fot. BORA-hansgrohe

Maximillian Schachmann po raz drugi z rzędu wygrał Paryż-Nicea. Niemiec skorzystał na pechu dotychczas prowadzącego Słoweńca.

Primoż Roglić, który w czasie wyścigu wygrał trzy etapy i przed ostatnim dniem rywalizacji miał blisko minutę przewagi nad resztą stawki, na trasie z Le Plan du Var do Levens zaliczył dwa upadki i jeden defekt roweru. Dzięki temu szansę na triumf znów otrzymał Maximillian Schachmann

Dziś wszystko działo się bardzo szybko. Na pierwszym podjeździe miałem problemy techniczne i musiałem mocno przycisnąć, żeby wrócić do głównej grupy, później Primoż upadł dwa razy. Chcieliśmy na niego poczekać, ale znowu się wywrócił, kilka innych ekip jechało bardzo mocno, a my nie chcieliśmy stracić pozycji. Poza tym z przodu była groźna ucieczka, a nam bardzo zależało na etapowym zwycięstwie

– powiedział zawodnik, który wczorajszy odcinek skończył na 10. miejscu.

Dla Niemca jest to już drugie zwycięstwo w Paryż-Nicea. W zeszłym roku zaprezentował się jednak zdecydowanie lepiej. Wtedy to on był zdecydowanie najmocniejszym kolarzem. Wygrał pierwszy etap, nosił żółtą koszulkę od startu do mety i do zwycięstwa nie potrzebował pecha najsilniejszego rywala. Nic dziwnego, że wczorajszy triumf miał dla niego słodko-gorzki smak.

Nie wiem, czy powinienem cieszyć się z tego zwycięstwa, które zostało odniesione w tak smutnych okolicznościach. Wiem jednak, że naszym celem było powtórzenie sukcesu sprzed roku, a teraz znów stoję tutaj z żółtą koszulką na plecach. Chcę więc podziękować wszystkim moim kolegom z drużyny za udzielenie mi olbrzymiego wsparcia podczas całego wyścigu

– zakończył Schachmann, którego kolejnym startem powinno być Mediolan-San Remo.

 

Poprzedni artykułDrużyna INEOS Grenadiers dystansuje się od dr. Richarda Freemana
Następny artykułDyrektor sportowy Jumbo-Visma: „Właściwie nie zakładaliśmy walki o podium”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
ZONK
ZONK

ładna kapa

zbych
zbych

Baju,baju nigdy już z was nie będo dobrzi kolarze.