Dla spóźnialskich informacja – Giro d’Italia już się rozpoczęło, a dziś kolarze zmierzą się z pierwszym, poważnym sprawdzianem w górach. Po dwóch dniach delikatnych testów i badania gruntu na poziomie Stanisława Staszica, przyszedł czas na spojrzenie sobie w oczy i pierwsze zakrzyknięcie „sprawdzam”.
Etna – z jednej strony niezwykle majestatyczna góra, wciąż aktywna i co jakiś czas powodująca większe lub mniejsze zamieszanie. Z drugiej, wulkan znakomicie podsumowujący wybuchowość, różnorodność i ogólny bałagan panujący na urokliwej, ale i niebezpiecznej Sycylii. Dziś księżycowy olbrzym ponownie stanie się miejscem rywalizacji kolarzy startujących w Giro d’Italia, obnażając słabość jednych i dodając olbrzymiego zastrzyku pewności siebie drugim.
Umiejscowienie tak potężnego podjazdu już na trzecim etapie tegorocznego Giro d’Italia niesie ze sobą pewien taktyczny dylemat. Mało kto bowiem, już w pierwszej części rywalizacji, będzie chciał podjąć ryzyko, atakując rywali i próbując zyskać wiele cennych sekund w klasyfikacji generalnej. Należy jednak pamiętać, że wyścig w każdym momencie może zostać zakończony, a następnej aż tak dobrej okazji do zorganizowania akcji zaczepnej na podjeździe nie będzie bardzo, ale to bardzo długo.
Przyglądając się dzisiejszemu ściganiu należy też wspomnieć, że wulkan będzie atakowany przez zawodników po raz pierwszy od strony wschodniej, która, według wielu informacji napływających z Włoch, jest trudniejsza od koleżanek wykorzystywanych już podczas Giro d’Italia. W pewnym sensie potwierdzają to także liczby. Cały podjazd liczył będzie 18,6 km o średnim nachyleniu 6,7%, przy czym najtrudniejsze odcinki wspinaczki przypadają na ostatnie 4 kilometry ścigania.
Co równie ważne, profil całego etapu także nie wygląda na „względnie łatwy”, w szczególności kiedy skupimy się na wcześniejszej fazie rywalizacji. Walka z podjazdami rozpocznie się już mniej więcej w połowie ścigania, od wspinaczki pod Nicolosi (9,1 km, 4,1%). Później z kolei odczepianie sprinterów może mieć miejsce na takich górkach jak Fornazzo (4,7 km, 5,1%) czy następującym zaraz po nim nieoznakowanym wzniesieniu (3,4 km, 5,6%).
Faworyci
Zważając na fakt, że wyścig dopiero się rozkręca, postawienie na jakiegokolwiek zawodnika wydaje się być proszeniem się o kłopoty. Choć serce podpowiada, że do głosu powinni dojść zawodnicy walczący o czołowe miejsca w klasyfikacji generalnej. Z drugiej, niewykluczone, że do mety dojedzie silna ucieczka, tym bardziej, że niektórzy zawodnicy zadbali już o pewne straty w GC. Przechodząc do szczegółów – cenne sekundy stracone podczas sobotniej jazdy na czas mają do odrobienia tacy zawodnicy jak Steven Kruijswijk (Jumbo – Visma), Vincenzo Nibali (Trek – Segafredo), Jakob Fuglsang (Astana) czy Rafał Majka (BORA – hansgrohe). Możemy się więc spodziewać nieco większej aktywności z ich strony. Jednocześnie, jeśli tylko nadarzy się okazja, po kolejną akcję na zboczach wulkanu może zdecydować się Simon Yates (Mitchelton – Scott). Z ucieczki z kolei powalczyć o jeden z największych lub największy sukces w karierze mogą powalczyć Matthew Holmes (Lotto Soudal), Lachlan Morton (EF Pro Cycling), Mark Padun (Bahrain – McLaren), Jaakko Hanninen (AG2R La Mondiale) czy Hector Carratero (Movistar).
Prezentacja Giro d’Italia 2020
Lista startowa Giro d’Italia 2020