Już niebawem Geraint Thomas będzie jednym z faworytów Giro d’Italia. Na razie jednak Brytyjczyk skupia się na pomocy Tobiasowi Fossowi.
Wczoraj Norweg pokazał świetną formę, wygrywając pierwszy etap Tour of the Alps. Pokonując na czwórkowym finiszu Estebana Chavesa, Bena O’Connora i Chrisa Harpera zapewnił sobie koszulkę lidera i do kolejnych etapów przystępował z kilkusekundową przewagą nad pozostałymi kolarzami. Tyle że nie był jedynym kolarzem INEOS Grenadiers, który zaliczył udany dzień – wręcz przeciwnie.
Brytyjczycy byli najlepszą ekipą pierwszego etapu. Foss wygrał sprint o pierwsze miejsce, a w grupie, która przyjechała zaledwie 3 sekundy za czołową czwórką drugi był Geraint Thomas. INEOS Grenadiers jest zatem jedną z czterech ekip (obok Bahrain-Victorious, Lidl-Trek i Decathlon AG2R), która ma wciąż dwóch kolarzy mających relatywnie duże szanse na zwycięstwo. Przynajmniej w teorii, bo zwycięzca Tour de France z 2018 roku zapowiada, na tegoroczną odsłonę Tour of the Alps ma nieco inne plany
– Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by pomóc Tobiasowi. Wszyscy chcemy, żeby utrzymał koszulkę lidera. Ja zawsze jestem szczęśliwy, gdy mogę pomóc mojemu koledze walczyć o duży sukces. To jest mój główny cel tutaj.
– tłumaczył nam pięć minut przed rozpoczęciem etapu.
Sytuacja jest zatem podobna do tej, którą mieliśmy w ubiegłym roku. Wtedy Thomas wracał do rozgrywanego w Alpach wyścigu po sześciu latach od swojego zwycięstwa z 2017 roku i nie powalczył o powtórzenie tego wyniku. Zajął 15. miejsce, ale za to pomógł Tao Geogheganowi Hartowi wywalczyć końcowe zwycięstwo.
Różnica jest jednak taka, że wtedy INEOS Grenadiers wystawiło na Giro d’Italia dwóch równorzędnych liderów – teraz może być nieco inaczej, bo Thomas kończy swoją wypowiedź w ten sposób: – Przygotowuję do Giro d’Italia i wiem, że gdy tam będziemy, role się odwrócą i to on [Foss – przyp. red.] pomoże mi.
Gdy pytam go o to, który wyścig – Tour de Romandie czy Tour of the Alps nadaje się lepiej do poprowadzenia przygotowań przed Giro d’Italia, odpowiada: – Myślę, że to jest lepsza opcja. Pięć dni, codziennie kilka zróżnicowanych podjazdów. – I choć zdecydowanie częściej oglądamy go na trasie szwajcarskiej imprezy, podczas której zresztą w 2021 roku odniósł jedno ze swoich ostatnich zwycięstw, jego słowa trudno nazwać kurtuazją.
Dla Brytyjczyka przygotowania do Giro d’Italia poprzez start w Tour of the Alps już od dłuższego czasu są normalnością. Na pięć startów, tylko jeden, w 2012 roku, poprzedził startem w Romandii. Poza tym za każdym razem – z wyjątkiem 2020 roku, gdy z powodu pandemii wyścig się nie odbył, wybierał start w Alpach.
W zeszłym roku taki cykl przygotowań w końcu odniósł skutek – Thomas do samego końca walczył o końcowe zwycięstwo z Primožem Rogličem, nawet mimo słabszych występów we wszystkich wcześniejszych wyścigach. Teraz ma nadzieję, że będzie podobnie, bo na pytanie o najgroźniejszego rywala Tadeja Pogačara odpowiedział:
– Jeszcze tego nie wiem, musiałbym zerknąć na listę startową, ale mam nadzieję, że sam z nim powalczę. Na razie forma jest w porządku i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, chcę walczyć o podium.
– a chwilę później popędził na start etapu, podczas którego jego ekipa uzyskała to, co chciała. Wprawdzie do mety, z dużą przewagą dojechał Alessandro De Marchi, ale jako że Włoch miał duże straty w klasyfikacji generalnej, Foss utrzymał koszulkę lidera i będzie się starał utrzymać ją do końca wyścigu.
Z austriackiego Stans Bartek Kozyra
