fot. BettiniPhoto / BORA - hansgrohe

Peter Sagan nie zamierza poprzestać na jednym występie w Giro d’Italia. W rozmowie z TuttoBiciWeb zdradził, że rozważa start również w kolejnej edycji tego wyścigu.

Słowak zadebiutował w „Różowym Wyścigu” dopiero w tym roku, co jest o tyle ciekawe, że aż pięć lat spędził we włoskim Cannondale (wcześniej Liquigas). Na jego start duży wpływ miało to, że start wyścigu zaplanowano w Budapeszcie, który znajduje się stosunkowo blisko granicy z jego Słowacją.

To także z tego powodu obiecał organizatorom, że wystartuje w tym wyścigu. I choć ostatecznie z powodu pandemii wyścig rozpoczął się nie na Węgrzech, a na Sycylii, to słowa dotrzymał. I raczej nie żałuje, ponieważ start we włoskim wyścigu poprawił mu humor po niezbyt udanym Tour de France, które zakończył bez zwycięstwa i, po raz pierwszy w karierze, przegrał batalię o zieloną koszulkę.

Start w Giro d’Italia był dla mnie bardzo przyjemnym wydarzeniem, a gdyby wszystko odbyło się w standardowym terminie, byłoby jeszcze lepiej. Ten wyścig jest zdecydowanie inny niż Tour de France, gdzie panuje większe napięcie, dlatego cieszę się, że w nim wystartowałem. Najlepiej będę wspominać oczywiście 10. etap. Nie mogłem się doczekać tej wygranej. To była dla mnie ulga, wspaniałe uczucie i jednocześnie zapłata za moją pracę w ciągu całego roku

– powiedział w rozmowie z włoskim portalem, a dopytany o to, czy wobec tego planuje wystartować w Giro także w przyszłym roku, odpowiedział:

Mam nadzieję, że tak będzie, ale nie ustaliliśmy z zespołem mojego planu treningowego. Wiem, że przejechanie dwóch wielkich tourów w tym roku było naprawdę trudne, jednak w teraz, w „normalnym” sezonie wszystko będzie możliwe.

Choć dzięki triumfowi na wspomnianym już 10. etapie Giro, Sagan nie zakończył tego roku bez zwycięstwa, to trzeba przyznać, że forma Słowaka od jakiegoś czasu jest coraz słabsza. W związku z tym niektórzy przebąkują o zakończeniu przez niego kariery. On jednak na razie o tym w ogóle nie myśli – wciąż uważa, że ma jeszcze coś do zrobienia w kolarskim świecie.

Na razie o tym nie myślę. Wszystko idzie dobrze i wciąż mam wiele do zaoferowania. Chcę wykorzystać to, że jestem jeszcze w dobrej formie, wciąż nie mam na swoim koncie zwycięstwa w Milano-Sanremo więc… 

– powiedział kolarz, który, pomimo bardzo częstej obecności w czołówce, jeszcze ani razu nie wygrał „Primavery” i prawdopodobnie jest, obok Philippe’a Gilberta, kolarzem, któremu najmocniej zależy na tym, by włączyć ten wyścig do swojego palmares.

Poprzedni artykułTobias Bayer w Alpecin-Fenix
Następny artykułMichael Valgren: „Myślę, że Bettiol i ja będziemy liderami zespołu w klasykach”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments