fot. Paris-Nice

Czy można zostać skrytykowanym za wykonanie swojej pracy i zwycięstwo w wyścigu? Jak się dziś dowiedzieliśmy – można.

Gwoli wyjaśnienia: Primož Roglič wygrał dziś etap Paryż-Nicea. Dla Słoweńca przewodzącego w klasyfikacji generalnej był to trzeci skalp w tegorocznej edycji „Wyścigu ku Słońcu”. Wielu kibiców i ekspertów było oburzonych stylem, w jakim Roglič zwyciężył – kolarz Team Jumbo-Visma na ostatnich metrach wyprzedził uciekającego niemalże od startu Gino Mädera (Bahrain – Victorious) pozbawiając go szansy na pierwszy triumf w wyścigu rangi World Tour.

Od razu po finiszu w internecie pojawiły się wpisy, że ta wygrana była Rogličowi po prostu niepotrzebna i mógł podarować ją walecznemu Szwajcarowi. I rzeczywiście, gdyby Primož odpuścił, byłby to z jego strony piękny gest i z pewnością spodobałby się narzekającym aktualnie kibicom. Jednak ta zabawa nie polega na rozdawaniu zwycięstw.

Kolarze, a przynajmniej liderzy, wyruszają na trasy po to, żeby wygrać. Z tego samego powodu pracują na nich pomocnicy – nie po to, żeby ręce na mecie uniósł rywal. Nic więc dziwnego, że gdy tylko Primož Roglič wyczuł okazję, zaatakował. Bez względu na to, jak pięknie walczył Gino Mäder, celem Słoweńca było zwycięstwo i swoje zadanie wykonał.

Dziwi mnie jednak krytyka, życzenie mu porażek i wyzwiska (takowe też się niestety pojawiały) wobec Primoža Rogliča, bo, o zgrozo, dobrze wykonał swoją pracę i był najlepszy. Nie lubię porównania kolarstwa do innych dyscyplin, ale czy pod koniec dobrego meczu piłki nożnej prowadząca drużyna powinna pozwolić przeciwnikom na strzelenie bramki(-ek), bo na to zasłużyli? Albo czy Lewis Hamilton powinien oddawać zwycięstwa w kolejnych Grand Prix F1 swoim przeciwnikom, jeśli dobrze się zaprezentowali? Przecież to absurd. Co więcej, sam pokonany Gino Mäder przyznał po etapie, że choć był rozczarowany, nie ma za złe Rogličowi, iż wyprzedził go w końcówce.

Niektórzy przywoływali w tym kontekście sytuację z 5. etapu Criterium du Dauphine Libere 2009, kiedy to Alejandro Valverde poczekał na Sylwestra Szmyda i dał mu wygrać. To było jednak zupełnie coś innego – Polak pomógł wtedy Hiszpanowi objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej, a ten, w zamian za to, odwdzięczył się pozwalając mu zwyciężyć. W tym wypadku Mäder nie współpracował z Rogličem, dlatego ten nie miał żadnych podstaw ku temu, by oddać mu zwycięstwo.

Znakomicie całą sytuację za pośrednictwem Twittera skomentował Jos Van Emden – drużynowy kolega Primoža Rogliča. Czy ma on dawać z siebie wszystko, żeby później Słoweniec rozdawał innym zawodnikom prezenty? Raczej nie.

Poprzedni artykułGeraint Thomas i Egan Bernal zadowoleni po królewskim etapie Tirreno-Adriatico
Następny artykułEtap zagadka – zapowiedź 8. odcinka Paryż-Nicea 2021
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Stanisław
Stanisław

Uwielbiam kolarstwo, ale ta sytuacja wpisuje się, niestety, w ogólny trend. Za dużo jest „dwóch wyścigów”, ucieczek, których nikt nie goni, bo większości się nie kalkuluje, etapów kompletnie bez znaczenia dla końcowej klasyfikacji, „stacji przekaźnikowych” czekających na trasie na swojego lidera, łączności na plecach każdego kolarza, i tak dalej, i tym podobnie. Ściganie na rowerach jest ekscytujące, ale czasy mamy teraz takie, że to ludzie oglądający sport w TV „płacą” kolarzom pensje i mam wrażenie, że nie do końca rozumieją, o co w tym wszystkich chodzi. A kulminacją tego są absurdalne zarzuty, że jeden sportowiec wyprzedził na mecie drugiego sportowca, a powinien odpuścić, bo do niczego mu to nie było potrzebne. Naprawdę?

Pete
Pete

Dzień później życie dopisało piękną pointę.

Bob
Bob

Pete, dokładnie to samo pomyślałem… Ot taki zbieg okoliczności… Niestety ktoś kto zaczął interesować się kolarstwem w ostatnich latach gdy zaczął się bum na „szosę” nie zrozumie tego…

Piotr
Piotr

Oczywiście dla mnie, porównania do formuły jeden, lub jeszcze gorzej do futbolu są całkowicie nie adekwatne. Zachował się jak bachor, miał wszystkie zabawki w piaskownicy ale było mu mało, to skoro kolejna była na wyciągnięcie ręki to i ja zabrał. Bardzo się cieszę że przegrał

Stanisław
Stanisław

Generalnie coś nie do końca jest w porządku z dyscypliną, w której prawdziwe emocje i walka zaczynają się dopiero w momencie dramatycznego wypadku faworyta, nieszczęścia, wielkiego pecha, albo warunków pogodowych.