fot. INEOS Grenadiers

Michał Kwiatkowski po raz kolejny znalazł się w składzie drużyny Ineos Grenadiers (wcześniej Sky/INEOS) na Tour de France. Pomimo zachodzących w drużynie z różnych powodów przetasowań, Polak ma tam stałe miejsce, a sir Dave Brailsford chwali go za niesamowitą umiejętność czytania wyścigu i instynkt urodzonego kolarza. Warto zatem z uwagą przeczytać, co profesor „Kwiato” ma do powiedzenia na kilkanaście godzin przed startem największego i najbardziej prestiżowego wyścigu na świecie. 

Z różnych stron można przeczytać doniesienia, że jedynym liderem Ineos Grenadiers w tegorocznej Wielkiej Pętli będzie obrońca tytułu sprzed roku – Egan Bernal. Pytania rodzi jednak to, dlaczego pod nieobecność Chrisa Froome’a i Gerainta Thomasa ściągnięto chociażby zwycięzcę Giro d’Italia z 2019 roku Richarda Carapaza, który miał bronić tytułu w tymże wyścigu? Wyjaśnia Michał Kwiatkowski:

– Rozmawiamy w przeddzień wyścigu i każdy myśli, że [spośród kolarzy Ineos Grenadiers] tylko Egan Bernal może zwyciężyć, ale nie zapominajmy, że chociażby Richard Carapaz wygrał Giro d’Italia i że chociażby Pavel Sivakov jest w tym roku w niesamowitej formie, co pokazał podczas Dauphiné, pomimo że nie miał w głowie walki o klasyfikację generalną. Jazda na jednego kolarza nie oznacza, że mamy całkowicie odpuszczać grę wieloma zawodnikami. Dlatego też nie nakładałbym niewiadomo jakiej presji na Egana. On z powodzeniem może grać razem z Richardem i z Pavlem. Z mojego punktu widzenia wyścig nie różni się taktycznie od lat ubiegłych, bo nadal łatwiej realizować strategię jazdy na kilku zawodników w końcówkach niż na jednego lidera. Myślę, że Egan będzie miał bardzo duże wsparcie.

W wielkim skrócie zadaniem Michała jak co roku będzie opiekowanie się liderami, przeprowadzanie ich przez peleton niczym przewodnik, a w górach dokładanie swojej cegiełki w nadawaniu tempa. Otwierający wyścig weekend, który zaplanowano na pofałdowanym i gorącym Lazurowym Wybrzeżu będzie inny niż zazwyczaj bywało to, gdy Grand Départ następował z północnej i wietrznej Francji. Poprosiliśmy zatem „Kwiato” o analizę trasy początku wyścigu, zwłaszcza że zna te trasy na wskroś, ponieważ na co dzień mieszka tam i trenuje.

– Kiedy dowiedziałem się, że Grand Départ odbędzie się w Nicei, spodziewałem się, że to będzie dla nas wielkie familijne święto, że będziemy mogli sprowadzić rodziny, celebrować ten wyścig w świetny sposób. Natomiast wszyscy wiemy, jak to teraz wygląda – życie w bańkach itd. Z moją żoną pożegnałem się w środę i pewnie zobaczę ją za cztery tygodnie.

Jeśli zaś chodzi o dwa pierwsze etapy, to prawda – są bardzo trudne. Gdy przypominam sobie początki wszystkich Tour de France, w których startowałem, to wydaje mi się, że można to porównać jedynie do Wielkiego Startu w Yorkshire [w 2014 roku – przyp. M.W.], kiedy to drugi etap także był bardzo trudny. Nawet pierwszy odcinek, który być może nie zawiera w sobie aż tak wielu wzniesień, ale ta kombinacja podjazd-zjazd stanowi, że nie będzie to typowy dzień dla sprinterów. Dlatego też każdy sprinter, który jest w tym wyścigu będzie musiał natrudzić się, aby ze świeżą nogą dojechać do mety. Te rundy w Nicei naprawdę nie są łatwe. Zresztą w tej okolicy w ogóle trudno jest znaleźć całkowicie płaski teren. Dlatego to, co zaproponowali organizatorzy i tak jest najłatwiejszym wariantem. Podsumowując, nie będzie to łatwy początek. Kolarze, którzy myślą o walce o etapowe zwycięstwa już w ten weekend mogą rozważać poniesienie strat czasowych, żeby potem łatwiej było im się zabrać w odjazd, który będzie miał szansę dojechać do mety. To będzie dziwne i trudne otwarcie, szczególnie dla kolarzy, którzy będą walczyć w klasyfikacji generalnej

– uważa Michał Kwiatkowski.

Tour de France nie dość, że wystartuje w czasie trwającej i niestety dobrze mającej się w świecie pandemii koronawirusa, to jeszcze w trakcie toczącej się zażartej dyskusji o bezpieczeństwie podczas wyścigów. Kwiatkowski startował w wyścigu Criterium du Dauphiné, podczas którego kolarze zorganizowali protest mający na celu pokazanie organizatorom wyścigów, że czasami nazbyt ponosi ich fantazja podczas planowania trasy. Zapytany, czy coś takiego jest możliwe podczas Touru, odpowiedział:

– Jakikolwiek protest będzie rozwiązaniem ostatecznym. Myślę, że zawsze jest miejsce na dialog drużyn z organizatorami, z Międzynarodową Unią Kolarską (UCI), aby niebezpieczne odcinki trasy odpowiednio zabezpieczyć, natomiast w przypadku braku dialogu – jak najbardziej, chociażby tak, jak miało to miejsce w Dauphiné. Tam start prowadził od razu po 10-kilometrowym zjeździe, gdzie nie było czasu na dialog, ani także nikt za bardzo nie chciał nas słuchać. Myślę, że to była taka „przypominajka”, aby takich rzeczy nie robić, ponieważ nie ma to żadnego sensu. Trasa Tour de France jest zazwyczaj dobrze zabezpieczona i myślę, że organizatorzy zrobią wszystko, abyśmy czuli się bezpiecznie.

Dla drużyny Ineos Grenadiers tegoroczny wyścig Tour de France ma jeszcze jeden smutny akcent. Będzie to pierwszy oraz od dziewiczego zwycięstwa Chrisa Froome’a w 2013 roku, które otworzyło passę francuskich sukcesów podopiecznych Dave’a Bralsforda, bez zmarłego niespodziewanie w marcu dyrektora sportowego Nicolasa Portala. Michał Kwiatkowski przyznaje, że Francuza, który charakteryzował się nowatorskim podejściem do pracy i bardzo pozytywną osobowością, trudno jest zastąpić.

– Jest to olbrzymia strata dla nas… Za każdym razem, kiedy słyszymy głos dyrektora sportowego w słuchawce, to przypomina nam się Nico. Ja w tych wyścigach Tour de France, w których zwyciężaliśmy, pracowałem z nim zawsze i ciężko mi to opisać. Nico był na wielu płaszczyznach niezastąpiony. To, jak profesjonalnie podchodził do pracy dyrektora sportowego było niesamowite. Nie dość, że był świetnie przygotowany do etapów, wiedział, co nas czeka, to też był kimś, kto spajał cały zespół, obsługę itd. Tego na pewno będzie nam brakowało. Teraz cały zespół i dyrektorzy sportowi robią wszystko, aby robić to, czego nauczył nas Nico i miejmy nadzieję, że ta inspiracja nam pomoże

– mówił wyraźnie wzruszony Kwiatkowski.

Podczas rozmowy poruszono również kwestię tego, że drużyna Ineos Grenadiers wyruszy po kolejną żółtą koszulkę bez wielu wspólnie przejechanych wyścigów i na dodatek z całkiem nowymi zawodnikami w składzie, jak chociażby Richard Carapaz. Kwiatkowski uważa, że sprawia to, iż kolarze muszą postarać się o jeszcze bardziej szczerą komunikację oraz wyrażanie swoich obaw i poglądów. Wówczas maszyna szybciej się dotrze i będzie mogła efektywnie dążyć do obranego celu.

– Ciężko mi ocenić, czy brak wspólnych wyścigów wcześniej jest problemem czy nie. Czy to ja, czy Luke [Rowe] czy też Castro [Jonathan Castroviejo], pomimo że nie mieliśmy okazji ścigać się ze sobą, to jesteśmy na tyle doświadczeni, że postaramy sobie z tym poradzić. Ten rok to są same nowe sytuacje i traktujemy to jako wyzwanie, które trzeba podjąć i jesteśmy gotowi. Trzeba być otwartym i szczerym wobec siebie, jeśli chodzi o komunikowanie swoich oczekiwań. Ciężko jest bowiem oczekiwać, że zespół będzie w pełni zgrany. Najważniejsze jest to, że każdy przyjechał tutaj, aby osiągnąć wspólny cel, czyli zdobyć maillot jaune

– mówił były mistrz świata z Ponferrady i dodawał, że w kwestii dyspozycji fizycznej wierzy, że zrobił, co mógł i że jest jak najlepiej przygotowany.

– Ja mam w głowie ulokowane, że przez ostatnie miesiące i tygodnie przygotowałem się najlepiej, jak mogłem. Każdemu z nas brakuje wyścigów. Nie sądzę, aby miało to wpływ na umiejętności, na radzenie sobie z różnymi niebezpiecznymi sytuacjami na wyścigu. Jedyne, co może być problemem to to, o czym wspominaliśmy wcześniej, czyli zgranie, poruszanie się w peletonie – to, jak współpracujemy jako zespół. Jeśli chodzi o moje umiejętności czy obowiązki, to ja nie potrzebuję wyścigów, aby sobie o tym przypomnieć. Aby wygrać Tour de France, wszystkich ośmiu zawodników musi być jednością i pracować na wspólny cel. Dlatego musimy być szczerzy wobec siebie, żeby nie było sytuacji, w której w końcówce będziemy liczyli na jakiegoś zawodnika, a okaże się, że to nie jest jego dzień.

Już przed swoim pierwszym wyścigiem po przerwie spowodowanej pandemią, czyli Strade Bianche Michał mówił, że pakuje swoją walizkę z myślą o kwarantannie. Teraz nikt (nawet sam dyrektor wyścigu Tour de France Christian Prudhomme) również nie daje gwarancji, że wyścig dojedzie do Paryża, ale Michał Kwiatkowski zapewnia, że on i jego koledzy są nastawieni na ściganie do końca. Tym samym nie planują zmiany strategii, aby wcześniej położyć wszystko na jedną kartę i jechać tak, jakby wyścig miał się skończyć za kilka dni.

– Zdaję sobie sprawę, że ktoś może mówić, że wyścig zostanie przerwany, zatem wszystko trzeba rzucić na szalę wcześniej. Jednak my jesteśmy nastawieni na to, że wyścig dojedzie do Paryża i absolutnie nie ma żadnego planu B, jeśli chodzi o taką sytuację. Z mojej perspektywy i z perspektywy zespółu zwycięzca Touru jest zwycięzcą po dwudziestu jeden etapach. Trudno sobie wyobrazić, aby triumfatorem został ktoś po czterech etapach czy po pierwszym tygodniu. Myślę, że jedyne, co możemy teraz zrobić, to myśleć o bezpieczeństwie, o pozostaniu w bańkach, aby ten wyścig dojechał do Paryża, ponieważ to byłoby najlepsze dla tego sportu

– zakończył Michał Kwiatkowski.

Polak był współautorem zarówno zwycięstw w Tour de France Chrisa Froome’a, Gerainta Thomasa, jak i Egana Bernala. Teraz po raz kolejny stoi przed szansą bycia kluczowym ogniwem jednej z najlepszych drużyn na świecie, która we Francji zawsze ma jeden cel: najwyższy stopień podium na Polach Elizejskich w Paryżu. Jeśli to się uda, szampan w drodze do Paryża z pewnością będzie smakował bardzo słodko.

Warto również odnotować, że „Kwiato” jest jedynym Polakiem startującym w tegorocznej edycji Wielkiej Pętli, która potrwa od 29 sierpnia do 20 września.

W konferencji on-line z Michałem Kwiatkowskim przed Tour de France brała udział Marta Wiśniewska

Poprzedni artykułMistrzostwa Europy 2020: Kasper Andersen „o włos” wygrywa wyścig juniorów
Następny artykułTour Poitou-Charentes 2020: Démare potwierdza świetną formę
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments