Wout van Aert (Jumbo-Visma) w pięknym stylu wygrał dość nudny etap „Wielkiej Pętli”.
Wszyscy mamy w pamięci jazdę indywidualną na czas w Pau i fatalny upadek Belga w ubiegłorocznym Tour de France. Kontuzja prawego uda spowodowała, że kolarz Jumbo-Visma nie jeździł od lipca 2019 roku do lutego 2020. Można powiedzieć, że pandemia koronawirusa i zmiana kalendarza wyścigów wyszła mu na korzyść.
Wygrał Strade Bianche, Milano – San Remo, etap na Critérium du Dauphiné oraz został mistrzem Belgii w jeździe indywidualnej na czas. Dzisiaj do swojego palmares dodał drugi etapowy triumf na Tour de France.
Nie sądziłem, że po upadku w Pau w zeszłym roku kiedykolwiek zdołam wrócić na wysoki poziom. Tamte miesiące były naprawdę trudne, ale wszystko się udało. Dzisiaj był ciężki finisz, ale z drugiej strony jeden z najłatwiejszych etapów w moim kolarskim życiu.
Meta z lekkim podjazdem bardzo mi odpowiadała. Udało mi się znaleźć za pociągiem Sunwebu i to wykorzystałem. Dziękuję mojej ekipie, że dziś dała mi wolną rękę. Takie zwycięstwa smakują najlepiej
– powiedział na mecie uradowany Wout van Aert.
Dzisiaj wygrał, a jutro wróci do swojej pracy, czyli pomocy na rzecz Primoza Roglicia i Toma Dumoulina.
Éste es Wout Van Aert, la navaja suiza del Jumbo Visma, un corredor que no hay nada que no sepa hacer, que si mañana se lo planteara podría estar compitiendo con garantías los 365 días del año
Hoy ha vuelto a ganar en el Tour https://t.co/VOREli8kfe#tdf2020 pic.twitter.com/flRYKSH9D6— JoanSeguidor (@JoanSeguidor) September 2, 2020