fot. Marta Wiśniewska / naszosie.pl

Tegoroczne mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym (28-30 czerwca) drugi rok z rządu odbędą się na tej samej trasie wokół Grunwaldu i Ostródy. Jej współautorem jest były zawodowy kolarz, a teraz dyrektor MP ds. sportowych Bartosz Huzarski, z którym porozmawialiśmy na Zamku Krzyżackim w Ostródzie podczas konferencji prasowej poprzedzającej tę imprezę. 

Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym drugi rok z rzędu odbędą się w tej samej lokalizacji, czyli w Grunwaldzie (jazda na czas) i w Ostródzie (wyścigi ze startu wspólnego). Jedyna mała zmiana dotyczy miejsca startu i mety „czasówek” z powodu remontu terenu obok muzeum Bitwy pod Grunwaldem. 

– Sprawdzone rundy, które w ubiegłym roku okazały się dużym sukcesem i podobały się zawodnikom. Dla nas jako organizatorów jest to pewnym ułatwieniem, ponieważ mamy już przygotowaną całą dokumentację. W takiej sytuacji dużo łatwiej jest rozmawiać o rywalizacji zarówno z policją, jak i ze strażą pożarną. Poza tym jeśli coś wypaliło i udało się już raz, to po co to zmieniać.

Pamiętam, że gdy w ubiegłym roku rozmawiałam przed MP z kolarzami i z kibicami, to wielu z nich nie doceniało tej trasy. Takiego zdania byli zwłaszcza ci, którzy nie wiedzą, że Warmia i Mazury to polodowcowy, pagórkowaty teren. Ostatecznie jednak okazało się, że na tej trasie można rozegrać emocjonujący wyścig i wyłonić wartościowych zwycięzców. Jakie  po ubiegłorocznej edycji są wasze refleksje dotyczące strony sportowej tej imprezy? 

– To kolarze zawsze decydują o tym, czy trasa jest wymagająca czy nie. My dajemy im platformę, czyli rundę, z której mogą skorzystać na wiele sposobów. Gdy ja po raz pierwszy zobaczyłem tę trasę, wiedziałem, że ściganie będzie emocjonujące, a trasa będzie ciekawa. Również dystans – 204 km – to taki dystans, na którym można atakować od samego początku i w tamtym roku wyścigi kobiet i mężczyzn potoczyły się według pięknego scenariusza. Wygrali bardzo utytułowani zawodnicy – po heroicznej walce, ale jednocześnie przemyślanej. Wykorzystali atuty tej trasy w stu procentach. Ta zaś wcale nie jest taka łatwa – jest bardzo wietrznie, góra-dół, sporo zakrętów. Odjazd ucieka z pola widzenia goniącej grupy bardzo szybko. Dlatego też zostaliśmy przy tych samych rundach. Jak będzie w tym roku? Ciężko powiedzieć… Mówi się, że ten sam numer dwa razy nie przechodzi, ale myślę, że dla niektórych zawodników, którzy przyjadą tutaj sami, jedyną opcją jest odjazd i mocne tempo od samego startu. Na ile organizm pozwoli, na tyle trzeba się „wyjechać”, aby zrobić ten wyścig jak najbardziej ciężkim.

Nawiązując do kwestii dystansu – sam Michał Kwiatkowski powiedział mi po jeździe indywidualnej na czas w Grunwaldzie (jeszcze wtedy nie wiedział, że zostanie mistrzem Polski), że jest on w sam raz. Chwalił wówczas was, organizatorów, że nie daliście się skusić, aby zrobić trasę o długości około 300 km, jak nie raz miało to miejsce w przeszłości.

– Tak, kiedyś były wytyczne od Związku [Polskiego Związku Kolarskiego], aby MP były rozgrywane na dystansie zbliżonym do MŚ czy IO w roku olimpijskim, i faktycznie takie dystanse mieliśmy. Jednak było to trochę kuriozalne, ponieważ całkiem inaczej wygląda ściganie na dystansie 210-215 km niż na 250-260 km. To naprawdę bardzo dużo zmienia – dużo ciekawiej jest na krótszych dystansach. Wiele narodowych federacji odchodzi od długich imprez mistrzowskich i my także już od kilku lat preferujemy wyścigi krótkie, dynamiczne oraz interesujące, a summa summarum i tak wygrywają ci sami zawodnicy (śmiech).

Teraz pytam ciebie jako byłego kolarza. W poprzedniej edycji MP prawie od samego początku do końca wyścigu na czele znajdował się odjazd w składzie: Michał Kwiatkowski, Michał Gołaś, Maciej Bodnar i Łukasz Owsian. Pomimo pogoni drużyny (wówczas) CCC Sprandi Polkowice, nie udało się go skasować. Wiedząc to, jak starałbyś się rozegrać ten wyścig w tym roku? Zakładając, że jesteś kolarzem z mocnej ekipy, ale przyjechałeś sam bądź z jednym-dwoma kolegami?

– Jeśli idzie o takich zawodników jak właśnie „Kwiatek”, „Goły” czy „Bodzio”, którzy są tutaj [na MP] bardziej osamotnieni i nie mają wsparcia nawet zespołu development [dla kolarzy do lat 23], tak jak teraz Łukasz Owsian i „Wiśnia” [Łukasz Wiśniowski], to próbowałbym rozegrać ten wyścig podobnie, pomimo wszystko. Bo jeśli odpuszczą odjazd, to i tak będą musieli się napracować i gonić, a z tyłu, zza pleców będą ich atakować przed sama metą. Lepiej zatem zmontować jakąś konkretną akcję zaraz po starcie, przy bocznym wietrze, w tym samym miejscu lub w innym – nie wiem. Zobaczymy, jaka będzie pogoda, z jaką siłą będzie wiał wiatr i kto przyjedzie, bo przecież zawodnicy z elity nie mają obowiązku startu. Trzeba pamiętać, że MP odbędą się kilka dni przed rozpoczęciem Tour de France, ale jeśli w tamtym roku był Michał Kwiatkowski i Maciek Bodnar, to myślę, że w tym roku także przyjadą i będą walczyć o medale. Wyścig na pewno będzie ciężki, bo pamiętajmy, że [razem z elitą] stratują orlicy i przy zachowawczej jeździe swoich starszych kolegów mogą wpłynąć na końcowe wyniki. I wówczas orlik bierze medale w elicie. To jest ważny dla wszystkich aspekt.

Czy w tej chwili [3 czerwca] możemy powiedzieć coś o liście startowej, kto przyjedzie? Docierają do was jakieś informacje?

– Nie mamy żadnych informacji, ale myślę, że będzie przynajmniej 95 proc. zawodowego peletonu, który ściga się za granicą. Wiem, że Tomek Marczyński jeszcze nie podjął decyzji, cały czas czeka [Informacje, jakie uzyskaliśmy od Tomasza Marczyńskiego 5 czerwca ws. ewentualnego startu w Ostródzie są takie, że kolarz Lotto-Soudal wciąż nie podjął decyzji – przyp. M.W.]. Myślę, że po wywiadzie środowiskowym może się skusić i przyjechać tutaj walczyć nawet o medal. Ta trasa może mu sprzyjać. Wiadomo, że nie są to wielkie góry, ale dynamiczny wyścig na wzór tych rozgrywanych w Belgii czy w Holandii jesteśmy w stanie tutaj zorganizować.

Jeśli Tomasza Marczyńskiego stać było na solowy atak w tegorocznej Walońskiej Strzale, to tym bardziej tutaj, w Ostródzie mógłby ugrać coś wartościowego.

– Tak, dokładnie. Myślę, że on spokojnie może zdecydować się na przyjazd tutaj. Nie wiem, czy szykuje się do startu w Tour de France, ale jeśli tak, to tym bardziej mógłby tutaj przyjechać i sprawdzić nogę. Trasa jest bezpieczna. W tamtym roku nie było żadnej kraksy, więc nie ma się czego obawiać. Oczywiście, wszystko może się zdarzyć, ale niemniej jednak zabezpieczenia, nad którymi pracujemy, przygotowanie i bardzo dobre asfalty dają gwarancję bezpieczeństwa tego wyścigu. Oby tylko pogoda poprawiła się w stosunku do ubiegłego roku i będziemy bardzo ukontentowani.

Oby, ponieważ w tamtym roku do mistrzostw panowały upały, a tuż przed imprezą się ochłodziło i nadszedł wietrzny front z opadami deszczu. Pamiętam, że kolarze z młodszych kategorii startujący w jeździe indywidualnej na czas nie mogli założyć z tyłu pełnego koła, bo dosłownie zwiewało ich z drogi.

– Tak, to prawda. Wiało i było trochę chłodno. Nie zmieniło to rywalizacji, bo kolarze ścigają się w każdych warunkach, ale dużo przyjemniej się kibicuje, komentuje i organizuje wyścig, gdy jest ładna i słoneczna pogoda.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

Z trasą MP 2019 można zapoznać się tutaj.

Poprzedni artykułWyścig Pokoju orlików 2019: Eekhoff wygrywa prolog, Bogusławski czwarty!
Następny artykułBoucles de la Mayenne 2019: Dorian Godon pierwszym liderem
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments