
Wczoraj rano ekipa ze Szwajcarii odkryła, że jej rowery zostały skradzione. To oznacza, że jej zawodniczki zamiast stanąć na starcie wyścigu, muszą wracać do domu.
Zawodniczki spały wczoraj w hotelu w Bolonii, gdzie znajduje się start siódmej edycji Giro dell’Emilia. Dla dość małej ekipy ze Szwajcarii miał być to kolejny prestiżowy klasyk – wcześniej brały udział m.in. w Omloop Het Nieuwsblad czy Strade Bianche. Niestety rano czekała na nie nieprzyjemna niespodzianka.
🚨 STOLEN BICYCLES 🚨
This morning, we woke to discover that our CHAPTER2 bicycles have been stolen from the Amatì Design Hotel in Bologna, Italy.
We are offering a 5000 Euro reward for their safe return.
More details: https://t.co/UvJxwG7AKL pic.twitter.com/XzAC1vDzdh
— Équipe Paule Ka (@Equipe_PauleKa) August 17, 2020
Rano, krótko po przebudzeniu, odkryłyśmy, że nasze rowery – CHAPTER 2, zostały skradzione z położonego w Bolonii Amati Design Hotel. Jesteśmy w stanie zapłacić pięć tysięcy euro za bezpieczne zwrócenie nam sprzętu
– czytamy w komunikacie opublikowanym na Twitterze przez zespół.
Niestety utrata sprzętu sprawia, że Paule Ka musiała wycofać się z wyścigu, bo zwyczajnie nie ma na czym startować. W przeciwieństwie do ekipy żeńskiej Trek-Segafredo, którą podobna przygoda spotkała przed Strade Bianche, nie dysponują rowerami zapasowymi. To oznacza, że dziś na starcie Giro dell’Emilia stanęły nie 24, a 23 drużyny.