Wczoraj 9 maja powinna rozpocząć się 103. edycja wyścigu Giro d’Italia prologiem w Budapeszcie. Niestety pandemia COVID-19 zmieniła te plany. Mimo tego Vincenzo Nibali nadal rozważa walkę w tym roku o swoją trzecią w karierze maglia rosa.
„Rekin z Mesyny” zamierzał po raz dziewiąty wystartować w „Różowym Wyścigu”. Na ten moment swoje plany musi odłożyć przynajmniej do 3 października, gdy Giro d’Italia ma się według nieoficjalnych doniesień rozpocząć na jego rodzinnej wyspie, czyli Sycylii. W wywiadzie dla La Gazzetta dello Sport Włoch opowiedział, jak ważne miejsce w jego życiu ma narodowy wyścig.
Bardzo tęsknię za Giro d’Italia. Teraz powinny to być dni napięcia, zwątpienia, adrenaliny i strachu, ale także świadomości. Jesteś skoncentrowany i zwracasz uwagę na każdy szczegół, zadając sobie pytanie „Czy jestem dobrze przygotowany?”. Maj był dla mnie szczytem sezonu przez ostatnie 15 lat… To chwila, której nikt z nas nie doświadczył
– przyznał 34-latek.
Niestety nowy kalendarz nakłada na siebie wiele ważnych wyścigów. W październiku podczas Giro d’Italia odbędzie się między innymi Liège-Bastogne-Liège, czyli wyścig, który Włoch mimo wielu prób nie posiada w swoim bogatym palmares. Pomimo tego Nibali nie podjął jeszcze decyzji, jakie będą plany startowe po wznowieniu sezonu.
Nie chcę jeszcze myśleć o swoim harmonogramie startów. Oczywiście jestem zawodowym kolarzem, ale nadal jestem bardzo spokojny. Giro d’Italia wciąż jest w mojej głowie, ale nie podjąłem w tej sprawie jeszcze decyzji. Myślę, że szkoda, że Liège-Bastogne-Liège pokrywa się z Giro. Nie zamierzam wybierać jednego z tych wyścigów, dopóki nie porozmawiam z moim zespołem
– dodał lider ekipy Trek – Segafredo.
Na ten moment doświadczonemu Włochowi nie pozostaje nic innego, jak przygotowywać się do sezonu, który zgodnie z planem ma się rozpocząć 1 sierpnia podczas Strade Bianche. Kto wie może zwycięzca wszystkich trzech Grand Tourów zdecyduje się na start w Tour de Pologne. Dla wszystkich kibiców kolarstwa byłaby to nie lada gratka.