fot. ASO / Alex Broadway

Thibaut Pinot był jednym z największych pechowców ostatniego Tour de France. Jednak już myśli o kolejnej Wielkiej Pętli, a po zaprezentowaniu trasy jest umiarkowanym optymistą.

Przypomnijmy, że przez dłuższą część poprzedniej edycji największego wyścigu kolarskiego na świecie Francuz wyglądał na najmocniejszego kolarza w całej stawce, jednak kontuzja odniesiona na jednym z etapów pozbawiła go szans na zwycięstwo. Na szczęście wygląda na to, że zawodnik FDJ-u pozbierał się po tym doświadczeniu i z początkiem listopada rozpocznie przygotowania do kolejnego wyścigu dookoła Francji.

„Kontuzja odniesiona podczas Tour de France sprawiła, że musiałem sobie zrobić kilka tygodni przerwy i do regularnych treningów wróciłem dopiero we wrześniu. Teraz znów postanowiłem odpocząć chwilę od roweru, by się zresetować i móc w spokoju myśleć o wyzwaniach, które czekają mnie na przełomie lipca i sierpnia. Na rower wrócę dopiero w listopadzie.”

-mówił 29-latek.

Francuz wygląda na w pełni skupionego na swoim celu, dlatego o ile tamten wypadek nie zostawił trwałych śladów na jego psychice, za kilka miesięcy znów powinien liczyć się w walce o zwycięstwo. Zwłaszcza, że przyszłoroczna trasa bardzo mu odpowiada.

Wyścig zaczyna się od sporych trudności, a później wcale nie będzie łatwiej. Nie będziemy mieć dłuższych przerw pomiędzy poszczególnymi pasmami górskimi. To dobrze, że Masyw Centralny umiejscowiony jest w środkowej części Touru. Dzięki temu płynnie przejdziemy od pierwszych trudności w Nicei do walki o wszystko w Alpach i Pirenejach. Bardzo się z tego cieszę, bo dzięki temu każdy dzień będzie kolejną bitwą. Dla mnie jest to wręcz wymarzona trasa, tyle że wiem, iż wielu kolarzy myśli podobnie.”

-dodał.

W przyszłym roku Pinot wraz z resztą zawodników przejedzie nie tylko przez doskonale znane im podjazdy, takie jak Col de Grand Colombier, Col de Torini, czy La Planches des Belles Filles, ale też debiutujący w wyścigu Puy Mary. Jednak Francuz już wie, co zrobić, by podczas nowej wspinaczki nie spotkała go przykra niespodzianka.

To teren, który znam, choć wydaje mi się, że niewystarczająco. Dlatego przed Tourem zamierzam udać się tam na rekonesans. To bardzo specyficzny podjazd, więc zaznajomienie się z nim jest bardzo istotne. Różni się od klasycznych wspinaczek, ale to nic złego – lubię nowe wyzwania. „

-zakończył.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jego planem i przyjedzie na Tour de France w równie dobrej formie co w ubiegłym roku to wyścig może być dla niego cudownym przeżyciem. Dla niego i dla Francuzów, którzy czekają na rodaka wygrywającego ich rodzimy Wielki Tour od czasów Bernarda Hinault.

Poprzedni artykułKolarskie ostatki – zapowiedź Gee-Tour of Guangxi 2019
Następny artykułEgan Bernal: „To będzie zupełnie inny tour niż w tym roku”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments