RCS / tirrenoadriatico.it

Dwa niespokojne morza, a pomiędzy nimi Apeniny, stare winnice, kręte drogi i mnóstwo stromych podjazdów. Na papierze idealnie zbalansowana trasa, w rzeczywistości chaos i świst kół na wąskich, pamiętających czasy antyku uliczkach. Tirreno-Adriatico jak zwykle złoży hołd tym regionom Włoch, które Giro d’Italia ma czas zaledwie musnąć i na przestrzeni zaledwie siedmiu dni pomieści akcję, na którą wielkie toury potrzebują trzech tygodni. 

Początek marca to czas trudnych wyborów, a równie interesująca jak rywalizacja na francuskich i włoskich szosach jest ta rozgrywająca się pomiędzy organizatorami wyścigów, ASO i RCS Sport. Po stronie Paryż-Nicea stoi większy prestiż, jednak kombinacja zazwyczaj niesprzyjającej aury i zaskakująco eksperymentalnego podejścia do trasy sprawiła, że w ostatnich latach częściej przegrywał on niż wygrywał walkę o względy największych gwiazd zawodowego peletonu. Podczas gdy ASO próbuje wynaleźć koło na nowo, w siłę rośnie Tirreno-Adriatico, które nie tylko uwodzi słońcem, ale ma na siebie bardzo jasno wyartykułowany pomysł.

Poszukiwania idealnej formuły trwały wiele lat, a w ciągu 55 rozegranych już edycji Tirreno-Adriatico przeszło transformację od imprezy dedykowanej sprinterom, poprzez kluczowy etap przygotowań dla zawodników specjalizujących się w wyścigach klasycznych po miniaturkę wielkiego touru, jaką stanowi obecnie. Tym samym stało się jedną z najbardziej dynamicznych i jednocześnie wyważonych propozycji w kalendarzu UCI, nikogo nie pozostawiając z pustymi rękami.

Trasa

Etap 1, 10 marca: Lido di Camaiore › Lido di Camaiore (156 km)

Wyścig tradycyjnie rozpocznie się w położonym nad Morzem Tyrreńskim toskańskim kurorcie Lido di Camaiore, ale odchodzącą do lamusa drużynową jazdę na czas zastąpi dedykowany sprinterom odcinek ze startem i metą w tej samej lokalizacji. Sam profil etapu nie wygląda przesadnie ekscytująco, ale prowadząca do mety długa prosta wzdłuż wybrzeża zwiastuje finisz rozgrywany na bardzo dużych prędkościach, a sprinty w tym wyścigu mają to do siebie, że bywają chaotyczne. It will be funny, just wait.

Etap 2, 11 marca: Camaiore › Chiusdino (202 km)

Za sprawą czwartkowego odcinką z metą w Chiusdino bardzo szybko powrócimy w okolice niedawno odwiedzanej Sieny, ale tym razem obędzie się bez walki na toskańskich białych drogach. Zamiast tego otrzymujemy pagórkowaty etap o długości przekraczającej 200 kilometrów, co przypomina, że wielu sprinterów i specjalistów od wyścigów klasycznych będzie się udziałem w Tirreno-Adriatico przygotowywać do rozgrywanego za niespełna dwa tygodnie Milano-Sanremo. Decydujące 7 kilometrów niemal bezustannie wiedzie pod górę, ale finisz nie jest aż tak trudny, jak może na to wskazywać profil. Z nachyleniem rzędu 5,4% na poprzedzającym metę 1000 metrów powinni z łatwością poradzić sobie Wout Van Aert, Mathieu van der Poel czy Julian Alaphilippe.

 

Etap 3, 12 marca: Monticiano › Gualdo Tadino (219 km)

Najdłuższy odcinek 56. edycji Tirreno-Adriatico prowadzi z Toskanii do Perugii. Ponieważ większość wzniesień składających się na sumę przewyższenia sięgającą 2996 metrów uczestnicy imprezy pokonają w pierwszej części etapu, wiele wskazuje, że na krętym i pagórkowatym finiszu w Gualdo Tadino dojdzie do kolejnego pojedynku specjalistów od wyścigów klasycznych i dynamicznych sprinterów.

Etap 4, 13 marca: Terni › Prati di Tivo (148 km)

Królewski etap wyścigu rozegrany zostanie na nieco zapomnianym w ostatnich latach, ale bardzo skutecznym w kontekście decydowania o ostatecznym kształcie klasyfikacji generalnej Prati di Tivo (14,6 km, śr. 7%). Ten położony w abruzyjskiej części Apeninów podjazd posiada wszystkie cechy zazwyczaj nudnych dróg dojazdowych do stacji narciarskich, ale kiedy ostatni raz pojawiał się na trasach Wyścigu Dwóch Mórz, wygrywali na nim Chris Froome i Vincenzo Nibali (odpowiednio 2013 i 2012). To zaś świadczy o tym, że w tej części sezonu jest wystarczającym wyzwaniem, by oddzielić świetnych wspinaczy od całej reszty peletonu.

Etap 5, 14 marca: Castellalto › Castelfidardo (205 km)

Kiedyś Tirreno-Adriatico było dedykowanym sprinterom wyścigiem przygotowującym ich do pierwszego monumentu sezonu. Dziś, choć jego trasa jest bardzo zbalansowana, kojarzy się przede wszystkich z finiszami na wąskich uliczkach i stromych ściankach, których nie brakuje w miasteczkach środkowej części Półwyspu Apenińskiego. Pod tym względem 56. edycja imprezy jest co prawda relatywnie uboga, ale niedzielny odcinek, nazywany przez organizatorów “Tappa dei Muri” powinien odpłacić za te braki z nawiązką. 

Pierwsze 100 kilometrów etapu prowadzi prostymi drogami, głównie wzdłuż wybrzeża Adriatyku w Abruzji i Marchii. Po dotarciu po raz pierwszy do Castelfidardo peleton wjedzie na rundę o długości ok. 23 kilometrów, którą pokona czterokrotnie. Spośród trzech umieszczonych na niej podjazdów najciekawsza jest ostatnia ścianka (1,9 km, śr. 9,1%), której maksymalne nachylenie sięga aż 19%. Finałowa pętla zakończy się nieco inaczej, ale falujący na odcinku aż 5 kilometrów finał etapu też zapowiada się niczego sobie, z dość wyraźnym wskazaniem na specjalistów od pagórkowatych wyścigów jednodniowych (12% przed samą metą!).

Etap 6, 15 marca: Castelraimondo › Lido di Fermo (169 km)

Odcinek dla sprinterów z pięknymi widokami Morza Adriatyckiego w tle.

Etap 7, 16 marca (ITT): San Benedetto del Tronto › San Benedetto del Tronto (10,1 km)

Cały wyścig w klamrę zepnie tradycyjna jazda indywidualna na czas w San Benedetto del Tronto. Do zwycięstwa etapowego faworyt będzie murowany, ale w kontekście walki o klasyfikację generalną Tirreno-Adriatico liczyć się będzie każda zyskana lub stracona na jego krótkiej trasie sekunda.

Faworyci

Kolejna etapówka sezonu to zarówno nowe zagadki do rozwikłania, jak i kontynuacja zawiązanych wcześniej wątków. Równoległe rozgrywanie wyścigów Paryż-Nicea i Tirreno Adriatico jak zwykle dzieli światową czołówkę i odsuwa w czasie niektóre z oczekiwanych pojedynków, ale entuzjaści włoskich krajobrazów [piękniejszych], smaków [lepszych] i pogody [lepszej] już kolejny rok z rzędu mogą się cieszyć nieco bogaciej nadzianym kawałkiem worldtourowego tortu.

Kiedyś wyścig przygotowujący sprinterów do Milano-Sanremo, w minionej dekadzie impreza skrojona głównie pod pretendentów do walki o maglia rosa, dziś w Tirreno-Adriatico krzyżują się drogi kolarzy wszystkich specjalności i realizujących odmienne programy startów. Jaką zatem wiedzę wyniesiemy z jego 56. edycji?

Czy Egan Bernal wrócił na dobre?

W ubiegłym sezonie plecy młodego Kolumbijczyka uginały się nie tylko pod ciężarem kontuzji, ale też presji, na którą w wieku zaledwie 23 lat nie był przygotowany po swoim niespodziewanym triumfie w Tour de France (2019). Starszy i pogodzony z odczuwanym dyskomfortem, już w lutowym Tour de la Provence Egan Bernal zaczął przypominać siebie samego z rewelacyjnego pierwszego sezonu w barwach INEOS (wówczas Team Sky), a jego sobotni występ w Strade Bianche był już bez mała imponujący. Trudno uwierzyć, że stały za tym jedynie forma dnia i czar Toskanii, co czyni Kolumbijczyka jednym z najpoważniejszych pretendentów do tytułu w Wyścigu Dwóch Mórz – choć nie faworyta. Ze względu na generującą mnóstwo chaosu trasę z tylko jednym finiszem na długim podjeździe i płaską, 10-kilometrową czasówką ostatniego dnia, tego upatrujemy w zawodniku nieco wszechstronniejszym i bardziej dynamicznym.

Pytanie poboczne: kto będzie kim w ekipie INEOS Grenadiers?

Bernal jest nominalnym liderem brytyjskiej drużyny, ale w tym samym składzie wystartują również najprawdopodobniej do pewnego stopnia chroniony Geraint Thomas i mający wszelkie predyspozycje do walki w klasyfikacji generalnej tygodniowych etapówek Daniel Martinez. Żeby wygrać ostatni odcinek imprezy, Filippo Ganna musi w nim po prostu wystartować, a wsparcia w osobach Michała Kwiatkowskiego, Pavla Sivakova i Salvatore Puccio trudno nie doceniać, ale jeśli na podjeździe pod Prati di Tivo zrobi się naprawdę gorąco, któryś z wcześniej wymienionej trójki będzie musiał złożyć swoje ambicje na ołtarzu kolektywnej solidarności. Mam podejrzenie, że padnie na najstarszego.

Czy z Emiratami lata tylko pilot?

Skład ekipy UAE-Team Emirates na 56. edycję Tirreno-Adriatico na papierze prezentuje się jak przelot klasą biznesową sponsorujących ją linii lotniczych, w dodatku na fakturę. Innymi słowy: na bogato. Tyle że bardzo podobnie wyglądało to podczas rozgrywanego w lutym wyścigu UAE Tour (tu Mikkela Bjerga zastępuje Ivo Oliveira), a efekt był taki, że na decydujących o losach klasyfikacji generalnej podjazdach Tadej Pogacar walczył w zasadzie sam. Wygrał, bo jest w rewelacyjnej formie, a trasa pozbawiona była jakichkolwiek pułapek, a tego drugiego o Tirreno-Adriatico już powiedzieć nie można. Ze względu na swoją niesamowitą dyspozycję, dynamikę i wszechstronność, 22-latek ze Słowenii stanie na starcie w Lido di Camaiore w roli faworyta całego wyścigu, ale wspierający go skład musi nieco podnieść swój poziom, aby być w stanie pomagać mu na wąskich uliczkach włoskich miasteczek.

Kto jeszcze celuje w klasyfikację generalną?

Z zawodników, którzy nie ukrywają swoich ambicji względem klasyfikacji generalnej Tirreno-Adriatico, a jednocześnie mają w swoich palmares osiągnięcia świadczące o ich szansach, wymienić trzeba (kolejność nieprzypadkowa) Simona Yatesa (Team BikeExchange), Mikela Landę (Bahrain-Victorious), Gerainta Thomasa, Daniela Martineza (INEOS Grenadiers), João Almeidę (Deceuninck-Quick Step), Nairo Quintanę (Arkea Samsic), Pello Bilbao (Bahrain-Victorious), Jakoba Fuglsanga (Astana-Premier Tech), Sergio Higiutę (EF Education-Nippo), Vincenzo Nibalego (Trek-Segafredo), Romaina Bardeta (Team DSM) i Thibauta Pinota (Groupama-FDJ). 

Całkiem liczne grono, a to tak naprawdę jeszcze nie koniec, gdyż…

Czy Alaphilippe i przełajowi chłopcy mogą namieszać?

Wout Van Aert (Jumbo-Visma) już w ubiegłym sezonie zapowiadał, że sprawdzenie się w tego typu tygodniowych wyścigach (podał dokładnie przykład Tirreno-Adriatico) będzie kolejnym celem jego kolarskiej kariery, so here we are. Tak jasna deklaracja w zasadzie kwalifikuje go do poprzedniej grupy, gdyby nie fakt, że jeszcze nie ma na to papierów. Kręte, pagórkowate finisze to woda na jego młyn, podobnie jak krótki etap jazdy indywidualnej na czas w San Benedetto del Tronto, dlatego prawdziwy test czeka go na podjeździe pod Prati di Tivo. Można w tym miejscu wspominać, jak świetnie 26-letni Belg wspinał się podczas ubiegłorocznego Tour de France, ale wówczas nie był zmuszony walczyć z faworytami na ostatnich metrach decydujących podjazdów, a to tam rozdają miejsca w klasyfikacji generalnej. W rozgrywanym w sobotę Strade Bianche brakowało mu jeszcze nieco mocy, ale była ona wystarczająca, by przyjechać na metę w Sienie przed większością faworytów do zwycięstwa w Wyścigu Dwóch Mórz. 

Julian Alaphilippe (Deceuninck-Quick Step) tak otwartych deklaracji względem klasyfikacji generalnej Tirreno-Adriatico nie składał, ale można mieć pewność, że będzie jednym z aktywniejszych zawodników walczących o dedykowane specjalistom od wyścigów klasycznych odcinki. To zaś samo w sobie powinno sprawić, że rozpocznie królewski etap imprezy na wystarczająco wysokiej pozycji, by przynajmniej podjąć próbę jej obrony na Prati di Tivo, a jeśli sugerować się jego niedawną wspinaczką na Mont Ventoux, może to być obrona bardzo skuteczna. Finałowa jazda na czas to nie do końca jego bajka, dlatego Francuz będzie zmuszony wydzierać sekundy w pagórkowatym terenie, wdając się w pojedynki z Van Aertem, van der Poelem et al

A skoro już o nim mowa, fenomenalnie dysponowany Mathieu van der Poel (Alpecin-Fenix) w typowym dla siebie stylu przekreśla swoje szanse w klasyfikacji generalnej imprezy. Z całą pewnością Holender będzie walczył o etapowe zwycięstwa i przygotowywał się do Milano-Sanremo, ale o ile jego triumf w klasyfikacji generalnej Tirreno-Adriatico rzeczywiście wydaje się nieprawdopodobny, w sprzyjających okolicznościach czołowa dziesiątka może być w zasięgu. Ubiegły sezon istotnie obnażył jego słabości związane z pokonywaniem podjazdów, ale nawet wygrywając Ronde van Vlaanderen nie wydawał się tak mocny, jak w ubiegłą niedzielę na Via Santa Caterina – możliwe więc, że również w tym zakresie nieco się poprawi. W jego przypadku zweryfikują to podjazdy pod Prati di Tivo i stromą ściankę na rundzie w Castelfidardo.

Na kogo jeszcze zwrócić uwagę?

Na sprinterów! W końcu oni również wykorzystają każdy metr dedykowanych im końcówek, by jak najlepiej przygotować się do pierwszego monumentu sezonu. Na liście startowej mamy zwycięskich ostatnio Tima Merliera (Alpecin-Fenix), Davide Balleriniego (Deceuninck-Quick Step) i Caleba Ewana (Lotto Soudal), a ponadto Fernando Gavirię (UAE-Team Emirates), Elię Vivianiego (Cofidis) i Lukę Mezgeca (Team BikeExchange).

Wraca też Peter Sagan (Bora-hansgrohe), ale jeszcze nie wiemy który, a tym samym, co to oznacza.

 

Wyścig Tirreno-Adriatico 2021 rozgrywany będzie od 10 do 16 marca.

Transmisje z wyścigu będzie można śledzić na kanale Eurosport 2 oraz w Playerze Eurosportu.

Poprzedni artykułTour de Pologne 2021 rozpocznie się na Lubelszczyźnie
Następny artykułSimon Yates wraca na Tirreno-Adriatico
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments