Pavel Sivakov zastanawia się nad zmianą licencji. W rozmowie dla L’Equipe przyznał, że być może niedługo zacznie startować jako Francuz.

Sivakov to kolarz o dość ciekawej historii życia. Jego rodzice – Aleksandra Koliaseva i Alexei Sivakov to byli rosyjscy kolarze. Mama była kiedyś nawet druga w kobiecym Giro d’Italia, a tata jeździł przez jakiś czas w polskim Hoop-CCC-Polsat. Jednak w związku ze zmianami zespołów przez rodziców, on sam urodził się we Włoszech, a większość swojego życia spędził we Francji. To sprawia, że od początku musiał mierzyć się z problemami typowymi dla dzieci imigrantów.

Czuję się bardziej Francuzem niż Rosjaninem. Z Rosją nie łączy mnie zbyt wiele – tak naprawdę jedynie więzi z moimi rodzicami. Rzadko tam wracam, a gdy to robię, czuję się jak ktoś obcy. Natomiast Francuzi traktują mnie bardziej jak obcokrajowca, co raczej mnie nie dziwi. Nie czuję z tego powodu żadnej frustracji – sam wybrałem tę drogę.

– mówił największemu francuskiemu dziennikowi.

Choć od kilku lat ma także francuskie obywatelstwo, to od początku kariery startuje z rosyjską licencją. To była jego decyzja i nie kryje, że przy jej podejmowaniu nie kierował się miłością do ojczyzny rodziców, a czystym pragmatyzmem.

Wybrałem Rosję, ponieważ byłem przekonany, że nigdy nie dostałbym się do reprezentacji Francji. Myślałem, że jest tam zbyt wielu świetnych kolarzy

– przyznawał.

Tyle że od jego debiutu w zawodowym peletonie minęło już sporo czasu. Jest coraz lepszym kolarzem, o czym świadczą choćby jego wyniki z zeszłego sezonu – 9. miejsce w Giro d’Italia i zwycięstwa w Tour of the Alps i Tour de Pologne. W tym roku też wygląda bardzo dobrze – Luke Rowe i Geraint Thomas mówili nawet w swoim podcaście o tym, że na ostatnim obozie szkoleniowym dosłownie fruwał.

Co prawda jeszcze w styczniu zapewniał, że przed igrzyskami w Tokio nie zamierza zmieniać licencji, ale teraz nie jest to już wcale takie pewne. W ostatnich miesiącach Rosjanin wziął udział m.in w Tour de la Provence, Criterium du Dauphine i La Route d’Occitanie, a teraz jest w trakcie pierwszego tygodnia Tour de France. To miało wpływ na powrót myśli o jeździe z tricolore obok swojego nazwiska.

Od paru tygodni sporo nad tym myślałem i zauważyłem, że im więcej ścigam się we Francji, tym częściej myślę sobie: „To naprawdę mój kraj”. Dlatego coraz mocniej zastanawiam się nad zmianą licencji. Nie wiem jeszcze jaką decyzję podejmę, wiem, że będę musiał zrobić to szybko

– zakończył.

Teraz pozostaje czekać na to, co ostatecznie postanowi i czy, jeśli faktycznie zdecyduje się zmienić licencję, zdąży załatwić wszystkie formalności przed Tokio.

Poprzedni artykułAdam Yates: „mam nadzieję, że utrzymam koszulkę”
Następny artykułRozwiązania mniej oczywiste – zapowiedź 9. etapu Tour de France 2020
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments