Zwycięstwo w Liège-Bastogne-Liège Primož Roglič (Jumbo-Visma) zdecydowanie może uznać jako rekompensatę za poniesienie porażki w wyścigu Tour de France. Słoweniec przyznał po wyścigu, że monument znajdował się na jego liście życzeń.
Roglič jechał w czołówce cały wyścig, a w kluczowych momentach, gdy na Côte de la Roche-aux-Faucons zawiązała się grupa, która rozstrzygnęła między sobą losy wyścigu również był tam, gdzie powinien. W sprinterskim finiszu nie odpuścił do końca, dzięki czemu wyprzedził o błysk szprychy za wcześnie świętującego mistrza świata Juliana Alaphilippe’a (Deceuninck-Quick Step).
– To jest niewiarygodne. Było tak blisko. Nigdy nie przestałem wierzyć, że mogę wygrać ten wyścig i naciskałem mocno na pedały do ostatnich metrów, a właściwie do ostatnich centymetrów. Jestem bardzo szczęśliwy, że zdołałem wygrać. Towarzyszy mi niesamowite uczucie. Za mną bardzo trudny okres, ponieważ aż trzy miesiące nie było mnie w domu. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy i dumny z całej drużyny. Ostatecznie, udało mi się coś wygrać. Tom [Dumoulin] wykonał w końcówce wspaniałą pracę, lecz nie tylko on, ale także cała drużyna. Byłem chroniony przez cały wyścig. Monument znajdował się na liście moich życzeń, dlatego jestem bardzo zadowolony, że udało mi się odnieść to zwycięstwo
– skomentował swój sukces Roglič.
Zwycięstwo Słoweńca osłodziło ostatni wyścig w karierze Tomowi Leezerowi, który startem w „Staruszce” zakończył profesjonalną karierę kolarską.
– To dziwne uczucie. Z jednej strony cieszę się, ponieważ dokuczały mi ostatnio różne dolegliwości fizyczne, ale z drugiej strony szkoda, ponieważ zawsze bardzo cieszyłem się ściganiem, kolarstwem
– powiedział 34-latek.
Pełne sprawozdanie z „Dziekanki” wraz z video z ostatniego kilometra można przeczytać TUTAJ.