Szef Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) David Lappartient powiedział francuskiej telewizji o możliwości skrócenia Giro d’Italia – tak, aby ten włoski wielki tour mógł odbyć się w 2020 roku. Poinformował również o planach przesunięcia monumentów na jesień.
Pomimo że dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak rozwinie się sytuacja związana ze światową pandemią wirusa Covid-19, to Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) na czele z Davidem Lappartientem już stara się szukać rozwiązań, które pozwolą na rozegranie ważnych wyścigów, które nie mogły odbyć się w pierwotnie zaplanowanych terminach.
Lappartient chciałby, aby odbyły się kolarskie monumenty (Mediolan-San Remo, Ronde van Vlaanderen, Paryż-Roubaix) oraz Giro d’Italia. Jednak Corsa Rosa będzie raczej musiał zostać skrócony, aby znalazło się na niego miejsce w kalendarzu, który może zostać wydłużony do końca października.
– Pierwszą możliwością jest przeplanowanie monumentów, które nie mogły się odbyć. Aby mogło zostać to zrealizowane, chcemy wydłużyć sezon o dwa tygodnie, czyli do 31 października. Do tej pory zastanowimy się, w jaki sposób poprzesuwać daty wyścigów tak, aby wszystkie mogły się odbyć
– powiedział Francuz, który udzielił wywiadu francuskiej telewizji z domu w Bretanii.
Jednocześnie poinformował, że w tym momencie nie ma planów dotyczących przeniesienia daty rozgrywania wyścigu Tour de France. UCI oraz organizator wyścigu ASO mają nadzieję, że do tego czasu kryzys zdrowotny w Europie zostanie złagodzony, a władze zniosą wprowadzane teraz restrykcje dotyczące m.in. codziennego życia i przemieszczania się.
– Współpracujemy z firmą RCS [organizatorem Giro d’Italia], aby znaleźć miejsce dla Giro, chociaż trasa tego wyścigu będzie musiała być raczej przeprojektowana, a długość trwania skrócona. Ten wyścig, wraz odwołanymi klasykami, stanowią nasze priorytety i mamy nadzieję, że się odbędą. W sprawie Touru nie podejmujemy w tej chwili żadnych działań
– dodał Lappartient.
Szef UCI przyznał także, że prowadzona przez niego organizacja straciła część wpływów z powodu odwołanych wyścigów. W związku z tym musiała sięgnąć do swoich finansowych rezerw. Unia otrzymuje bowiem od poszczególnych wyścigów opłaty licencyjne, które są częścią jej 40-milionowego rocznego budżetu.