Tour de Pologne 2020: Mads Pedersen niespodziewanym zwycięzcą!

Mads Pedersen niespodziewanie sięgnął po zwycięstwo na finiszu w Zabrzu. Duńczyk pokonał m.in Pascala Ackermanna i Jaspera Philipsena.

Dzisiejszy, 2. etap Tour de Pologne rozpoczynał się w Opolu. Dla największego polskiego wyścigu był to powrót do stolicy województwa opolskiego po ośmiu latach. Natomiast miasto, w którym kończył się etap nie był żadną nowością – było nim Zabrze, które gości wyścig już od czterech lat.

Odcinek, który mieli dziś pokonać kolarze był najkrótszym w tegorocznej odsłonie Wyścigu Dookoła Polski – liczył sobie niecałe 152 kilometry. Nie był też specjalnie wymagający, znalazł się na nim zaledwie jeden sklasyfikowany podjazd – góra św. Anny. Kolejne blisko 100 kilometrów prowadziło po praktycznie całkowicie płaskim terenie.

Wszystko wskazywało więc na to, że na ostatnich metrach po raz kolejny ujrzymy walkę sprinterów. Zanim to jednak nastąpiło, od głównej grupy oderwała się ucieczka. Co ciekawe znalazło się w niej dwóch z czterech uczestników wczorajszego odjazdu – Maciej Paterski (Reprezentacja Polski) i Julius van den Berg (EF Education First). Zabrakło w niej natomiast Samuela Branda i Kamila Małeckiego, który po wycofaniu Marca Sarreau i Fabio Jakobsena stał się właścicielem żółtej koszulki.

Na pierwszych kilometrach peleton nieco odpuścił uciekającą dwójkę, dzięki czemu jej przewaga szybko urosła do blisko siedmiu minut. Z tyłu po raz drugi z rzędu najmocniej pracował Maciej Bodnar – jeden z niewielu zawodników, którzy byli w peletonie, gdy wyścig po raz ostatni zawitał na Opolszczyznę.

Oczywiście mimo jego pracy, przewaga uciekinierów wciąż była duża, co oznaczało, że to oni rozstrzygną między sobą wszystkie premie na trasie. Wyglądało na to, że panowie zawarli między sobą umowę – jadący w koszulce najlepszego górala Van den Berg zgarnął górską premię na Górze św. Anny, a przewodzący klasyfikacji najaktywniejszych Paterski wygrał oba lotne finisze.

Obaj kolarze jechali z przodu jeszcze przez dłuższy czas, ale w końcu, na około 17 kilometrów przed metą zostali wchłonięci przez peleton. Tempo zaczęli nadawać kolarze pracujący dla sprinterów, a z przodu pojawili się także zawodnicy Team Ineos, chcący chronić Richarda Carapaza.

Na około 10 kilometrów przed metą z przodu widać było już kilka pociągów sprinterskich, także ten tworzony przez kolarzy z Reprezentacji Polski, którzy przygotowali się rozprowadzenia Alana Banaszka. Wczoraj kolarz Mazowsze Serce Polski ucierpiał w kraksie, dziś miał chrapkę na dobry wynik.

Tuż przed zakończeniem przedostatniego okrążenia na atak zdecydował się niespodziewanie Patryk Stosz, ale szybko wrócił do peletonu. Walka o ustawienie swojego sprintera w jak najlepszej pozycji weszła w ostatnią fazę. Bardzo dobrze wyglądała sytuacja Jaspera Philipsena z UAE Team i Pascala Ackermanna z BORA-hansgrohe, jednak najlepiej spisali się kolarze Treka-Segafredo, którzy rozprowadzali… Madsa Pedersena.

I rzeczywiście – to właśnie on, kompletnie niespodziewanie, pokonał wielu, przynajmniej w teorii, szybszych zawodników i sięgnął po swoje pierwsze zwycięstwo, odkąd we wrześniu zdobył tęczową koszulkę. Podium uzupełnili Pascal Ackermann i… kolejny niespodziewany bohater dzisiejszego dnia – Davide Ballerini z Deceunincku-Quick Step, któremu zależało na tym, by móc dedykować zwycięstwo zespołowemu koledze – Fabio Jakobsenowi. Nie udało się, ale i tak brawa za świetną postawę.

Dobrze spisali się również polscy sprinterzy – nieźle rozprowadzany Alan Banaszek zajął 15. pozycję, natomiast Szymon Sajnok dojechał do mety jako 7.

Klasyfikacja generalna po 2. etapie