Remco Evenepoel już prawie doszedł do siebie po urazie, którego doznał podczas Il Lombardia. Belg czuje się na tyle dobrze, że już snuje plany na kolejny sezon.

W tym momencie jeden z najbardziej rozpoznawalnych kolarzy „Watahy” Patricka Lefevere’a, który w sierpniu w wyniku upadku podczas „Wyścigu Spadających Liści” złamał miednicę, przebywa wraz z drużyną na obozie w Calpe. Dziś jest pięć kilogramów chudszy niż podczas swoich ostatnich wyścigów, a w ciągu ubiegłego tygodnia przejechał 763 kilometry. Praktycznie zdołał doprowadzić swój organizm do pełnej sprawności. Doskwiera mu już tylko jedna rzecz:

Wciąż czuję ból w prawej nodze, a konkretniej w mięśniu zapewniającym przyczepność do kości łonowej. Na szczęście jest to ta część ciała, której praktycznie nie potrzebujesz podczas jazdy na rowerze. Najważniejsze, że moja kość krzyżowa i miednica są w dobrym stanie. Dziś nie czuję żadnej różnicy pomiędzy obiema nogami. Nie mam już problemu z zachowaniem stabilności na rowerze

– powiedział w rozmowie z Wielerflits.

To oznacza, że Belg może już powoli myśleć o powrocie do ścigania, który powinien nastąpić już niebawem. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, rozpocznie sezon tylko nieznacznie później niż w w tym roku (2020 rozpoczął startem w styczniowo-lutowym Vuelta a San Juan).

Chciałbym wystąpić już w Tour Down Under, ale niestety na ten moment jest to niemożliwe. Jednak wiem, że chciałbym wrócić do ścigania najszybciej jak to możliwe. Być może wystartuję już w Volta a Valenciana, ale tak naprawdę nie liczy się dla mnie to, co będzie moją pierwszą imprezą po powrocie, a kiedy ten powrót będzie miał miejsce

– dodał.

Zdecydowanie ważniejsze będzie dla niego to, co wydarzy się wiosną i latem. A ma się dziać sporo. Dla być może najbardziej utalentowanego kolarza od czasów Eddy’ego Merckxa 2021 będzie prawdopodobnie rokiem pierwszych razów. Czekają go debiuty w: igrzyskach olimpijskich, wielkim tourze oraz we wiosennej kampanii klasyków

Już nie mogę się doczekać startu w którymś z wielkich tourów – niezależnie którym. Czasem rozmawiam o tym z Iljo Keisse. Chciałbym, by towarzyszył mi on podczas mojego pierwszego trzytygodniowego wyścigu. Jednak pierwszy z nich jest dopiero w maju, więc przede mną długa droga. Wcześniej będziemy mieli wiosenne klasyki – myślę, że wraz z Julianem będziemy się w nich świetnie uzupełniać. Myślę, że on może czekać do końca – ja atakować wcześniej. Czy rzeczywiście tak będzie? Czas pokaże – do wiosny również zostało jeszcze dużo czasu

– mówił kolarz, który, by wrócić do czołówki, musi wykorzystać ten czas najlepiej jak się da.

 

 

Poprzedni artykułMarta Jaskulska w składzie Liv Racing na kolejny sezon!
Następny artykułTrening kolarski: Periodyzacja odwrócona
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments