Fabio Jakobsen znalazł się na wstępnej liście startowej na GP Monsere. Jednak szanse na występ Holendra w tym wyścigu są iluzoryczne.
Belgijski klasyk, upamiętniający Jeana-Pierre’a Monsere’a – najmłodszego mistrza świata w powojennej historii kolarstwa, który zginął w tragicznych okolicznościach po kilku miesiącach noszenia tęczowej koszulki, odbędzie się 7 marca i wystartuje w nim kilka zespołów worldtourowych – oprócz Deceuninck-Quick Step na liście startowej znajdą się m.in. Lotto Soudal, Intermarche Wanty Gobert czy Cofidis, Solutions Credits (z Szymonem Sajnokiem na czele).
W zeszłym roku imprezę, w której brało udział m.in. CCC Development Team, wygrał właśnie Jakobsen. Jeszcze niedawno wydawało się, że w tym roku Holender nie będzie mógł obronić tytułu, z powodu obrażeń, których doznał w wyniku starcia z Dylanem Groenewegenem podczas ostatniego Tour de Pologne. I na razie, choć jego rehabilitacja przebiega bardzo sprawnie, a on znalazł się na wstępnej liście startowej zespołu Patricka Lefevere’a, to jego szanse na udział w wyścigu wciąż są niewielkie.
Niedawno przeszedł kolejną operację, dopiero 25 lutego zostaną mu zdjęte szwy. Wobec tego myślę, że 7 marca nie będzie jeszcze gotów, by wystartować w wyścigu. Ważne jest także to, że jego nogi nie są jeszcze takie, jak przed wypadkiem. Najbliższy miesiąc upłynie mu pewnie głównie na treningach, prawdopodobnie dopiero później będzie mógł poczuć smak rywalizacji
– wyjaśniał Lefevere w rozmowie z Wielerflits.
Dlaczego więc Jakobsen został umieszczony na wstępnej liście startowej? Szef największego belgijskiego zespołu tłumaczył to wczesnym terminem oddania dokumentu. To, że się tam znalazł sprawia, że zespół zostawił sobie furtkę, na wypadek, gdyby młody kolarz doszedł do formy wcześniej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Jednak, jeśli w grę wejdzie najbardziej prawdopodobny scenariusz, liderem zespołu na belgijski klasyk będzie Mark Cavendish, a Jakobsen wróci do ścigania dopiero w kwietniu lub pod koniec marca.