Kolarskie sezony, całkiem jak pory roku, charakteryzuje rzadko dotąd zakłócana cykliczność i doskonale wszystkim znane punkty w kalendarzu, które każą nam przewrócić stronę – rozpocząć nowy rozdział. W przeddzień pierwszej z tych wyjątkowych dat warto pamiętać, że podobnie jak śnieg bezpiecznie śniący za oknami naszych domów zaledwie dekadę temu, zimowy krajobraz jeszcze do niedawna nie tylko nie był kolarskim wyścigom obcy, ale stanowił powszechnie wyczekiwany symbol nowego otwarcia. Współczesne realia sprawiają, że od rozpoczęcia kolejnego sezonu szosowego pod odległymi równoleżnikami upłynęło już półtora miesiąca, jednak prawdziwe emocje budzą się dopiero wraz z powrotem kolarstwa do swojej kolebki w ostatni weekend lutego. Omloop Het Nieuwsblad, niczym magiczny dzień równonocy, łączy w sobie dwa przeciwstawne elementy, jednocześnie zwiastując powitanie wiosny i stanowiąc emocjonalne pożegnanie zimy. Bo choć podobnie jak pierwsza pora roku w jej symbolicznym rozumieniu, jest on prawdziwym początkiem, najprawdziwsze ze swoich oblicz ujawnia odziany w szaty z deszczu, śniegu, porywistych wiatrów i zgrzytania zębów. 

Kolarski sezon rozpoczął się na południowej półkuli wiele tygodni temu, jednak nawet pierwszoplanowe postaci zawodowego peletonu nie są w stanie wykrzesać z widzów wielkich emocji, rywalizując o niewielką stawkę pośród egzotycznych krajobrazów ze spalonych ziem, piasku i skórzastych liści. Nie potrafią tego nawet charakteryzujące się znacznie dłuższą tradycją i zazwyczaj nieźle obsadzone wyścigi etapowe na południu Włoch czy Hiszpanii. Postępująca globalizacja już dawno stała się faktem, pukając do drzwi kolarstwa szosowego blisko dwie dekady temu, jednak liczne korzyści płynące z możliwości rywalizowania w innych szerokościach geograficznych błyskawicznie rozmywają się i odchodzą w niepamięć wraz z przełomem lutego i marca, podobnie jak zdawkowe wypowiedzi o stopniowym budowaniu formy. Jako pierwszy wyścig europejskiego kalendarza o doniosłym znaczeniu historycznym, Omloop Het Nieuwsblad naznacza ten szczególny dzień, kiedy kolarski cyrk zaczyna kręcić się w absolutnie zawrotnym tempie, a dla specjalistów od wyścigów klasycznych rozpoczyna się gra o prawdziwą stawkę.

Wspomniana już cykliczność, charakteryzująca tak zmieniające się pory roku, jak i fazy kolarskiego sezonu, obok wydłużających się lat i niknącego w oczach okresu zimowego odpoczynku ma jeszcze jedną cechę wspólną: krótkie, pełne zdwojonych wysiłków ludzi i przyrody wiosny. Bo o ile wiosna dla wielu była, jest i będzie najbardziej obfitującą w emocje porą roku kalendarza wyścigów szosowych, jest też obiektywnie najkrótszą z nich, a kapryśny marzec, matematyce wbrew, zawsze wydaje się najkrótszym miesiącem. Marzec może mieć wiele oblicz, jak bezlitosna droga przez mękę z Mediolanu do San Remo, biały pył nad drogami wijącymi się przez Toskanię czy Col d’Eze z widokiem na Lazurowe Wybrzeże, jednak dla większości sympatyków dyscypliny kojarzyć się on będzie z szarpanym rytmem peletonu, pokrytymi błotem kocimi łbami, małymi kapliczkami u szczytu wzgórz i złotym, belgijskim piwem. W ciągu kolejnych sześciu tygodni zawodnicy niezliczoną ilość razy przemierzą Flandrię wzdłuż i wszerz, tyleż samo razy pokonując brukowane hellingen o już dawno wyrytych w pamięci nazwach. I chociaż większości z nich nie przyjdzie nam zobaczyć przez pozostałą część roku, nieodłączna tęsknota i przywiązanie do najbardziej nieprzewidywalnej z pór roku samo w sobie musi być częścią tego mitu. To wyjątkowe czterdzieści dni, podczas których północ Belgii staje się dla zawodników areną najbardziej epickich pojedynków i najbardziej dotkliwych porażek, a dla nas w sposób absolutnie naturalny drugim domem, nie miałoby swojego smaku pozbawione charakterystycznej dla siebie intensywności i wyraźnego zamknięcia w postaci Ronde van Vlaanderen i Paris-Roubaix. Jak zwykle będziemy się zastanawiać, czy jednemu z zawodników uda się zdominować całą wiosenną kampanię, tym samym wyrastając poziomem ponad resztę specjalistów od wyścigów klasycznych i rozdając taktyczne karty. A może, podobnie jak w roku ubiegłym, będzie to nie jednostka, ale cała drużyna? Będziemy pytać, który z młodych-zdolnych tym razem zdoła sprostać pokładanym w nim nadziejom, a który całkowicie zaskoczyć. Może się też okazać, że przyszedł już czas na całkowitą generacyjną zmianę, a stery przejmą kolarze po lepszej stronie 20-stki. Jednak zanim poznamy odpowiedzi na wszystkie te pytania, a belgijskie piwo zacznie płynąć wartkim strumieniem, rozpoczniemy od charakteryzującego się chaosem i nieprzewidywalnymi wynikami Omloop Het Niewusblad, który jako impreza otwierająca sezon północnych klasyków zawsze stanowił cenny łup, a po ostatniej zmianie trasy, upodabniającej go do Ronde van Vlaanderen, odznacza się stemplem najwyższej jakości.

Jeszcze do niedawna prawdą było, że trasa Omloop Het Nieuwsblad podlegała z sezonu na sezon wyłącznie kosmetycznym zmianom, mając początek w pięknej Gandawie i tam też znajdując swój kres – oczywiście po wykreśleniu wielu krzywych i elips wzdłuż i wszerz Flandrii. Trasa ta, choć niepozbawiona była bardzo charakterystycznych dla siebie punktów, nie miała tego jednego, z góry naznaczonego jako miejsce ataku faworytów podjazdu. Sprawiało to, że możliwych do wprowadzenia w życie było wiele alternatywnych wariantów taktycznych, przebieg rywalizacji był trudny do kontrolowania, a pretendenci do tytułu musieli stale zachowywać czujność, spodziewając się decydujących ataków już 50-60 kilometrów od linii mety. Omloop Het Nieuwsblad częstokroć nie był imprezą wygrywaną przez najsilniejszych kolarzy wyścigu, jednak charakteryzował się ekscytującą rozgrywką i generował niespodziewane rezultaty – jak przystało na otwierającą sezon wyścigów klasycznych imprezę.

Wszystko to miało znaleźć swój kres przed dwoma laty, kiedy to organizatorzy Omloop Het Nieuwsblad postanowili poświęcić ten bardzo pożądany element chaosu na rzecz posiadania “flagowego” hellingen, co wydawało się naturalną konsekwencją przearanżowania finałowej części trasy i włączenia w nią przesławnego Muur-Kapelmuur. Wyścig porzucił też przesławny Taaienberg, całkiem jakby ten stromy podjazd, który tak często przyczyniał się do porwania peletonu na strzępy wiele kilometrów od linii mety, stracił swoje miejsce w zawodowym kolarstwie wraz z odejściem Toma Boonena.

Tak wyraźne zaznaczenie głównego akcentu i jednocześnie umieszczenie go relatywnie blisko linii mety musi mieć wpływ na charakter wyścigu, czyniąc go mniej nieprzewidywalnym, jednocześnie wprowadzając wspomniany już wcześniej aspekt prestiżowy związany ze scenerią, w której rozgrywa się jego finał. Nieco zachowawcza edycja z roku 2018 doprowadziła do kolejnych kosmetycznych zmian, które muszą w dalszym ciągu satysfakcjonować organizatorów Omloop Het Nieuwsblad, gdyż jego 75. edycja rozegrana zostanie na identycznej jak przed rokiem trasie.

Wyścig o łącznej długości 200 kilometrów tradycyjnie rozpocznie się w centrum Gandawy. Po wyjeździe z miasta peleton jak zwykle uda się na południowy-wschód, by po wstępnym zaprzyjaźnieniu się z bocznym wiatrem pierwsze przeszkody na trasie napotkać relatywnie wcześnie, bo już po pokonaniu niespełna 40 kilometrów. Jako pierwszy pokonany zostanie zazwyczaj inaugurujący tę fazę rywalizacji brukowany Haaghoek, w krótkiej sekwencji z pierwszym przejazdem przez Leberg.

Środkowa część trasy, od której rozpocznie się przekaz telewizyjny, została chyba najbardziej odmieniona w stosunku do edycji sprzed roku 2019, zamiast chaotycznego zygzaka zataczając nieco bardziej obłe pętle w zachodniej części Flandrii. Nie zmienia to jednak faktu, że otworzy je tercet bardzo charakterystycznych dla Omloop Het Nieuwsblad podjazdów: Den Ast, Holleweg i Katteberg, po których sekwencja Haaghoek-Leberg pokonana zostanie po raz drugi. Ta część rywalizacji, która co prawda najprawdopodobniej zwycięzcy nie wskaże, jednak wyśle pierwsze sygnały na temat tych zawodników, którym może zabraknąć formy na wielki finał, zakończy się przejazdem przez Rekelberg i Valkenberg.

Kiedy peleton dotrze do podnóża Wolvenbergu, powinno zrobić się naprawdę gorąco. Chociaż ten podjazd od przesławnego Molenbergu dzieli ponad 13 kilometrów, urozmaicone zostaną one dwoma brukowanymi odcinkami na Ruiterstraat i Kerkgate. I to wszystko wydaje się jedynie rozgrzewką przed Niesamowitą sekwencją Leberg-Berendries-Elverenberg-Vossenhol na której, jeśli w ogóle do tego dojdzie, może oderwać się bardzo wyselekcjonowana grupa z przyszłym zwycięzcą w składzie.

Wielki finał, podobnie jak przed rokiem, rozegra się na legendarnym Muur van Geraardsbergen w sekwencji z nie mniej skutecznym w odbieraniu sił Bosbergiem, który od linii mety w Ninove dzielić będzie 13 kilometrów.

Nowa końcówka Omloop Het Nieuwsblad, jest znacznie bardziej techniczna, z uwagi na kilka zakrętów umiejscowionych blisko mety. Powinno to sprawić, że w przypadku finiszu zarówno z dużej, jak i kilkuosobowej grupy, kluczowe będą walka o pozycje i taktyczny sznyt.

Mapa i profil:

Prognoza pogody

Charakter każdego z wiosennych klasyków w dużej mierze determinuje pogoda, jednak za sprawą specyficznego miejsca w wyścigowym kalendarzu, stwierdzenie to jest szczególnie adekwatne w odniesieniu do Omloop Het Nieuwsblad. Zimno i deszcz czynią wyścig wyjątkowo selektywnym, co daje się we znaki rywalizującym zawodnikom tym bardziej, że w końcówce lutego nie znajdują się oni jeszcze w swojej optymalnej formie, podczas gdy wiosenna aura sprzyja bardziej przewidywalnej rozgrywce pomiędzy pretendentami do zwycięstwa. Bardzo istotny jest też kierunek wiatru na końcowym płaskim odcinku prowadzącym do Ninove, czego dowodem było rozerwanie grupy za jego sprawą podczas ubiegłorocznej edycji wyścigu.

Jak to z prognozami pogody zawsze bywa, wiele jeszcze może się zmienić w ciągu najbliższej doby, jednak stan na piątkowe przedpołudnie przedstawia się następująco: przewidywane są wysokie temperatury sięgające 10 stopni, istnieje szansa przelotnych opadów (prawdopodobieństwo ok. 40%) i przez cały dzień wiać będzie bardzo silny wiatr (co najmniej 35 km/h). Z uwagi na nieprzerwanie meandrującą trasę jego kierunek będzie się zmieniał, jednak bez wdawania się w szczegóły mogę zdradzić, że nie będzie pomagał zawodnikom na finałowych podjazdach, ani na decydującym odcinku prowadzącym do Ninove.

Wyścig kobiet

Odbywający się tego samego dnia (29 lutego) wyścig kobiet rozegrany zostanie na trasie o długości 126 kilometrów i takim samym jak wyścig mężczyzn finałem. Tytułu sprzed roku bronić będzie Chantal van der Broek – Blaak (Boels-Dolmans), dla której będzie to pierwszy start w sezonie 2020, jednak wiele oczu zwróconych jest ku reprezentującej barwy tej samej ekipy Annie van der Breggen.

Pretendentki do zwycięstwa będą musiały liczyć się z drugą w ubiegłorocznej edycji Omloop Het Nieuwsblad Martą Bastanelli (Ale BTC Ljubljana), która święciła już swój pierwszy triumf tego sezonu, podobnie jak zawsze niebezpieczną, ale dopiero otwierającą kalendarz startów Annemiek van Vleuten (Mitchelton-Scott) i zazwyczaj błyszczącą na stromych podjazdach Katarzyną Niewiadomą (Canyon SRAM).

Ekipa Niewiadomej będzie również liczyć na dobry występ Eleny Cecchini, a z grona pozostałych zawodniczek mogących pokusić się o sukces wymieniane są Ashleigh Moolman, Soraya Paladin (CCC-Liv), Ellen van Dijk (Trek-Segafredo Women), Floortje Mackaij (Team Sunweb) i Christina Siggaard (Lotto-Soudal Ladies).

Wyścig mężczyzn

Kolejny już raz ze startu w Omloop Het Nieuwsblad zrezygnował Peter Sagan (Bora-hansgrohe), co jest nie tylko świetną wiadomością dla reszty stawki, ale również dla widzów, bo zawsze nieco rozluźnia to taktyczne więzy wyścigu.

Z obrońcą tytułu w osobie Zdenka Stybara i czterema innymi potencjalnymi zwycięzcami do rywalizacji przystąpi ekipy Deceuninck-Quick Step, co nie jest w przypadku tej drużyny sytuacją unikalną, ale musi zostać odnotowana. Trudna do powstrzymania w kampanii wiosennych klasyków moc drużyny Patricka Lefevere’a tworzy sytuację o tyle fascynującą, że pozwala im zarówno decydować o przebiegu całych wyścigów, jak i stosować całkowicie oportunistyczne podejście, zrzucając taktyczne łamigłówki na barki rywali. A ponieważ stary menedżer Quick-Stepu zna północne klasyki w całej ich nieprzewidywalności od podszewki, zazwyczaj decyduje się na to drugie podejście, stawiając na więcej niż jednego konia. Sprawia to, że z grupy wymienionego już Czecha oraz Yvesa Lampaerta, Boba Jungelsa, Kaspera Asgreena czy Floriana Senechala wygrać może każdy, jednak nie ma faworyta. Tu, obok formy dnia, liczy się tylko właściwe miejsce i czas.

Zupełnie inaczej sprawa przedstawia się w ekipie CCC Team, która nie tylko jutro, ale i w trakcie całej wiosennej kampanii murem stać będzie za maksymalnie dwoma liderami, z których jako pierwszego wymienić wypada Grega Van Avermaeta. Czasy, w których 34-letni Belg byłby w stanie powtórzyć swój wyśniony sezon z 2017 roku najprawdopodobniej minęły już bezpowrotnie, natomiast warto zachować w pamięci, że od lat niemal nieprzerwanie melduje się on w czołowej dziesiątce Omloop Het Nieuwsblad, co wystawia jego umiejętnościom przygotowania wysokiej formy na sam start sezonu rozgrywania północnych klasyków bardzo dobre świadectwo. Pamiętać też warto taktycznie nierozsądnego Van Avermaeta sprzed lat i przemianę, jaką niespodziewanie przeszedł, doprowadzając rywali do granic irytacji swoimi poprzedzającymi sprinterskie finisze gierkami. Na koniec Warto zauważyć, jak świetnie 34-latek wspinał się w Volta ao Algarve, gdzie przygotowywał się do sezonu – zdaniem wielu obserwatorów był to poziom, którego nie prezentował nigdy wcześniej.

Drugim zawodnikiem, za sprawą którego CCC Team może w wyśmienitym stylu otworzyć wiosenną kampanię północnych klasyków, jest Matteo Trentin. Faktem jest, że silny Włoch wygrywał dotąd mniej wyścigów niż by to podpowiadały jego warunki fizyczne i predyspozycje, a do tego nieco odstaje od większości rywali na stromych, brukowanych podjazdach, jednak jemu szczególnie powinny przypaść do gustu trudne warunki atmosferyczne. W przypadku finałowej rozgrywki z nieco większej grupy, mogą wraz z Van Avermaetem pozwolić sobie na odcinku prowadzącym do Ninove na interesujące taktyczne manewry.

Zawodnikiem, które niejako łączy cechy Belga i Włocha, jest Sep Vanmarcke (EF Pro Cycling), który jak Van Avermaet potrafi świetnie przygotować formę na inaugurację sezonu, ale podobnie jak w przypadku Trentina, jego dyspozycja dnia nieczęsto przekłada się na triumfy w wyścigach. Zeszłoroczny występ zawodnika ekipy EF Pro Cycling w Omloop Het Nieuwsblad nie należał do udanych, jednak potraktować to można jako odstępstwo od normy, bo najczęściej melduje się on w najlepszej dziesiątce wyścigu. Innym podobieństwem do Włocha jest jego siła i odporność na trudne warunki atmosferyczne, jednak brak jakiegokolwiek przyspieszenia w sprinterskich finiszach rekompensuje on bardzo dynamicznym pokonywaniem hellingen. Jeśli liczy na triumf, nie może czekać, aż rywale rozegrają ten wyścig w warstwie taktycznej za niego.

Nawet sama ekipa Ag2r-La Mondiale mogła nie zdawać sobie sprawy, jak dobry wykonali ruch, podpisując kontrakt z późno ujawniającym swój talent Oliverem Naesenem, jednak pełne akcji i dramaturgii występy 29-latka w ich barwach nie tylko na długo zapadły w pamięć, ale skłoniły francuską drużynę do znacznego wzmocnienia swojego składu na północne klasyki. Za sprawą zarówno dużego pecha, jak i późnego debiutu w zawodowym peletonie, Naesena można nazwać najbardziej utalentowanym ze specjalistów od wyścigów jednodniowych, za którym nie stoją solidne wyniki, jednak zeszłoroczne drugie miejsca w Milano-Sanremo i Gent-Wevelgem to kroki we właściwym kierunku, podobnie jak dobry występ w BinckBank Tourze. Pewne niedostatki podczas pokonywania wzniesień zawodnik Ag2r rekompensuje imponującym uporem, dobrze odnajduje się w taktycznych rozgrywkach i może liczyć na swój sprint. Największym znakiem zapytania, oczywiście obok lubiących płatać mu figle sytuacji losowych, pozostaje sama forma Belga, która w wyścigach przygotowawczych nie wydawała się najwyższa.

Ostatnim szerzej omawianym zawodnikiem będzie reprezentujący młodą gwardię Wout Van Aert (Jumbo-Visma), który w ostatniej chwili dorzucił Omloop Het Nieuwsblad do swojego kalendarza startów. Niemal pozbawiony słabych punktów i świetnie znoszący niepogodę, 25-latek potrafi wcielić się w rolę czarnego konia podczas większości wyścigów jednodniowych, jednak to kolejne dni rozstrzygną, w jakim stopniu udało mu się odbudować siłę fizyczną i wytrzymałość po przebytej kontuzji. Jeśli Van Aert pozytywnie zda ten test, powinien być w stanie ubarwić kolejną kampanię wiosennych klasyków.

Lista zawodników mogących pokusić się nie tylko o świetny rezultat w jutrzejszym wyścigu, ale i zwycięstwo, jest oczywiście jeszcze dłuższa, a znajdują się na niej między innymi Tiesj Benoot (Team Sunweb), Mads Pedersen, Jasper Stuyven (Trek-Segafredo), Tim Wellens, Philippe Gilbert (Lotto Soudal),  Gianni Moscon (Team INEOS), Michael Valgren (Astana), Stefan Kueng (Groupama-FDJ) czy Alexander Kristoff (UAE-Team Emirates).

Wyścig Omloop Het Nieuwsblad 2020 rozegrany zostanie w sobotę, 29 lutego.

Transmisje TV:

Relację na żywo z wyścigu elity mężczyzn będzie można śledzić na antenie stacji Eurosport 2 od godz. 14:00.

Z kolei zmagania pań pokaże kanał Global Cycling Network:

Poprzedni artykułMørkøv w izolatce po powrocie z UAE Tour na MŚ w kolarstwie torowym
Następny artykułPatrick Lefevere: „Cztery osoby z podejrzeniem koronawirusa podczas UAE Tour”
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments