fot. Paule Ka Niamh Fisher-Black (NZL) at Strade Bianche - Elite Women 2020, a 136 km road race starting and finishing in Siena, Italy on August 1, 2020. Photo by Sean Robinson/velofocus.com

Wczoraj rano ekipa ze Szwajcarii odkryła, że jej rowery zostały skradzione. To oznacza, że jej zawodniczki zamiast stanąć na starcie wyścigu, muszą wracać do domu.

Zawodniczki spały wczoraj w hotelu w Bolonii, gdzie znajduje się start siódmej edycji Giro dell’Emilia. Dla dość małej ekipy ze Szwajcarii miał być to kolejny prestiżowy klasyk – wcześniej brały udział m.in. w Omloop Het Nieuwsblad czy Strade Bianche. Niestety rano czekała na nie nieprzyjemna niespodzianka.

Rano, krótko po przebudzeniu, odkryłyśmy, że nasze rowery – CHAPTER 2, zostały skradzione z położonego w Bolonii Amati Design Hotel. Jesteśmy w stanie zapłacić pięć tysięcy euro za bezpieczne zwrócenie nam sprzętu

– czytamy w komunikacie opublikowanym na Twitterze przez zespół.

Niestety utrata sprzętu sprawia, że Paule Ka musiała wycofać się z wyścigu, bo zwyczajnie nie ma na czym startować. W przeciwieństwie do ekipy żeńskiej Trek-Segafredo, którą podobna przygoda spotkała przed Strade Bianche, nie dysponują rowerami zapasowymi. To oznacza, że dziś na starcie Giro dell’Emilia stanęły  nie 24, a 23 drużyny.

Poprzedni artykułBob Jungels dołączy do AG2R Citroen Team!
Następny artykułFabio Jakobsen: „Krok po kroku mogę powoli patrzeć w przyszłość”
Przez dwa lata trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice, marząc o tym, by zostać polską odpowiedzią na Marcela Kittela. Niestety, bezskutecznie - był sprinterem, który nigdy nie dojechał do mety w peletonie. Na szczęście pisanie idzie mu trochę lepiej.
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments