Według pierwotnych planów Vincenzo Nibali miał ścigać się w Tirreno-Adriatico, ale w związku z odwołaniem tego włoskiego wyścigu z powodu koronawirusa, lider Trek-Segafredo zdecydował się stanąć na starcie Paryż-Nicea.
Obok „Rekina z Messyny” na starcie „wyścigu ku słońcu” stanie jego dwukrotny zwycięzca i triumfator siedmiu etapów – Richie Porte. Tym razem będzie jednak celował w zwycięstwa etapowe, zaś Nibali będzie walczył o jak najwyższe miejsce w klasyfikacji generalnej.
W górach rolę pomocnika będzie pełnił były kolarz Team Sky/Ineos Kenny Elissonde. W składzie znaleźli się również specjaliści od wyścigów klasycznych: zwycięzca Omloop Het Nieuwsblad Jasper Stuyven, mistrz świata Mads Pedersen, Alex Kirsch oraz Ryan Mullen, zaś sprinterem będzie Edward Theuns.
Nibali w następujący sposób wyjaśnił, dlaczego zdecydował się wystartować w Paryż-Nicea:
– Wraz z drużyną zdecydowałem wystartować w Paryż-Nicea i w ten sposób nie zaburzyć cyklu przygotowań do Giro d’Italia. W tej chwili ważne jest to, aby zbierać kilometry wyścigowe. W związku z sytuacją we Włoszech [z koronawirusem] zmiana w kalendarzu była obowiązkowa. Jest mi przykro, że nie mogę ścigać się w moim kraju i mam nadzieję, że sytuacja wkrótce się poprawi, i nie mówię tego wyłącznie w kontekście wyścigów.
Moim celem w Paryż-Nicea będzie potwierdzenie dobrego odczucia, które miałem w Ardèche i Drôme Classics i mam nadzieję uczynić kolejny krok w kierunku poprawy mojej dyspozycji
– powiedział Vincenzo Nibali w oficjalnym oświadczeniu zespołu.
Dyrektor sportowy w drużynie Trek-Segafredo Steven De Jongh wyraził radość, że pomimo martwiącej całą Europę, a także świat sytuacji z koronawirusem wyścig z Paryża do Nicei się odbędzie.
– Cieszę się, że firma ASO zrobiła wszystko, aby wyścig się odbył. Poczynili wiele działań, aby kolarze i obsługa nie mieli kontaktu z dużymi skupiskami ludzi
– powiedział Vincenzo Nibali.
Nie da się jednak ukryć, że to nie będzie normalne ściganie w legendarnej francuskiej etapówce, jaką jest Paryż-Nicea. Wiele drużyn zrezygnowało ze startu, a poza tym z pewnością większość kibiców nie zdecyduje się wyjść na trasy, by dopingować kolarzy.