Fot. Strade Bianche (ANSA / Claudio Peri)

Dziś przed południem mieliśmy okazję wziąć udział w zorganizowanym przez Eurosport krótkim Q&A z Fabianem Cancellarą. Ze Szwajcarem porozmawialiśmy m.in o jego zdaniu na temat wznowienia sezonu i polskich wątkach w jego karierze.

Od wielu tygodni tematem numer jeden na świecie jest COVID-19. Władze różnych krajów w różny sposób podchodzą do tej choroby, jednak z tego co powiedział nam Cancellara, Szwajcarzy muszą borykać się z podobnymi restrykcjami, co my.

Nie możemy spotykać się w dużym gronie. Jazda na rowerze jest trochę utrudniona, a poza tym każdy, kto tylko miał taką możliwość, przestawił się na pracę w domu. Jednak ostatnio rząd poluzował nam nieco ograniczenia, więc możemy powoli wracać do normalnego życia

– mówił nam “Spartakus”

Zresztą z podobnego założenia wychodzi również wiele innych państw. Wszyscy zaczynają powoli myśleć o tym, jak wrócić do normalności. Podobnie wygląda to w kolarskim świecie. Co chwila pojawiają się nowe pomysły na to, w jaki sposób dokończyć sezon. Ralph Denk deklarował, że jego ekipa może ścigać się nawet do Bożego Narodzenia, Alejandro Valverde chce skrócenia wielkich tourów do dwóch tygodni, a Matteo Trentin już jakiś czas temu proponował zorganizowanie jednego trzytygodniowego wyścigu na terenie Francji, Włoch i Hiszpanii.

To normalne, że wszyscy chcą wrócić do ścigania, jak najszybciej. w końcu wiele ekip jest teraz w bardzo trudnej sytuacji – choćby wasze CCC, któremu z całego serca życzę, by przetrwali ten okres. Jest teraz kilka pomysłów na to, aby dokończyć sezon. Moim zdaniem bardzo ciekawie wygląda opcja skrócenia wielkich tourów. W końcu 15 dni to wystarczająco dużo czasu, by wyłonić najlepszego zawodnika, a być może ułatwiłoby nam to rozegranie wszystkich najważniejszych wyścigów

– uważa Cancellara, który jednak stara się realnie podchodzić do planów UCI, która niedawno poinformowała, że pierwsze sygnowane przez nią wyścigi odbędą się już w lipcu, a imprezy worldtourowe zostaną wznowione miesiąc później. 

Mimo wszystko ciężko stwierdzić, czy wrócimy już w lipcu. To wszystko jest bardzo trudne. Kolarze się porozjeżdżali – choćby Michael Matthews, z którym niedawno rozmawiałem. Poza tym różne kraje podchodzą do wirusa w bardzo różny sposób. W niektórych jazda na rowerze jest całkowicie zakazana, w innych, kolarzy nie obowiązują żadne zakazy. To sprawia, że wznowienie ścigania zaraz po opanowaniu sytuacji mogłoby być trochę niesprawiedliwe. Mimo wszystko mam nadzieję, że już wkrótce będę mógł obejrzeć jakiś wyścig na żywo – oczywiście najlepiej w Eurosporcie

– mówił.

Teraz Cancellara może oglądać kolarstwo jedynie w roli kibica. Jednak jak większość z nas doskonale pamięta, w przeszłości był zawodnikiem, który doskonale radził sobie na brukach. Jednym z klasyków, które szczególnie sobie upodobał, był Wyścig Dookoła Flandrii. 

W 2016 roku, w ostatniej edycji tego wyścigu z jego udziałem, przez bardzo długi czas znakomicie radził sobie Michał Kwiatkowski, jednak ostatecznie przejechał linię mety daleko za czołówką. Zapytaliśmy więc Cancellarę, czy jego zdaniem jeden z naszych dwóch najlepszych kolarzy w ostatnich latach ma szansę, aby w ciągu najbliższych sezonów powalczyć we „flandryjskiej piękności” o najwyższe lokaty,

Oczywiście Michał jest przede wszystkim świetnym „puncherem”. Doskonale radzi sobie w pagórkowatym terenie. Wygrywał m.in Mistrzostwa Świata, Strade Bianche i Mediolan-San Remo. Ale na brukach także miałem okazję się z nim pościgać i szło mu całkiem dobrze. Choćby na E3 Harelbeke w moim ostatnim roku profesjonalnej kariery. Ja byłem wtedy czwarty, a on był najlepszy. Tydzień później dobrze wyglądał na Ronde Van Vlaanderen… zdecydowanie, potrafi radzić sobie na bruku. Tyle że wiele zależy też od planów jego ekipy. Z tego, co zauważyłem, to ostatnio skupia się raczej na wyścigach wieloetapowych. Jednak jeśli będzie chciał jeszcze kiedyś powalczyć we Flandrii powalczyć o zwycięstwo, to zdecydowanie ma na to szanse

– odpowiedział.

Ośmiokrotny zwycięzca monumentów nie tylko ścigał się z wieloma polskimi zawodnikami, ale także na polskiej ziemi. Aż pięciokrotnie brał udział w Tour de Pologne – po raz pierwszy brał udział w naszym największym wyścigu w 2002 roku, gdy ten nie należał jeszcze do World Touru. Kiedy z kolei w 2013 roku przyjechał do nas po raz ostatni. Impreza organizowana przez Czesława Langa była już bardzo istotną częścią worldtourowego kalendarza

Wyścig zrobił olbrzymi postęp. Pamiętam, że już jak przyjechałem do was po raz pierwszy, wszystko było dobrze zorganizowane, a na ulicach było wielu kibiców. Ale i tak w ciągu jedenastu lat wiele zdążyło się zmienić. Gdy w 2013 roku po raz ostatni startowałem w tym wyścigu, meta ostatniego etapu była w Krakowie, a wcześniej przez wiele lat kończyliśmy w innym mieście na “K” [chodzi o Karpacz – przyp. red.]. Poza tym Polska, jako kraj bardzo się rozwinęła, a sam Lang zrobił bardzo dobrą robotę – z roku na rok wszystko wygląda coraz lepiej, dzięki czemu Tour de Pologne jest teraz ważną częścią kalendarza

– wspomina.

Niestety, Szwajcar zazwyczaj nie osiągał u nas szczególnie dobrych wyników. Nic dziwnego, ponieważ Tour de Pologne nie było dla niego najważniejszym celem sezonu, a poza tym na trasie nie ma bruków równie trudnych, jak na Paryż-Roubaix czy Tour des Flandres. 

Długo nie było także miejsca dla innej specjalności Cancellary – jazdy indywidualnej na czas. Ta wróciła na trasę w 2013 roku. Dzięki temu Szwajcar mógł zakończyć swoją przygodę z wyścigiem 2. miejscem na etapie z Wieliczki do Krakowa – 56 sekund za Bradleyem Wigginsem.

Dość dobrze pamiętam ten etap. Zaczynaliśmy obok kopalni soli, co było dla mnie bardzo ciekawym przeżyciem. Trasa była trudna. Na początku było kilka podjazdów, ale jakoś sobie z nimi poradziłem i skończyłem na drugim miejscu. Straciłem wtedy bardzo dużo czasu do Wigginsa, ale nie przejmowałem się tym szczególnie, bo on pojechał genialnie. Niestety, to był mój ostatni występ w tym wyścigu. Później było o to trudno. Startowałem w Tour de France, a Tour de Pologne rozpoczyna się zazwyczaj kilka dni później, więc ciężko połączyć oba starty

mówił, a na zakończenie dodał, że choć była to jego ostatnia, jak do tej pory wizyta w naszym kraju, to chętnie by do nas jeszcze przyjechał.

Rozmawiał Bartek Kozyra

Poprzedni artykułEurosport i GCN z transmisjami na wyłączność z wyścigu Zwift Tour for All
Następny artykułFrancuska minister: „Aby Tour de France się odbyło musi się wydarzyć parę rzeczy”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments