fot. Młoda Photography

Stanisław Aniołkowski wygrał dziś wyścig w Kazimierzy Wielkiej i stał się drugim z rzędu mistrzem Polski jeżdżącym w rozwojowej ekipie CCC.

O tym, że marzy mu się walka o powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu Michała Paluty, zapewniał nas już w lipcu, przed wyścigiem Dookoła Mazowsza. Jego sukces jest tym cenniejszy, że odniesiony został po bardzo ciekawym wyścigu. W drugiej części wyścigu niemal cały czas coś się działo, a później praktycznie do samego końca nie było wiadomo,  kto wygra. Na ostatnich kilometrach długo uciekał Kamil Małecki, którego peleton doścignął dopiero w samej końcówce.

W dzisiejszym wyścigu mieliśmy wszystko to, za co kochamy kolarstwo. Poza tym ścigaliśmy się praktycznie w każdych warunkach. Najpierw mieliśmy deszcz, potem świeciło słońce. Myślę, że daliśmy kibicom pokaz świetnego kolarstwa na najwyższym poziomie. Dlatego tym bardziej mnie cieszy to, że to akurat ja wygrałem

-mówił nam Aniołkowski świeżo po opuszczeniu budynku, w którym znajdowała się komisja antydopingowa.

Zawodnik, który od dwóch lat reprezentuje barwy CCC Development Team idealnie wstrzelił się z formą na najważniejszą dla siebie imprezę w tym roku. Już na dwie rundy przed końcem lekarz zespołu – Piotr Kosielski zobaczył go, powiedział „oho, 'Aniołek’ będzie mistrzem”. Gołym okiem było widać, że jest dziś w dobrej formie.

Dobrze czułem się praktycznie od samego początku. Jedynie podczas drugiej rundy, gdy tempo było bardzo mocne, a z przodu wszystko się rwało pomyślałem sobie “jeśli tak to będzie wyglądać do końca wyścigu, to może być dziś naprawdę ciężko”. Jednak później w grupie wiele się działo, a ja cały czas byłem na przodzie

– przyznawał dzisiejszy zwycięzca.

Jednak być w dobrej formie to jedno, a wykorzystać ją, to coś zupełnie innego. Do tego drugiego potrzebne jest szczęście, a więc choćby korzystne ułożenie wyścigu. Dla „Aniołka”  najlepszym scenariuszem byłby finisz z większej grupy, ale na niego raczej się nie zanosiło.

Trasa była trudna – być może najtrudniejsza od lat, a i na metę rywalizacji poprzednich kategorii wiekowych dojeżdżały mniejsze grupki albo wręcz pojedynczy zawodnicy. Szanse na to, że w elicie będzie zdecydowanie inaczej, nie były specjalnie wysokie.

Przed wyścigiem nie postawiłbym na taki scenariusz złamanego grosza. Podczas jazdy już pojawiła się w mojej głowie myśl, że może rzeczywiście na finiszu powalczy wielu zawodników, jednak potem z przodu pojawił się Kamil Małecki, który jeszcze w zeszłym roku ścigał się ze mną w jednej drużynie, a dziś jest już w World Tourze i radzi sobie tam naprawdę bardzo dobrze

– relacjonował.

A jednak nawet świetnie dysponowany Małecki nie był w stanie dojechać do mety, co nie oznaczało, że z przodu przestało być pomarańczowo.

Na 2 kilometry przed metą było widać, że ta jego przewaga jest już znikoma, więc ustawiliśmy pociąg, w którym pojawili się wszyscy kolarze z obu zespołów CCC. Rozprowadzający wykonali kawał dobrej roboty, bo dzięki nim startowaliśmy, wraz z Szymonem Sajnokiem do finiszu z najlepszej możliwej pozycji. Ostatecznie to ja okazałem się lepszy,

Wymieniliśmy się pozycjami z zeszłego roku w kategorii młodzieżowej. Jestem bardzo szczęśliwy.

– mówił Aniołkowski, który swój sukces zadedykował sponsorowi grupy.

Cieszę się, że tą wygraną mogłem odwdzięczyć się naszemu sponsorowi za to, że wspiera nas w czasie tej trwającej jeszcze pandemii i że choć firma ma kłopoty finansowe, to wciąż sponsoruje naszą ekipę

– powiedział kolarz.

Jednak wszystko wskazuje na to, że drogi jego i CCC niedługo się rozejdą. Firma Dariusza Miłka na kłopoty finansowe, a sam biznesmen już zapowiedział, że CCC Team wycofa się z worldtourowego peletonu. Wciąż nie wiadomo również co z CCC Development Team. Na szczęście Aniołkowski może być mimo wszystko dość spokojny o swoją przyszłość.

Zdobycie tytułu mistrza Polski jest już sporym osiągnięciem. Moje poprzednie wyniki pokazują, że nie było ono przypadkowe, choćby na zeszłorocznych mistrzostwach Europy do medalu zabrakło mi naprawdę niewiele myślę, że z roku na rok robię olbrzymie postępy i myślę, że jeśli otrzymam szansę występów w tej najwyższej kolarskiej dywizji, to na pewno z niej skorzystam i pokażę na co mnie stać

– zakończył.

W Kazimierzy Wielkiej rozmawiali Marek Bala i Bartek Kozyra

Poprzedni artykułMathieu van der Poel deklasuje konkurencję w Mistrzostwach Niderlandów
Następny artykułPaweł Franczak: „Nie spodziewałem się sprinterskiego finiszu”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments