Step) zrealizował marzenie, jakim było zdobycie zielonej koszulki w Tour de France. Na swojej bucket list ma jeszcze monument lub prestiżowy wyścig klasyczny, do których zalicza się oczywiście Mediolan-San Remo. Wie, że w tym roku o zwycięstwo będzie ekstremalnie trudno, ale zamierza próbować do skutku. 

Bennett uczestniczył w konferencji prasowej on-line drużyny Deceuninck-Quick Step razem z Julianem Alaphilippem. Irlandczyk ostatnie przygotowania do Mediolan-San Remo robił w wyścigu Paryż-Nicea, zaś Francuz w Tirreno-Adriatico. Chociaż to włoska „etapówka” wydawała się być w tym roku trudniejsza, to Bennett jest usatysfakcjonowany z pracy, jaką wykonał we Francji.

– Myślę, że był to dla mnie bardzo udany wyścig. Jestem zadowolony z dyspozycji, jaką tam prezentowałem. Jednocześnie czuję mały zawód, że na piątym etapie straciłem zieloną koszulkę, ale w końcówce wyścigu ciężko pracowałem, by jak najlepiej przygotować moje nogi do Mediolan-San Remo. Występ w Paryż-Nicea dodał mi pewności siebie. Teraz skupiam się na regeneracji i mam nadzieję, że w sobotę wszystko będzie dobrze

– powiedział Sam Bennett, który w „wyścigu ku słońcu” wygrał dwa sprinterskie etapy, a także zaimponował na przedostatnim górskim etapie do Valdeblore La Colmiane, gdzie zabrał się do ucieczki dnia wraz z drużynowym kolegą Mattią Cattaneo, dla którego wykonywał pracę do podnóża finałowego podjazdu. Zapytany o to, czy zaskoczył tym występem samego siebie, odpowiedział z uśmiechem na ustach:

– Trochę siebie zaskoczyłem (śmiech), ale założyłem sobie, że na ostatnich etapach będę jechał „na fulla”, by przed Mediolan-San Remo zyskać siłę i wytrzymałość. Miałem tego dnia bardzo dobre nogi, a dodatkową motywację stanowiło dla mnie to, że w ucieczce znajdował się także Mattia Cattaneo i chciałem wykonać dla niego dobrą pracę. Spróbowałem więc w tym wyścigu wszystkiego po trochu, ale koniec końców było to dobre przygotowanie do nadchodzącego weekendu.

Pierwszą kartą do gry w drużynie Deceuninck-Quick Step będzie zwycięzca „Primavery” z 2019 roku Alaphilippe, który najprawdopodobniej będzie musiał nawiązać bezpośrednią rywalizację z Mathieu Van der Poelem oraz Woutem Van Aertem. Bennett spróbuje utrzymać się w czołówce i zachować stosunkowo świeże nogi na ewentualny finisz peletonu.

– Próbuję podchodzić do tego wyścigu jak do każdego innego i nie nakładać na siebie zbyt wielkiej presji. Wystartujemy w mocnym składzie, dzięki czemu będziemy mogli grać wieloma kartami, m.in. Julianem [Alaphilippem] czy [Davide] Ballerinim. Musimy jak najlepiej wykorzystać przewagę, jaką będziemy mieli. Julian będzie niesamowicie silny w końcówce, zwłaszcza na Poggio i dobrze by było, żeby w ucieczce mógł powiedzieć, że z tyłu ma Sama Bennetta

– wyjaśnił Sam Bennett.

Jeśli zaś idzie o osobiste aspiracje Irlandczyka, to zdaje on sobie sprawę, że w ostatnich edycjach sprinterzy nie walczyli o zwycięstwo. Ostatnim tego typu kolarzem, który triumfował w „klasyku klasyków” był Arnaud Démare w 2016 roku. Dlatego też na pytanie, co myśli o stwierdzeniu, że jest to jedyny monument dla sprinterów, odpowiedział pół żartem, pół serio.

– Rzeczywiście wyścig Mediolan-San Remo jest uważany za monument dla sprinterów, ale będąc szczerym w ostatnich latach tego nie zauważyłem (śmiech). Ataki na Poggio są w ostatnich edycjach bardzo mocne, chłopaki atakują tam z taką prędkością, z jaką jeździ się po płaskim. W dodatku widziałem, że prognozy pogody zapowiadają wiatr z tyłu, co nie jest dobrą wiadomością. Jedyne więc, co mi pozostaje, to modlić się o odrobinę wiatru w twarz i o to, abym utrzymał się w czołówce

– odpowiedział kolarz Deceuninck-Quick Step, przyznając jednocześnie, że nie traci wiary w to, że któregoś dnia wygra czy to w San Remo, czy w innym prestiżowym wyścigu jednodniowym.

– To prawda, że wciąż brakuje mi zwycięstwa w dużym klasyku. Chciałbym to osiągnąć i walczę o to. Mam nadzieję, że pewnego dnia to się spełni. W tym momencie wszystko zmierza w dobrym kierunku i jedyne, co mogę zrobić, to ścigać się i cieszyć się rywalizacją. San-Remo jest marzeniem także dla wielu innych sprinterów

– zakończył Sam Bennett.

Irlandczyk nigdy nie przejechał przez Poggio na takiej pozycji, by potem mógł walczyć o zwycięstwo. Najwyższa lokata, jaką zajął w wyścigu Mediolan-San Remo to 28. miejscu zdobyte w 2019 roku. Jeśli idzie o zwycięstwa w wyścigach jednodniowych, to w jego dorobku znajdują się tylko dwa zwycięstwa w Rund um Köln i Paris-Bourges.

W konferencji prasowej on-line drużyny Deceuninck-Quick Step przed wyścigiem Mediolan-San Remo uczestniczyła Marta Wiśniewska 

Poprzedni artykułCzy wiatr rozda karty? – zapowiedź Bredene Koksijde Classic 2021
Następny artykułMark Cavendish: „Nie muszę nic nikomu udowadniać”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments