Nie przerwała jej II wojna światowa, nie pokona jej również pandemia COVID-19. Najpiękniejszy audiowizualny spektakl, jakim każdego roku jest Ronde van Vlaanderen, tym razem będzie się musiał odbyć bez dotąd nieodłącznego festiwalu belgijskiego folkloru, szalonych tłumów, bursztynowego piwa i rumianych frytek, ale się odbędzie. Już jutro zobaczymy czystą esencję Flandryjskiej Piękności, na którą złożą się łopoczące na wietrze czarny lwy i pokryte drobnym brukiem podjazdy w sekwencji, której dziś możemy się jedynie domyślać.

Przesunięty i skrócony sezon północnych klasyków będzie miał w tym roku nie dwa, ale jeden punkt kulminacyjny, jednak za możliwość rozegrania swojej 104. edycji Wyścig Dookoła Flandrii zapłaci dość wysoką cenę. Niepowtarzalna atmosfera tej imprezy, za którą stoją belgijscy fanatycy kolarstwa szosowego, stała się już nieodłącznym elementem jej mitu i sprawia, że to właśnie De Ronde uważane jest za najbarwniejszy z monumentów, podczas gdy w niedzielę kibiców obowiązywać będzie bezwzględny zakaz pojawiania się na kluczowych odcinkach trasy. 

“Biorąc pod uwagę obecną sytuację epidemiologiczną w Belgii, jako organizatorzy nawołujemy do śledzenia wyścigu w domu. W związku z tym zadecydowaliśmy o niepublikowaniu żadnych informacji dotyczących przebiegu trasy,” – podaje oficjalna strona Ronde van Vlaanderen.

Jeśli komunikat organizatorów brzmi nieco enigmatycznie, to spieszymy wyjaśnić, że nie istnieje (a raczej nie został podany do publicznej wiadomości) oficjalny profil trasy 104. edycji Wyścigu Dookoła Flandrii po jej skróceniu. Jednocześnie wyliczone zostały miejsca, w których sympatycy kolarstwa nie będą w niedzielę mile widziani – między innymi start w Antwerpii, meta w Oudenaarde, a w międzyczasie Oude Kwaremont, Paterberg czy Koppenberg – co łącznie daje o przebiegu wyścigu dość dobre pojęcie.

Co jednak pozostaje z Flandryjskiej Piękności w wariancie saute, czyli bez dotąd nieodłącznej oprawy o smaku piwa, zapachu frytek i przy akompaniamencie przaśnego akordeonu? Samo mięso, czyli trasa zakreślająca niezliczone pętle i zygzaki pomiędzy Antwerpią i Oudenaarde, ikoniczne hellingen i stawka jeszcze wyższa niż zwykle. Przewrotna natura roku 2020 i związane z nią obostrzenia nie wpłyną też na inny aspekt wyróżniający Ronde van Vlaanderen na tle pozostałych monumentów kolarstwa, jakim jest przekonanie, że wyścig ten sprawiedliwie namaszcza najlepszego zawodnika sezonu północnych klasyków, w przeciwieństwie do stawianego w opozycji Paryż-Roubaix.

Na trasie Flandryjskiej Piękności, którą znany z lingwistycznych akrobacji Andrea Tafi nazwał kiedyś drogą krzyżową, również mają miejsce liczne defekty i kraksy. Wąskie i kręte drogi, nieco przyjaźniejsze kolarzom “ardeńskie” kocie łby i doskonale nadające się do przeprowadzania niezliczonych ataków sztywne podjazdy sprawiają jednak, że o ostatecznych losach wyścigu decyduje nie rządząca się pewną przypadkowością eliminacja od tyłu, ale mierzona w watach moc i zaprawiona szczyptą taktycznego błysku zdolność inicjowania ofensywnych akcji. Brak nadmiernej przypadkowości zdaje się zaś być dokładnie tym, czego w tym roku nam wszystkim trzeba.

Jak już wspomnieliśmy, dokładny przebieg trasy 104. edycji Ronde van Vlaanderen nie jest znany, jednak na przestrzeni ostatnich tygodni udało się zebrać na ten temat całkiem sporo potwierdzonych przez organizatora informacji. Z uwagi na ekstremalnie skumulowany wrześniowy i październikowy kalendarz startów, wyścig w stosunku do swojego oryginalnego przebiegu skrócony został o 29 kilometrów, a więc pokonywana pomiędzy Antwerpią i Oudenaarde trasa liczyć będzie w tym roku nie 270, ale 241 kilometrów. Wiemy też, że to cięcie odbędzie się kosztem lokalnie czczonych Muur van Geraardsbergen i Tenbosse, natomiast ich brak z pewnością osłodzi taka sama jak w ubiegłych latach, przynosząca wiele emocji końcówka.

Finałowe 50 kilometrów rywalizacji otworzy piekielnie trudny Koppenberg w klasycznej kombinacji ze Steenbekdries i Taaienbergiem, podczas gdy o losach wyścigu najprawdopodobniej zadecydują trzy finałowe wzniesienia: Kruisberg, Oude Kwaremont i Paterberg. Szczyt tego ostatniego od linii mety w Oudenaarde dzielić będzie 13 kilometrów.

Na skróconej, bo liczącej 135 kilometrów trasie rywalizować będą jutro również panie. Chociaż detale dotyczące przygotowanej dla nich trasy również nie zostały upublicznione wiemy, że także ich wyścig zwieńczy klasyczna końcówka z Kruisbergiem, Oude Kwaremontem i Paterbergiem w rolach głównych.

(propozycja podania)

Skrócona i pozbawiona kilku kluczowych podjazdów, trasa 104. edycji Wyścigu Dookoła Flandrii może się wydawać najłatwiejszą od wielu lat, jednak pokusimy się o przypuszczenie, że pozostanie to bez wpływu na charakter niedzielnej rywalizacji. Nawet jeśli prognozowany jest dość słoneczny dzień, druga połowa października rządzi się swoimi prawami, podobnie jak ten nietypowy sezon, w którym z jednej strony kolarskie imprezy zostały jesienią niezwykle skumulowane, ale z drugiej zabrakło w nim typowych przygotowań do De Ronde.

Rozważania, kto może zostać triumfatorem jutrzejszego wyścigu, warto rozpocząć od złotych dzieci przełajów, czyli Wouta Van Aerta (Jumbo-Visma) i Mathieu van der Poela (Alpecin-Fenix) – pary, którą w połowie ubiegłej dekady mieli stworzyć Greg Van Avermaet i Peter Sagan (obaj w tym roku nieobecni), ale nigdy nie doszło to do skutku. Obaj są młodzi, wszechstronnie utalentowani, świetnie dysponowani i raczej nie będą mogli liczyć w końcówce na wsparcie swoich ekip (Van Aert został w trybie last minute pozbawiony pomocy Mike’a Teunissena), co sprawia, że powinniśmy spodziewać się wczesnych ataków z ich strony. Na papierze to Holender był zawsze uważany za szybszego, czego najprawdopodobniej nie zmieniły nawet sprinterskie popisy jego belgijskiego rywala podczas Tour de France, ale brakuje mu taktycznego błysku, który sprawia, że w decydujących fazach wyścigów Van Aert zazwyczaj znajduje się we właściwych odjazdach, podczas gdy on jedynie w grupach pościgowych. Który jednak zwycięży, jeśli rzeczywiście dojdzie do ich dwójkowego pojedynku? To jedna z odpowiedzi, na którą czekaliśmy cały sezon.

Pytanie, czy taki pojedynek dojdzie do skutku jest jednak samo w sobie bardzo zasadne, bo Van Aert i van der Poel będą mieli przeciwko sobie cały Deceuninck-Quick Step, w którym jak zwykle przy podobnych okazjach mniej jest rąk do pracy, niż zawodników zdolnych wygrać wyścig. Wszystkie oczy zwrócone będą na debiutującego w Ronde van Vlaanderen Juliana Alaphilippe’a, ale wraz z nim na starcie w tych samych barwach staną Zdenek Stybar, Yves Lampaert, Florian Senechal i Kasper Asgreen. Czy o którymś z nich możemy powiedzieć z całą pewnością, że nie jest w stanie wygrać jutrzejszego wyścigu? Nie. Preferowaną taktyką zaś, trochę w zależności od nastrojów rywali, będzie kontrolowanie przebiegu rywalizacji lub atakowanie na zmianę tak długo, aż na któryś nikt nie znajdzie odpowiedzi. A wtedy na kogo padnie, na tego bęc, czyli lefeveryzm w najczystszej postaci.

Istotną rolę podczas 104. edycji De Ronde powinna odegrać również ekipa EF Pro Cycling, przez lata kojarzona z wyścigami jednodniowymi głównie za sprawą braku spełnienia Sepa Vanmarcke, ale jutro stająca na starcie w Antwerpii z broniącym tytułu Alberto Bettiolem. Powodzenie tego przedsięwzięcia byłoby niemal tak zaskakujące, jak sukces Włocha sprzed roku, ale obaj będą mogli liczyć na wsparcie Jensa Keukeleire i Sebastiana Langevelda, czyli lepsze, niż w odniesieniu do większości faworytów imprezy.

Za czarnego konia w naszych oczach uchodzi natomiast pozbawiony brzemienia w postaci tęczowej koszulki triumfator niedawnego Gent-Wevelgem, czyli Mads Pedersen (Trek-Segafredo). Duńczyk na pewno liczy, że prognozy pogody przewidujące po południu przelotne deszcze się sprawdzą, ale nawet bez pomocy ze strony aury powinien być w stanie zarówno rozegrać wyścig na swoją korzyść za sprawą ataku z dystansu, jak i pokonać większość rywali w sprincie z małej grupy. Nie bez znaczenia będzie też fakt, że w razie potrzeby otrzyma on wsparcie bardzo doświadczonych Jaspera Stuyvena i Edwarda Theunsa.

Jesteśmy również bardzo ciekawi, jak w jutrzejszym wyścigu spisze się występujący w roli lidera drużyny INEOS Grenadiers Michał Kwiatkowski.

W walce o tytuł mogą się również liczyć Oliver Naesen (AG2R-La Mondiale), Stefan Küng (Groupama-FDJ), Søren Kragh Andersen (Sunweb), Matteo Trentin (CCC Team), Alexander Kristoff (UAE-Team Emirates) czy Dylan van Baarle (INEOS Grenadiers).

Faworytkami wyścigu kobiet będą zaś Elizabeth Deignan (Trek-Segafredo), Annemiek van Vleuten (Mitchelton-Scott), Cecilie Uttrup Ludwig (FDJ), Anna van der Breggen (Boels Dolmans), Floortje Mackaij (Sunweb) i Liane Lippert (Sunweb).

Wyścigi Ronde van Vlaanderen kobiet i mężczyzn zostaną rozegrane w niedzielę, 18 października.

Transmisje na żywo będzie można śledzić na kanale Eurosport i w Playerze od godz. 9:40.

Poprzedni artykułKamil Gradek: „Jestem ogólnie zadowolony z mojego wyniku”
Następny artykułNaszosowe oceny: nowe rozdanie
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments